Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Czerwona gwiaz­da w walce z krzyżem (cd.) Christianity - Articles - Karty historii Kościoła
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Czerwona gwiaz­da w walce z krzyżem (cd.)
   

Autor: Grzegorz Kucharczyk,
Miłujcie się! 5/2000 → Karty historii Kościoła



 Opanowanie Europy Środ­ko­wej i Wschodniej przez sowieckie ar­mie prące na zachód w pościgu za roz­bi­ty­mi woj­ska­mi III Rze­szy oraz fak­tycz­na ka­pi­tu­la­cja Zachodu wo­bec pla­nów Stalina cał­ko­wi­te­go zdo­mi­no­wa­nia (woj­sko­we­go i po­li­tycz­ne­go) Eu­ro­py na wschód od Łaby ozna­cza­ło dla Kościoła dzia­ła­ją­ce­go w Polsce, Cze­cho­sło­wa­cji, Ju­go­sła­wii, Buł­ga­rii, Ru­mu­nii oraz na Wę­grzech po­czą­tek mę­czeń­skiej drogi. Za­nim zo­ba­czy­my, jak wy­glą­dał mark­si­stow­ski „roz­dział Ko­ścio­ła od pań­stwa” w Pol­sce, spróbujmy przed­sta­wić ge­hen­nę ka­to­li­ków w in­nych „brat­nich krajach de­mo­kra­cji lu­do­wych”.

Po­stę­po­wa­nie ko­mu­ni­stów w tych krajach wobec Ko­ścio­ła i wier­nych prze­bie­ga­ło według wzor­ca wy­pró­bo­wa­ne­go już wcze­śniej (zob. wcze­śniej­sze nu­me­ry Mi­łuj­cie się!) w Ro­sji sowieckiej. Z jed­nej stro­ny fizyczna eks­ter­mi­na­cja (mor­der­stwa, dłu­go­let­nie i cięż­kie wię­zie­nia), z dru­giej stro­ny próba we­wnętrz­ne­go roz­bi­ja­nia jed­no­ści Ko­ścio­ła. To po­do­bień­stwo me­tod w wal­ce z Ko­ścio­łem nie po­win­no dzi­wić: lo­kal­ne ko­mu­ni­stycz­ne wła­dze były w więk­szo­ści przy­nie­sio­ne nad Dunaj czy We­łta­wę na ba­gne­tach Ar­mii Czer­wo­nej, na­to­miast tzw. apa­rat bez­pie­czeń­stwa w tych kra­jach był w całości pod kon­tro­lą so­wiec­kiej NKWD.

Ciemna noc w Cze­chach i na Sło­wa­cji

Ko­mu­ni­stycz­ne represje wobec Kościoła w Cze­cho­sło­wa­cji roz­po­czę­ły się już w latach 40. In­ten­cje były jasne i czytelne: należy wy­ma­zać z du­cho­we­go oblicza Cze­chów i Sło­wa­ków wszelkie ślady ka­to­li­cy­zmu. Wszak w lutym 1948 r. se­kre­tarz generalny Komunistycznej Par­tii Cze­cho­sło­wa­cji, Rudolf Slansky, za­de­kla­ro­wał, że wła­śnie Ko­ściół ka­to­lic­ki jest „ostatnim i naj­nie­bez­piecz­niej­szym wro­giem” dla wszyst­kich cze­cho­sło­wac­kich ko­mu­ni­stów.

Pierw­sze cio­sy pa­dły w kie­run­ku Ko­ścio­ła na Sło­wa­cji (katolicyzm na Słowacji od wieków był sil­niej­szy niż w Cze­chach). Już w roku 1945 aresz­to­wa­no bi­sku­pa spi­skie­go Jana Vojtaszka (w chwili aresz­to­wa­nia miał ponad 70 lat) i bi­sku­pa su­fra­ga­na traw­skie­go Mi­cha­ła Bu­zal­kę. W po­ka­zo­wych pro­ce­sach po­li­tycz­nych na po­cząt­ku lat 50. zostali skazani od­po­wied­nio na 24 lata wię­zie­nia oraz na do­ży­wo­cie. W maju tego sa­me­go roku de­kre­tem ko­mu­ni­stycz­nych władz ode­bra­no sło­wac­kie­mu Ko­ścio­ło­wi 1800 pro­wa­dzo­nych przez nie­go szkół po­wszech­nych i oko­ło 80 po­nad­pod­sta­wo­wych. Uwię­zio­no rów­nież przy­wód­ców świeckiej opo­zy­cji de­kla­ru­ją­cej swo­je przy­wią­za­nie do ka­to­li­cy­zmu (m.in. Mi­lo­sa Bu­ga­ra, Pavla Car­no­gur­skie­go, Jana Kempnego).

Trwające prze­śla­do­wa­nia Ko­ścio­ła w Cze­cho­sło­wa­cji wy­wo­ła­ły zde­cy­do­wa­ną reakcję jego pa­ste­rzy. 18 czerw­ca 1949 r. ar­cy­bi­skup Pra­gi, Josef Be­ran, wy­sto­so­wał apel do ka­to­li­ków cze­skich i sło­wac­kich, by wy­trwa­li w wierności Chry­stu­so­wi pod­czas prze­śla­do­wań. Karą za to była na­stęp­ne­go dnia na­paść ko­mu­ni­stycz­nej bez­pie­ki na pro­wa­dzo­ną przez ar­cy­bi­sku­pa Berana pro­ce­sję Bo­że­go Ciała w Pradze. Na tym jed­nak się nie skoń­czy­ło. Praski ar­cy­bi­skup, który wcze­śniej był wię­zio­ny przez hi­tle­row­ców w obozie kon­cen­tra­cyj­nym w Da­chau, został osa­dzo­ny przez ko­mu­ni­stycz­ne władze Cze­cho­sło­wa­cji w aresz­cie do­mo­wym. Od 1951 r. areszt ten za­mie­nio­no na więzienie. W więzieniu arcybiskup Beran prze­by­wał dwa­na­ście lat. Bez wytoczenia mu pro­ce­su – a więc tym samym bez wyroku! W 1963 r. czescy komuniści wy­pu­ści­li cze­skie­go prymasa z więzienia, ogła­sza­jąc dla niego „amne­stię” (w cu­dzy­sło­wie, po­nie­waż na ar­cy­bi­sku­pie Pra­gi nie cią­żył żaden wyrok, na­wet z żad­ne­go sfin­go­wa­ne­go procesu – gdyż na­wet tego ostatniego ko­mu­ni­ści nie zde­cy­do­wa­li się za­in­sce­ni­zo­wać). Jesz­cze w latach 50. (w roku 1954) do wię­zie­nia wtrą­co­no ko­lej­nych hierarchów: arcybiskupa Oło­muń­ca Jó­ze­fa Ma­to­chę (wię­zio­ny bez procesu) oraz bi­sku­pów Ste­fa­na Troch­tę (ska­za­ny w po­ka­zo­wym procesie na 25 lat wię­zie­nia) i Am­bro­że­go Lazika.

Początek lat 50. to szczyt komunistycznego terroru wy­mie­rzo­ne­go w Kościół w Cze­cho­sło­wa­cji. W nocy z 13 na 14 kwietnia 1950 r. bez­pie­ka wdarła się do wszyst­kich klasz­to­rów mę­skich na te­re­nie tego kra­ju. Do wię­zie­nia wtrą­co­no wów­czas po­nad dwa ty­sią­ce za­kon­ni­ków z 260 klasz­to­rów (do­ce­lo­wo umiesz­czo­no ich w tzw. klasz­to­rach kon­cen­tra­cyj­nych). Po­dob­ną akcję zor­ga­ni­zo­wa­no ty­dzień później (noc z 21 na 22 kwiet­nia 1950 r.) wo­bec klasz­to­rów żeńskich. Za­mknię­to wów­czas 750 klasz­to­rów, a do cięż­kich obo­zów pracy wy­sła­no nie­mal 11 ty­się­cy za­kon­nic. Ponad po­ło­wa z nich nie prze­ży­ła tej ko­mu­ni­stycz­nej „re­edu­ka­cji przez pra­cę”...

Ko­mu­ni­stycz­na wła­dza prze­śla­do­wa­ła również działający na te­re­nie Cze­cho­sło­wa­cji Ko­ściół greckoka­to­lic­ki (jego dzia­łal­ność kon­cen­tro­wa­ła się we wschod­niej Słowacji). Wtrą­co­no do więzienia dwóch bi­sku­pów unic­kich: Pavla Gojdica (ska­za­ny na do­ży­wo­cie) i Va­sy­la Hupkę. Na wzór to­czą­ce­go się równolegle na rzą­dzo­nej przez So­wie­tów Ukrainie prze­śla­do­wa­nia uni­tów przy­mu­sem fi­zycz­nym pró­bo­wa­no zmu­sić grec­ko­ka­to­lic­kie du­cho­wień­stwo i wier­nych do przyj­mo­wa­nia pra­wo­sła­wia. Jednak skutek tych starań był marny. Ledwie 26 z 267 księ­ży unic­kich pra­cu­ją­cych w Cze­cho­sło­wa­cji zde­cy­do­wa­ło się zerwać jedność z Oj­cem Świę­tym.

Komuniści cze­cho­sło­wac­cy sięgnęli rów­nież do innych metod, wykorzystywanych już wcze­śniej przez bol­sze­wi­ków w Rosji. Or­ga­ni­zo­wa­no więc roz­bi­jac­kie ru­chy, zmie­rza­ją­ce jakoby do „od­no­wy” Ko­ścio­ła w Cze­cho­sło­wa­cji i „za­pro­sze­nia” go do współ­pra­cy z „lu­do­wym pań­stwem”. W istocie cho­dzi­ło o pró­bę roz­bi­cia Ko­ścio­ła od we­wnątrz. Ko­mu­ni­stycz­na bez­pie­ka po­wo­ła­ła więc do ży­cia w tym celu tzw. Po­ko­jo­wy Ruch Du­cho­wień­stwa „od­ci­na­ją­cy się od kon­fron­ta­cyj­nego wo­bec lu­do­we­go pań­stwa za­cho­wa­nia się hie­rar­chii”.

          Opi­su­jąc czasy naj­więk­sze­go nasilenia wal­ki ko­mu­ni­stów z Ko­ścio­łem w Czechach i na Sło­wa­cji (lata 50. i 60.), kar­dy­nał Jan Chry­zo­stom Ko­rec na­pi­sał te wy­mow­ne sło­wa: „Noc je­dy­na w cią­gu ty­sią­ca lat chrze­ści­jań­stwa w Sło­wa­cji i w Cze­chach. Noc, pod­czas któ­rej nasi współ­ro­da­cy, po­gar­dza­jąc hi­sto­rią i jej du­cho­wym prze­sła­niem, uczy­ni­li to, co nie przy­szło na myśl ani Ta­ta­rom, ani pań­stwu tu­rec­kie­mu, ani ni­ko­mu in­ne­mu przez dłu­gie, dłu­gie dzie­je na­sze­go spo­łe­czeń­stwa i narodu”.

          Ko­ściół w Cze­cho­sło­wa­cji, na sku­tek zor­ga­ni­zo­wa­nej walki prze­ciw nie­mu pod­ję­tej przez ko­mu­ni­stycz­ne pań­stwo, stał się rze­czy­wi­ście Ko­ścio­łem ka­ta­kumb XX wie­ku. Po­dob­nie jak pierw­si chrze­ści­ja­nie, rów­nież ka­to­li­cy na po­łu­dnie od na­szych gra­nic aż do po­cząt­ku lat 90. mu­sie­li ukry­wać swo­ją przy­na­leż­ność do Ko­ścio­ła. Ale ten Ko­ściół, po­zo­sta­ją­cy w jed­no­ści z na­stęp­cą św. Pio­tra, trwał. Pa­pież Pius XII udzie­lił w 1949 r. bi­sku­pom cze­skim oraz sło­wac­kim spe­cjal­ne­go peł­no­moc­nic­twa do taj­ne­go wy­świę­ca­nia bi­sku­pów i ka­pła­nów. Tak wy­świę­ce­ni księ­ża nie no­si­li su­tann, po­dej­mo­wa­li pra­cę (czę­sto bar­dzo cięż­ką) tak jak lu­dzie świec­cy, ale po­zo­sta­wa­li ka­pła­na­mi Je­zu­sa Chry­stu­sa. To z ich gro­na – spośród ludzi, któ­rzy za­zna­li mę­czeń­stwa dnia co­dzien­ne­go, wyszli pa­ste­rze od­ra­dza­ją­ce­go się na po­cząt­ku lat 90. (sta­ło się to moż­li­we dopiero na sku­tek upad­ku re­żi­mu ko­mu­ni­stycz­ne­go w Cze­cho­sło­wa­cji na prze­ło­mie 1989 i 1990 r.) Ko­ścio­ła w Cze­chach i na Słowacji.

         Dość wspo­mnieć, że obec­ny Pry­mas Czech, ar­cy­bi­skup Pragi kar­dy­nał My­lo­slav Vlk, przez wiele lat wy­ko­ny­wał prace fi­zycz­ne jako zwy­kły ro­bot­nik, po­zo­sta­jąc jed­nym z „ka­pła­nów w ukryciu”. Na­to­miast autor przy­to­czo­nych słów o ciem­nej nocy ko­mu­ni­stycz­ne­go ter­ro­ru, Jan Chry­zo­stom Korc (kar­dy­nał i ar­cy­bi­skup Ni­try na Sło­wa­cji), w wie­ku 27 lat (tzn. w 1951 r.) zo­stał po­ta­jem­nie kon­se­kro­wa­ny na bi­sku­pa. By móc otwar­cie spra­wo­wać swój pa­ster­ski urząd, bi­skup Korc mu­siał cze­kać jesz­cze nie­mal 40 lat. Po­dob­nie jak póź­niej­szy pry­mas Czech, rów­nież on pra­co­wał przez ten cały czas (bę­dąc bi­sku­pem) jako ro­bot­nik fi­zycz­ny (m.in. jako ma­ga­zy­nier i me­cha­nik na­pra­wia­ją­cy win­dy). W 1960 r. zo­stał ska­za­ny, jako „zdraj­ca oj­czy­zny”, na 12 lat wię­zie­nia. W za­ostrzo­nym ry­go­rze wię­zien­nym prze­by­wał do roku 1968.

          Takich przy­kła­dów jak ten moż­na by podawać dzie­siąt­ki. Nie brak było przy­kła­dów he­ro­icz­ne­go, a tak mało zna­ne­mu świa­tu trwa­nia Ko­ścio­ła za że­la­zną kur­ty­ną, ze­pchnię­te­go do współ­cze­snych ka­ta­kumb w wierności Chry­stu­so­wi i Jego Na­miest­ni­ko­wi. Kar­dy­nał Vlk, wspo­mi­na­jąc czas pró­by Ko­ścio­ła w Cze­cho­sło­wa­cji, pod­czas ciem­nej nocy ko­mu­ni­stycz­ne­go ter­ro­ru, na­pi­sał: „Re­żim po­zba­wił Ko­ścio­ła wszyst­kie­go. Do­zna­li­śmy więc praw­dzi­wej bie­dy. Po­zna­li­śmy, że Ko­ściół może też ist­nieć w bie­dzie... Fakt, że nie mie­li­śmy bi­sku­pów, spra­wiał, że wie­rzą­cy rze­czy­wi­ście sza­no­wa­li bi­sku­pów i całe lata mo­dli­li się o ich powrót lub o no­mi­na­cje no­wych pa­ste­rzy Ko­ścio­ła. Prze­śla­do­wa­nie wy­kształ­ci­ło też w nas głę­bo­ki sza­cu­nek wo­bec pierwszego bi­sku­pa Ko­ścio­ła, Ojca Świętego. To był dla nas czę­sto je­dy­ny biskup, po pro­stu nasz bi­skup. Nie mogliśmy się z nim spo­tkać, ale tym bardziej in­te­re­so­wa­ło nas wszyst­ko, co go do­ty­czy­ło”.

           Te modlitwy cierpiącego Ko­ścio­ła w Czechach i na Słowacji zo­sta­ły wysłuchane. W 1990 r. z apo­stol­ską pielgrzymką przybył do Cze­cho­sło­wa­cji Ojciec Święty Jan Paweł II. Rozpoczęło się odrodzenie Ko­ścio­ła katolickiego u naszych po­łu­dnio­wych sąsiadów.

Tragedia Kościoła na Wę­grzech

To, co czekało węgierski Kościół, zapowiadały najdobitniej słowa, jakie wypowiedział w styczniu 1948 r. komunistyczny dyktator Węgier, Ma­ty­as Rakosi: „Musimy położyć kres sytuacji, w której największe sku­pi­ska wrogów ludu kryją się pod płasz­czy­kiem Kościołów, przede wszyst­kim zaś – w Kościele rzym­skoka­to­lic­kim”.

Najpierw jed­nak wę­gier­scy ko­mu­ni­ści za­trosz­czy­li się o to, by ślady ty­siąc­let­niej, ka­to­lic­kiej prze­szło­ści Wę­gier jako ka­to­lic­kie­go kraju znik­nę­ły z obec­nej w sfe­rze pu­blicz­nej sym­bo­li­ki na­ro­do­wej. Z godła na­ro­do­we­go Wę­gier usu­nię­to więc ko­ro­nę św. Stefana – sym­bol nie tyl­ko wę­gier­skiej pań­stwo­wo­ści, ale rów­nież chrze­ści­jań­skiej toż­sa­mo­ści tego na­ro­du (św. Ste­fan I – król Wę­gier, współ­cze­sny na­sze­mu Bo­le­sła­wo­wi Chro­bre­mu i jed­no­cze­śnie jego wę­gier­ski od­po­wied­nik, gdy cho­dzi o za­słu­gi w budowie pań­stwa i opie­kę nad Ko­ścio­łem). Sym­bol ko­ro­ny świę­te­go za­ło­ży­cie­la wę­gier­skiej pań­stwo­wo­ści za­stą­pio­no czer­wo­ną, ko­mu­ni­stycz­ną gwiaz­dą.

W spo­sób naj­bar­dziej dra­ma­tycz­nie za­po­wiedź „krwa­we­go Ma­cie­ja” (taki wy­mow­ny przy­do­mek zyskał so­bie wspo­mnia­ny Rakosi) spraw­dzi­ła się wobec pry­ma­sa Wę­gier, kar­dy­na­ła Jozse­fa Mind­szen­ty­ego. Ar­cy­bi­skup Ostrzy­ho­mia od początku nie miał złu­dzeń co do intencji no­wych, ko­mu­ni­stycz­nych władz. „Stu­dia hi­sto­rycz­ne rychło na­uczy­ły mnie, że wszel­ki za­war­ty (z ko­mu­ni­sta­mi) kom­pro­mis przy­dat­ny jest tylko im sa­mym” – pi­sał. Wę­gier­scy ko­mu­ni­ści słusz­nie więc upa­try­wa­li w pry­ma­sie Wę­gier swo­je­go naj­bar­dziej bez­kom­pro­mi­so­we­go prze­ciw­ni­ka.

26 grud­nia 1948 r. ko­mu­ni­stycz­na bez­pie­ka aresz­to­wa­ła kar­dy­na­ła Mind­szen­ty­ego. Kar­dy­nał, prze­czu­wa­jąc swo­je uwię­zie­nie i tor­tu­ry, ja­kim może zo­stać pod­da­ny, zo­sta­wił dla swo­ich naj­bliż­szych współ­pra­cow­ni­ków pi­sem­ną de­kla­ra­cję. Oświad­czał w niej, że od mo­men­tu jego ewen­tu­al­ne­go aresz­to­wa­nia żadna z de­kla­ra­cji, żad­ne oświad­cze­nie, ja­kie po za­ist­nie­niu ta­kie­go fak­tu zło­ży (a wła­ści­wie: zo­sta­nie zmu­szo­ny zło­żyć), nie może być in­ter­pre­to­wa­ne jako zło­żo­ne bez przy­mu­su i z nie­skrę­po­wa­nej woli.

Prze­czu­cie nie omy­li­ło kar­dy­na­ła Mind­szen­ty­ego. Zo­stał pod­da­ny pod­czas śledz­twa okrut­nym tor­tu­rom (jed­na z lżej­szych po­le­ga­ła na prze­słu­chi­wa­niu go non stop przez parę ty­go­dni). Pod­czas zor­ga­ni­zo­wa­ne­go póź­niej po­ka­zo­we­go pro­ce­su pry­mas Wę­gier został zmu­szo­ny do od­czy­ta­nia na sali są­do­wej wła­snej „sa­mo­kry­ty­ki” (m.in. „przy­zna­wał” się w niej do prze­my­tu de­wiz) oraz kry­ty­ki pod ad­re­sem Sto­li­cy Apo­stol­skiej. Ci wszy­scy (w tym Oj­ciec Świę­ty), któ­rzy zna­li wcze­śniej­szą de­kla­ra­cję kar­dy­na­ła Mind­szen­tyego, do­brze wie­dzie­li, co są­dzić o tym „przy­zna­niu się do winy”.

Prymas Węgier został ska­za­ny na karę do­ży­wot­nie­go wię­zie­nia. W ślad za nim do wię­zie­nia wtrą­co­no i in­nych wę­gier­skich bi­sku­pów (m.in. w 1951 r. ar­cy­bi­sku­pa z Ka­lo­czy, Joz­se­fa Gro­sza). Mię­dzy 1945 a 1951 ro­kiem ko­mu­ni­ści na Wę­grzech wię­zi­li 6 bi­sku­pów i 156 księ­ży. Tylko w czerw­cu i lipcu roku 1950 wę­gier­ska bez­pie­ka uwię­zi­ła 3820 za­kon­ni­ków i za­kon­nic, za­my­ka­jąc 53 zgro­ma­dze­nia za­kon­ne. Ko­mu­ni­stycz­ny dyk­ta­tor, Ra­koc­si, nie ukry­wał przy tym, że li­czył na to, iż jego wzór „roz­dzia­łu” Ko­ścio­ła od pań­stwa zo­sta­nie prze­ję­ty przez to­wa­rzy­szy i w in­nych „de­mo­kra­cjach lu­do­wych”. Po­dob­no miał ra­dzić Bie­ru­to­wi (przy­wód­ca PRL-u, od­po­wie­dzial­ny za uwię­zie­nie Pry­ma­sa Ty­siąc­le­cia), że to, co ro­bią ko­mu­ni­ści w Pol­sce, nie jest wy­star­cza­ją­co sku­tecz­ne: „Po­wie­dzia­łem im, że to, co ro­bią, czy­nią zły­mi me­to­da­mi i po­win­ni wresz­cie za­cząć dzia­łać moją me­to­dą, tj. aresz­to­wać jed­ne­go dy­gni­ta­rza Ko­ścio­ła i prze­ku­pić resz­tę. Oto wszyst­ko, co na­le­ży zro­bić”.

Nie uda­ło się jed­nak ko­mu­ni­stom znisz­czyć w spo­łe­czeń­stwie wę­gier­skim le­gen­dy „że­la­zne­go pry­ma­sa”. Gdy w 1956 r. wy­bu­chło na Wę­grzech an­ty­ko­mu­ni­stycz­ne po­wsta­nie, jednym z pierw­szych czy­nów po­wstań­ców było uwol­nie­nie z wię­zie­nia kar­dy­na­ła Mind­szen­ty­ego. Ten zaś ca­łym swo­im au­to­ry­te­tem po­parł wy­si­łek Wę­grów wyzwolenia się spod ko­mu­ni­stycz­ne­go jarzma. Po roz­je­cha­niu nie­pod­le­gło­ścio­wych aspi­ra­cji na­ro­du węgierskiego przez so­wiec­kie czołgi kardynał zna­lazł schro­nie­nie w am­ba­sa­dzie ame­ry­kań­skiej w Bu­da­pesz­cie, gdzie przebywał aż do po­cząt­ku lat 70.

          Do dzisiaj postać tra­gicz­ne­go prymasa Węgier należy do na­ro­do­we­go panteonu naszych bra­tan­ków. Nie­przy­pad­ko­wo za jed­no z ważniejszych wydarzeń zwią­za­nych z od­zy­ski­wa­niem przez Wę­gry faktycznej nie­pod­le­gło­ści uzna­je się ofi­cjal­ną re­ha­bi­li­ta­cję kar­dy­na­ła w dniu 7 lutego 1990 r. oraz późniejsze spro­wa­dze­nie jego cia­ła do sto­li­cy węgierskich pry­ma­sów w Ostrzy­ho­miu. W 1990 r. po­wró­ci­ła rów­nież do godła na­ro­do­we­go ko­ro­na św. Stefana. Węgry roz­po­czę­ły trud­ny powrót do swo­ich chrze­ści­jań­skich ko­rze­ni.

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: