Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Uratował mnie cud słońca Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Uratował mnie cud słońca
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 5/2002 → Młodzież



Będę Cię wielbił z całego serca (...)

Bo wielkie było dla mnie Twoje miłosierdzie, a życie moje wyrwałeś

z głębin otchłani (Ps 86)

Kiedy miałem 14 lat, coś złego zaczęło się dziać w moim życiu. Był to okres buntu, który przeżywa chyba każdy, mniej lub bardziej intensywnie. Właśnie porzuciłem służbę lektora i jako „dorosły mężczyzna” postanowiłem zerwać wszelkie kontakty z Kościołem, który był dla mnie wtedy jedynie martwą instytucją. Był to również czas fascynacji dosyć „drapieżną” subkulturą punkowców. Zacząłem ubierać się inaczej: ciężkie wojskowe buty z różnokolorowymi sznurówkami, porwane spodnie z podwiniętymi nogawkami, naszywki przypinane agrafkami do ciemnych swetrów i skór. Zapuściłem długie włosy, których przepisowo, zbyt często nie czesałem. Słuchałem bardzo specyficznej, ostrej muzyki punk-rockowej, która zresztą jest doskonałym nośnikiem niezbyt chrześcijańskiej filozofii. Streścić ją można w kilku wyrazach – swoboda i totalne „olewanie” wszystkiego.

Naprawdę niebezpiecznie zaczęło się robić wtedy, gdy w grę weszły używki – początkowo piwo i papierosy, do których szybko dołączyło tanie wino, a także tzw. miękkie narkotyki – skuny i haszysz. Przez okres dwóch lat zmieniłem się nie do poznania. Rodzice przestali być dla mnie bliskimi osobami, a stali się wrogami. Do dzisiaj pamiętam bardzo głośne kłótnie, które kończyły się zazwyczaj płaczem bezsilnej mamy. Do domu przychodziłem tylko jeść i spać, a i to nie zawsze. Nałogów miałem bardzo wiele, także takich, o których po prostu wstydzę się pisać. W szkole było coraz gorzej. Moje wagary trwały po dwa tygodnie; średnia ocen 5,3 do 2,8...

Ciekawe jest jednak to, że na swój sposób zawsze wierzyłem w Boga i teraz widzę wyraźnie, że cały czas podświadomie Go szukałem, a On nigdy nie przestał mnie wołać. Przeczytałem nawet całe Pismo Święte, a po namowach mojej dziewczyny skorzystałem ze spowiedzi. Jezus dał mi wtedy prawdziwe uczucie wolności i radości. Ale sakrament ten nie spowodował we mnie żadnej widocznej przemiany. Jezus próbował dotrzeć do mnie poprzez ewangelizatorów z „Przystanku Jezus” działającego przy „Przystanku Woodstock” (na który uciekłem w nocy przez okno, bez pieniędzy, jedynie z butelką wody i siedmioma suchymi bułkami w plecaku). Msza św., na którą mnie zaprosili, pozostały niezapomniane.

Po Woodstocku było coraz gorzej. Gdy w bolesny dla mnie sposób straciłem dziewczynę, a potem wszystkich kumpli, do akcji wkroczył zły. Pokazał mi, jak bardzo jestem samotny, ile zaciągnąłem długów, jaki jestem – obijany przez dresiarzy, omijany przez przyjaciół – śmieć. Nawet narkotyczna ekstaza zamieniła się w wielkiego „doła”. Moje życie stało się bezsensowne i bezcelowe. Diabeł podsuwał mi myśli samobójcze (gdyby nie moje „amatorskie wykonanie”, odniósłby pełen sukces).

Pamiętam chwilę krótkiej modlitwy zanoszonej w nocy do Jezusa, by wyrwał mnie z tego bagna, bo sam tego nie potrafię. On pochylił się kolejny raz nad brudnym, śmierdzącym grzesznikiem. Jezus jeszcze raz zapukał do mojego serducha. Wujek, wspaniały kapłan-misjonarz (z którym widzę się tylko przez jeden miesiąc w roku), wykorzystał moje zainteresowanie dopiero co ujawnioną III tajemnicą fatimską i podsunął mi „Miłujcie się!”, którego tematem przewodnim były objawienia Maryi w Fatimie.

Wielu opowiada, jak to spotkali Jezusa na rekolekcjach, kursach Nowej Ewangelizacji lub pielgrzymkach czy innych tego typu wydarzeniach, ale – Duch tchnie, kędy chce! Gdy tak leżałem sobie na materacu w moim pokoju, czytając artykuł o „cudzie słońca”, nagle otrzymałem bardzo mocny policzek od Ducha Świętego. To bardzo trudno wytłumaczyć, ale w jednej chwili zrozumiałem, że Jezus naprawdę jest i wszystko inne to „marność nad marnościami”. W Roku Jubileuszowym Jezus Chrystus, sam, w jednej chwili, uczynił coś, co naprawdę wydawało się niemożliwe – zabrał stare życie i dał mi nowe, bez nałogów, strachu, życie „w obfitości”. Teraz wiem, że Jezus jest jedynym, prawdziwym Panem nieba i ziemi – i to Jemu chwała, uwielbienie i cześć na wieki wieków! Jestem pewny, że skoro Jezus Chrystus dokonał czegoś takiego w moim życiu, to może to zrobić również i w Twoim. Jego miłosierdzie jest większe od Twojego grzechu! Tylko zaufaj Mu... i po prostu pozwól się kochać!

Daniel, 19 lat

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: