Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Liberalna walka z „przesądami” Christianity - Articles - Karty historii Kościoła
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Liberalna walka z „przesądami”
   

Autor: Grzegorz Kucharczyk,
Miłujcie się! 3/2003 → Karty historii Kościoła



W jednym z francuskich pociągów zdążających do Paryża rozegrała się pod koniec XIX wieku następująca scena: do przedziału, w którym przy oknie siedział starszy pan, wszedł młody człowiek. Gdy dosiadający się pasażer zauważył, że jego starszy towarzysz podróży odmawia różaniec, skomentował ten fakt słowami: „Ot, ciemnota i zabobon. Wy, staruszku, jeszcze wierzycie w takie bzdury?!”.

Po czym jął przekonywać starszego pasażera o tym, że w epoce błyskawicznego postępu nauk i wynalazczości skończył się czas „zabobonów” (czytaj: praktykowania religii) i „klerykalizmu” (czytaj: wierności Kościołowi). Starszy pan zadeklarował jednak, że pozostanie przy swoim „zacofaniu”, zachęcił jednak postępowego młodego człowieka, by odwiedził go w Paryżu, gdzie młodzieniec mógłby go jeszcze bardziej oświecić o współczesnym postępie nauk. Podał mu wizytówkę. Skonsternowany młody człowiek przeczytał: „Ludwik Pasteur. Instytut Badań nad Szczepionkami. Francuska Akademia Nauk”.

Ta przytaczana niejednokrotnie anegdota trafnie oddaje atmosferę, w jakiej przyszło żyć pod koniec XIX wieku wierzącym katolikom w III Republice Francuskiej. Powszechną w „postępowej” prasie nagonkę na „zabobony” i „klerykalizm”, przeciwstawiane „tradycji republikańskiej” (tzn. wizji państwa pozbawionego jakichkolwiek odniesień do Boga, w którym ludzie wierzący staliby się de facto obywatelami drugiej kategorii) i ostrą, bezpardonową walkę wytoczoną Kościołowi katolickiemu przez Republikę, w której ster rządów należał do różnych odcieni liberałów, socjalistów i radykałów, łączyła wspólna nienawiść do wszelkich przejawów obecności wiary katolickiej w życiu publicznym Francji.

Stąd taki gwałtowny sprzeciw wobec wzniesienia wotywnej bazyliki Najświętszego Serca Pana Jezusa (Sacré-Coeur) w Paryżu (por. ostatni numer Miłujcie się!). Jak wiemy, w tym przypadku wysiłki wrogów Kościoła okazały się bezskuteczne. Nie ustawały jednak wysiłki zmierzające do dechrystianizowania Francji za pomocą innych metod. Główny atak poszedł na szkolnictwo, tzn. przeciw obecności i wpływowi Kościoła na sposób edukowania i wychowywania kolejnych pokoleń młodych Francuzów. Rządzący III Republiką doskonale zdawali sobie sprawę z faktu, że przyszłość Francji w dużej mierze rozstrzygnie się w sercach młodych Francuzów.

Od początku lat 80. XIX wieku liberalna i socjalistyczna większość we francuskim parlamencie przeforsowała cały szereg ustaw, które odsunęły Kościół katolicki od szkolnictwa publicznego. Oficjalnie nazywano to „wolnością szkolnictwa”. Co ona w rzeczywistości oznaczała, jak ją rozumiał rząd, bez żadnych wątpliwości wyjaśniają słowa ministra oświaty, Aristide’a Brianda (socjalisty, który po I wojnie światowej, jako francuski minister spraw zagranicznych, zostanie laureatem Pokojowej Nagrody Nobla), który w 1912 roku w okólniku skierowanym do nauczycieli pisał: „Wyrzućcie Chrystusa ze szkół. Wyrzuciliśmy go już z wojska, marynarki, ze szpitali i ochronek, wyrzućcie go więc i wy z serc dzieci. Musimy wyrzucić Chrystusa z całego państwa”.

Zgodnie z tymi wytycznymi dokonywano na przykład cenzury (gdzie liberalne hasła o wolności druku?!) szkolnych podręczników, tak aby wymazać z nich wszelkie wzmianki o katolickiej tożsamości Francji i kulturowym wkładzie Kościoła katolickiego w jej przeszłość. Najlepiej zaś (rzecz jasna, z punktu widzenia rządzących III Republiką), jeśli zabieg ten był dokonywany na możliwie jak najwcześniejszym etapie nauczania. Tak więc u progu XX wieku z przeznaczonych dla najmłodszych dzieci elementarzowych czytanek, w których objaśniano przymiotnik „grand” („wielki”), wycofano dotychczas obecne zdanie: „Dieu est grand” („Bóg jest wielki”) i zastąpiono zdaniem: „La France est grande” („Francja jest wielka”). Podobnie uczyniono z elementarzowymi opisami najważniejszych zabytków Francji, z których wykreślono wzmianki o największych francuskich katedrach (np. paryskiej Notre Dame).

Praktyczne zastosowanie liberalnych haseł o wolności

Jednocześnie starano się podciąć ekonomiczne podstawy funkcjonowania Kościoła we Francji. Co ciekawe, te drakońskie fiskalne prawa forsowali w parlamencie liberałowie, z zasady opowiadający się za niskimi podatkami i równością wszystkich wobec prawa. Te zasady jednak nie miały się stosować do Kościoła.

W 1884 roku uchwalono prawo (tzw. prawo o powiększeniu), które nakładało na katolickie zakony – oprócz podatków płaconych przez wszystkich innych Francuzów – dodatkowy podatek w wysokości 4% od „dochodów”. Dodatkowo ustawa ta obkładała zakony drakońskim 25-procentowym podatkiem od „dziedziczenia”, co w praktyce oznaczało, że każdy zgon zakonnika lub zakonnicy musiał być zgłaszany władzom państwowym, a podatek miał być uiszczany nie przez zakon, w którym zakonnik czy zakonnica żyli, ale osobno przez wszystkie domy zakonne!

O co w praktyce chodziło, pokazuje przykład sióstr miłosierdzia, które po śmierci jednej ze swoich współsióstr musiały wysłać do władz państwowych ok. 800 pisemnych zawiadomień o jej zgonie, a podatek od „odziedziczenia” po niej przedmiotów został wyznaczony przez państwo w wysokości 2 280 franków, przy czym wartość tych przedmiotów wyceniono na 2 300 franków!

O bezwzględności władz Republiki świadczyła również następująca historia: pod koniec lat 90. XIX wieku siostry miłosierdzia na prośbę francuskiego rządu udały się do Sudanu, by opiekować się tam francuskimi obywatelami, którzy cierpieli z powodu szalejącej w tym kraju epidemii żółtej febry. Zakonnice podjęły się tej misji jako bezinteresownego dzieła miłosierdzia. Podczas pobytu w Sudanie zmarło 12 z nich. Jaka była wdzięczność Republiki? Bezwzględne zastosowanie prawa z 1884 roku – siostry musiały zapłacić 20 tysięcy franków za „dziedziczenie dóbr” po zmarłych w Sudanie zakonnicach.

Kolejny rozdział w walce III Republiki z Kościołem katolickim otwierało uchwalone w 1901 r. tzw. prawo o stowarzyszeniach. Całkowicie restrykcyjne wobec katolików, ponieważ nakładające na istniejące we Francji zakony obowiązek uzyskania państwowej rejestracji (czyli zgody na swoje funkcjonowanie). Brak takiej rejestracji oznaczał zakaz działalności dla zakonu i usunięcie go z terytorium Francji. Dodajmy, że ustawa ta łamała zasadę o niedziałaniu prawa wstecz, ponieważ obowiązek ubiegania się o zgodę urzędnika na dalsze istnienie spadał również na zakony istniejące we Francji na długo przed 1901 rokiem (w praktyce na wszystkie). Autorom tego restrykcyjnego prawa chodziło również o wywołanie podziału wewnątrz francuskiego Kościoła – część bowiem kongregacji zwróciła się do władz o rejestrację, część nie podjęła tego kroku (wychodząc z założenia o wewnętrznej niegodziwości tej ustawy lub będąc pewnymi, że i tak nie uzyskają „rejestracji” – jak na przykład jezuici, będący od wieków ulubionym celem ataków wszystkich „przyjaciół postępu”).

Również benedyktyni ze słynnego opactwa w Solesmes – głównego ośrodka odnowy benedyktyńskiej duchowości w XIX wieku, nie starali się o rejestrację. Opat tego klasztoru, Dom Delatte, na pytanie, dlaczego poprzez odmowę ubiegania się o rejestrację naraża swoich współbraci na wygnanie, odpowiedział: „Dom zakonny, podobnie jak ojczyzna obywateli, istnieje tylko dzięki wolności. A ponieważ synowie św. Benedykta są najstarszymi z mnichów, zobowiązani są nieść swoim braciom wsparcie i przykład”.

Na wygnanie, oprócz benedyktynów z Solesmes, zostali zmuszeni udać się ich współbracia z niedawno odrestaurowanych klasztorów w Ligugé, Saint-Maur oraz Saint-Vandrille. Za każdym razem do stacji kolejowej odprowadzały ich tłumy wiernych, którzy krzyczeli: „Niech żyje wolność!” – wolność wyznania, wolność wyboru życia zakonnego jako drogi życiowej – a więc wolność, która nie mieściła się w rozumieniu rządzących III Republiką.

Ci ostatni rozumieli ją przede wszystkim jako „wolność od Boga” (tzn. nieskrępowane niczym występowanie przeciw Bogu), a nie jako „wolność do Boga”. Bardzo istotny wpływ na takie rozumienie tego słowa, jak i na cały przebieg walki III Republiki z Kościołem, miał fakt zdominowania w tamtym czasie (przełom XIX i XX wieku) francuskich elit rządzących przez masonerię. Wszystkie francuskie rządy, które tak bezwzględnie realizowały antykościelne ustawodawstwo, w zdecydowanej większości składały się z masonów. Bez cienia przesady można powiedzieć, że największym klubem parlamentarnym III Republiki był „klub masonerii”. W lożach spotykali się ci, których dzieliła przynależność partyjna (liberałowie, radykałowie, socjaliści), ale łączyło ich przywiązanie do „republikańskich tradycji”, każących podejmować walkę z ludźmi wierzącymi.

Masoneria daje wytyczne, rząd je realizuje

Trudno tutaj mówić o spiskowej teorii dziejów, skoro sama masoneria nie kryła swojego entuzjastycznego poparcia dla polityki zmierzającej do niszczenia katolickiej tożsamości Francji. Gdy w 1899 roku po raz pierwszy pod obrady francuskiego parlamentu trafił projekt znanej już nam ustawy „o stowarzyszeniach”, loża masońska z Saint-Germain-en-Laye w swoim oficjalnym biuletynie wydała następujące oświadczenie: „Loża popiera kroki podjęte dotychczas przeciw zakonom i liczy na energię rządu, że wobec tych szkodliwych stowarzyszeń, istniejących wbrew naturze i wbrew prawu, a powstających na terytorium Republiki, podejmie niezbędne kroki”.

Jednocześnie, w tym samym oświadczeniu, masoni nakreślili niejako wytyczne polityki dla kolejnych francuskich rządów: „Loża popiera również – wyrażając żal, że państwo nie zdobyło monopolu w zakresie nauczania – dobroczynne prawa, które wykluczać będą z pełnienia funkcji publicznych, cywilnych i wojskowych osoby uformowane przez edukację pozostającą w gestii zakonów. Loża pozdrawia rząd obrony republikańskiej i liczy na to, że zrealizuje on te reformy przez wzgląd na żywotny interes ogółu. Jest ona pewna, że francuska masoneria nie zaniedba niczego, aby zadanie to stało się łatwiejsze do wykonania”.

Program został więc jasno nakreślony: dokończenie usuwania obecności Kościoła ze szkolnictwa i czystka państwowych urzędów z „klerykalnego elementu” (czytaj: ludzi wierzących). Egzekutorem tego programu stał się Emil Combes, który w czerwcu 1902 roku został nowym premierem Francji. Combes w latach swojej młodości uczęszczał do duchownego seminarium w południowofrancuskim Albi. Nie został jednak dopuszczony do święceń kapłańskich. Następnie zaś swoją drogę życiową związał z masonerią, dzięki której pokonywał kolejne stopnie kariery politycznej – od posła w parlamencie do premiera. Jak już wspomnieliśmy, rząd pod jego kierownictwem przystąpił do realizacji programu sformułowanego w lożach.

Przede wszystkim przystąpiono do bezwzględnej walki z katolickimi zakonami. Combes zinterpretował prawo z 1901 roku w ten sposób, że nakładać miało ono obowiązek „rejestracji” nie tylko samych zakonów, ale także ich budynków (nie wyłączając świątyń) oraz prowadzonych przez nie instytucji i zakładów naukowych. Odtąd więc, w świetle obowiązującego we Francji prawa wszystkie budynki kościelne stawały się właściwie własnością państwa, które w następnej kolejności zezwalało na używanie ich przez Kościół. Odmowa „rejestracji” oznaczała więc de facto konfiskatę wszystkich budynków kościelnych.

27 czerwca 1902 r. rząd Combes´a podjął decyzję o natychmiastowym zamknięciu wszystkich dotąd niezarejestrowanych „placówek kościelnych”. Oznaczało to zamknięcie w całej Francji setek klasztorów i prowadzonych przez zakony (a więc: prywatnych) szkół. Liberalne państwo przystąpiło do egzekwowania tego prawa (łamiącego deklarowane przez liberałów zasady wolności sumienia i prywatnej własności) z całą bezwzględnością. Zakonnicy i zakonnice byli usuwani ze swoich klasztorów przy pomocy policji i wojska.

W obronie prześladowanej religii wystąpili wierni. Na terenie całej Francji (a zwłaszcza w takich tradycyjnie bardzo katolickich prowincjach, jak Bretania czy Wandea) doszło do antyrządowych demonstracji. Ludzie próbowali przeszkodzić brutalnemu usuwaniu katolickich zakonów i zamykaniu prowadzonych przez nie szkół. Działo się tak m.in. w Landernau, Ploudaniel, Folgoat, Pont-Croix, Saint-Meen, Roscoff. Ponownie z ust tysięcy ludzi wierzących rozlegał się okrzyk: „Wolność! Wolność!”.

Ta jednak, w liberalnym, opanowanym przez masonów państwie, nie miała być udziałem ludzi wierzących. Co do tego żadnych wątpliwości nie pozostawił premier Combes, który podczas debaty parlamentarnej, w której był interpelowany przez katolickich deputowanych w sprawie bezwzględnej walki rządu z Kościołem i katolickim szkolnictwem, odpowiedział: „Rząd jest zdecydowany, mając w ręku prawo, złamać każdy opór. Wsparty jest ponadto skupioną wokół niego większością w dwóch Izbach, co w dziedzinie polityki religijnej zapewni triumf ducha rewolucji”.

Grzegorz Kucharczyk

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: