Articles for Christians at TrueChristianity.Info. O nowym człowieku i nowej seksualności Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
O nowym człowieku i nowej seksualności
   

Autor: Jan Bilewicz,
Miłujcie się! 4/2003 → Młodzież



Cześć! Kiedyś w jednym z listów napisałem, że współżycie seksualne może być ucztą duchową. „Co masz na myśli?” – zapytał ktoś. – „Co to znaczy?”

Współżycie seksualne może – miałem na myśli – sycić głębokie duchowe potrzeby człowieka: jedności, obdarowania, zawierzenia, przynależności, miłości. Mówię o rzeczach duchowych, zgoda? Dla niektórych ludzi współżycie seksualne jest wybitnie zdarzeniem duchowym, przynoszącym poczucie spełnienia i prawdziwe szczęście. Uczta duchowa!

Ale – z drugiej strony – z kobietą można się spotkać tylko po to, aby podniecić się seksualnie, a potem przy pomocy jej ciała zaspokoić to podniecenie. Koniec. Kropka. Dla niektórych jest to zdarzenie czysto fizjologiczne: zaspokojenie instynktu, uśmierzenie napięcia seksualnego czy nałogu. Nie potrafią inaczej... Dlaczego?

Co innego znaczy spełnienie seksualne, a co innego zaspokojenie seksualne. Również szczęście to nie chwila przyjemności, choćby nawet tych chwil było wiele. (Przyjemność, jeśli wynika z grzechu, odbiera szczęście). Szczęście w ogóle nie wynika z przyjemności. Wynika z miłości. Miłość zaś – to z całą pewnością – nie podniecenie się. To się nazywa pożądaniem. Pożądanie – z kolei – jest przeciwieństwem miłości.

Normy etyczne

i fizjologiczne

Współczesna zdechrystianizowana „kultura popularna” nie docenia seksu. Nie widzi wielkości, wartości, piękna seksualności człowieka. (Dokładnie tak! Popatrz nie na ilość, ale na jakość). Przeciwnie – banalizuje ją, spłyca, wulgaryzuje, prymitywizuje, aż do zrównania z kopulacją zwierząt. Pokazuje jakąś monstrualną karykaturę sfery niezwykle ważnej i pięknej. Ma się wrażenie, że tę „kulturę” tworzą ludzie, którzy w swoim rozwoju psychoseksualnym zatrzymali się przeciętnie na etapie wczesnego dojrzewania. (Ich odpowiedzialność – nawiasem mówiąc – znajduje się także na tym poziomie).

Dobrą ilustracją tego głębokiego niedorozwoju psychoseksualnego są porady seksuologów udzielane w różnych bulwarowych czasopismach. Chodzi mi o udzielających porad, a nie proszących o nie. Owi panowie i panie mają sporą wiedzę na temat fizjologii człowieka, no, ale człowiek to nie tylko fizjologia. Nie można, na przykład, norm etycznych zastępować normami fizjologicznymi. Zdolność do erekcji nie jest jedynym warunkiem działania seksualnego. Tak jest tylko u zwierząt. Niestety, jeśli człowiek zrezygnuje z norm etycznych, jest w stanie tylko kopulować jak zwierzę. W związku z tym, wyżej wymienione porady kreują – delikatnie mówiąc – nieudaczników seksualnych. Oprócz tego świadczą – bardzo mi przykro – także o fatalnym nieudacznictwie w tej dziedzinie ich autorów.

Przyoblekanie

„nowego człowieka”

Św. Paweł pisze: To zatem mówię i zaklinam was w Panu, abyście już nie postępowali tak jak postępują poganie z ich próżnym myśleniem, umysłem pogrążeni w mroku, obcy dla życia Bożego... Oni to doprowadziwszy siebie do nieczułości sumienia, oddali się rozpuście, popełniając zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy nieczyste. (...) Co się tyczy poprzedniego sposobu życia – trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w własnym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości (Ef 4, 17-24). Co oznacza „porzucić dawnego człowieka” i „przyoblec człowieka nowego”?

Grzech pierworodny skaził naszą naturę. W związku z tym mamy skłonności do zła. Są w nas różne złe skłonności, np. do gniewu, złości, nienawiści, próżności, pychy, lenistwa, chciwości, zazdrości, itd. To jest „dawny człowiek”, którego należy porzucić, tzn. poskromić, zapanować z pomocą łaski Chrystusa nad tymi złymi skłonnościami, nie pozwolić im kierować sobą. Każda zwyciężona pokusa oznacza obumieranie „dawnego człowieka”. I odwrotnie, z pomocą łaski Bożej należy rozwijać w sobie cechy przeciwstawne, pozytywne; serdeczne miłosierdzie, dob-
roć, pokorę, cichość, cierpliwość (Kol 3, 13) itd. Na tym polega „przyoblekanie nowego człowieka”, czyli odnawianie siebie.

Oczywiście, gniewliwy powinien stać się łagodny, chciwy – zdolny do dzielenia się, leniwy – pracowity, egoista – wrażliwy na innych i współczujący. Odnawiamy się dla swojego dobra i szczęścia. Ze złem nie może nam być dobrze. Ani innym też nie. Popatrz, jak zmieniłyby się relacje z innymi kogoś, kto by pokonał w sobie np. chciwość, nienawiść, egoizm, zazdrość... Na grządce w ogródku trzeba wyrwać chwasty, aby wyrosnąć mogły kwiatki. Nie wyrwiesz chwastów, to zagłuszą kwiatki.

A czy powyższa prawidłowość dotyczy również sfery seksualnej? Czy można odnowić tę sferę? Jasne! Nie tylko można. Należy koniecznie to zrobić. O tym mówi przede wszystkim powyższy fragment listu św. Pawła. Grzech pierworodny zdeformował mocno sferę seksualną człowieka. Spowodował – mianowicie – wystąpienie pożądliwości. Pożądliwość jest złem, tak jak złem jest nienawiść, złość, chciwość. „Dawny” czyli pożądliwy człowiek przeżywa swoją seksualność i relacje z kobietami w sposób bardzo prymitywny, fizjologiczny, zwierzęcy.

Przyoblekamy się w „nowego człowieka” i nową seksualność, kiedy pokonujemy pożądliwość. Każda zwyciężona pokusa oznacza obumieranie „dawnej” seksualności i rodzenie się „nowej”. Chodzi o to – jak pisze św. Paweł – ... aby każdy umiał utrzymać ciało w świętości i czci, a nie pożądliwej namiętności jak to czynią nie znający Boga poganie (1Tes 4, 4-5). W innym miejscu czytamy: Zadajcie więc śmierć temu, co jest przyziemne w waszych ciałach: rozpuście, nieczystości, lubieżności, złej żądzy... (Kol 3,5).

Jakie są skutki zachowywania czystości? Człowiek wchodzi do zupełnie nowego świata. Wtedy dopiero seksualność zaczyna nabierać wartości, piękna, głębi. Do pełni życia seksualnego dochodzi się przez zachowanie czystości przedmałżeńskiej. Seks jest wartością niedocenianą i pozostanie taką, dopóki nie nauczymy się samoopanowania.

Owoce czystości

A oto krótkie świadectwo „nowego człowieka” o nowej seksualności. Pisze Andrzej: Jesteśmy małżeństwem od 2 lat. Współżyjemy z żoną dosyć rzadko. Jest w naszym codziennym obcowaniu sporo napięcia seksualnego, ale potrafimy je łatwo kontrolować. Zmienia się ono we wzajemną czułość. Na pewno tak jest! Myślę, że nawet innych przez to kochamy bardziej. Zbyt częste współżycie pozbawia mnie tego ciepła. Wstrzemięźliwość jest jak ładowanie akumulatorów. Jeżeli już mówimy o fizycznej stronie naszego związku, to jest w naszym wzajemnym obcowaniu sporo – powiedziałbym – dziecięcej niewinności. Nie tyle pożądam żony, co raczej zachwycam się nią, również jej ciałem... Kiedyś inaczej patrzyłem na kobiety. Wyzbyłem się zmysłowości. Żyłem jak mnich, ale otworzył się przede mną zupełnie nowy świat.

Najbardziej istotną cechą odróżniającą „nową seksualność” od „dawnej” jest wolność wobec impulsów seksualnych. „Nowy człowiek” umie je kontrolować. „Dawnego człowieka” prowadzą owe impulsy. Dzieje się tak, ponieważ nie podjął albo zrezygnował z wysiłku pracy nad sobą.

Wewnętrzna wolność lub jej brak mają ogromne znaczenie dla jakości współżycia seksualnego i w ogóle jakości relacji między mężczyzną a kobietą. Zatrzymajmy się tylko nad niektórymi.

Andrzej mówi, że potrafi transformować, sublimować napięcie seksualne w czułość wobec żony. Dostrzega nawet, że to ciepło w relacjach małżeńskich promieniuje na innych. „Dawny człowiek” nie potrafi być spontanicznie czuły. Dąży, mniej lub bardziej, do jak najszybszego zaspokojenia podniecenia. Jest ewentualnie interesownie czuły. Usiłuje zdobyć tym sposobem zgodę na współżycie. Kupuje przychylność partnerki. Czułość jest manipulacją, a nie bezinteresownym wyrazem miłości.

„Nowy człowiek” pragnie współżycia, ale w przeciwieństwie do „dawnego”, nie musi go podejmować. Ma wolność. Potrafi wyrażać miłość na wiele sposobów. Do takich powodów okresowej abstynencji należy np. obserwacja, że zbyt częste współżycie wyjaławia go emocjonalnie. Potrafi powstrzymać się, aby później świętować i celebrować fizyczne spotkanie z żoną. „Dawny człowiek” w najlepszym przypadku „odbywa stosunek seksualny”.

Kiedy indziej spostrzega, że żona nie ma ochoty na współżycie. Jest wrażliwy na jej pragnienie, odczytuje je i dostosowuje się do niego. Mężczyzna, który kocha, chciałby uczynić kobietę szczęśliwą i gotów jest dla niej zrezygnować z własnych pragnień. Żyje dla niej. Powstrzymanie się od współżycia może być wyrazem miłości. Innymi słowy „uprawiać miłość” można, powstrzymu

jąc się od seksu. (W relacjach przedmałżeńskich każde powstrzymanie się od jakichkolwiek intymności jest uprawianiem miłości).

„Dawny człowiek” dąży za wszelką cenę do zbliżenia seksualnego. Nie liczy się z wolą kobiety. Jest egoistą do szpiku kości. Używa wszelkich możliwych środków, aby osiągnąć swój cel: przekonywania („Już tak długo jesteśmy razem”), manipulacji („Jeżeli nie chcesz, to znaczy mnie nie kochasz”), szantażu emocjonalnego („Jeżeli nie chcesz, to znajdę sobie inną”), przekupstwa („Pojedziemy za granicę na tydzień? Ja pokrywam koszty”), a nawet przemocy.

Antykoncepcja?

Jeszcze innym powodem abstynencji są okresy płodności żony. Akurat w tym czasie z jakiś ważnych względów małżonkowie nie mogą mieć dzieci, a więc w okresie płodnym mężczyzna, który potrafi siebie kontrolować, zachowuje po prostu wstrzemięźliwość. Dla „nowego człowieka” ciało żony nie jest niebezpieczne, dlatego że grozi ciążą i trzeba się przed nim „zabezpieczać”. Współżycie nie jest jakimś straszliwym, grożącym katastrofą działaniem. Ciało żony jest piękne także w naturalnym rytmie płodności. Więcej, jest tajemnicze, przedziwne, bo zdolne do zrodzenia człowieka. Tym bardziej kochane i szanowane. Jeszcze więcej – święte!

Pomyśl, dlaczego mężczyzna, jeśli jest wolny wewnętrznie, miałby stosować jakieś gumki w najbardziej intymnym akcie łączącym go z małżonką? Nie wydaje ci się to obrzydliwe, a poza tym w ogóle nielogiczne? Chciałbyś całować się z żoną, założywszy wcześniej maseczkę chirurgiczną, albo wyrażać swoją czułość w gumowych rękawiczkach? Dlaczego więc niektórzy stosują prezerwatywy?... Ich stosowanie jest przeważnie aktem bezsilności i desperacji wobec własnego zniewolenia seksualnego.

Albo dlaczego mężczyzna wolny wewnętrznie miałby namawiać swoją żonę do stosowania pigułek antykoncepcyjnych? Pomyśl, czy komuś, kto ma zupełnie zdrowe np. serce albo wątrobę, należałoby podawać środki farmakologiczne zaburzające normalne funkcjonowanie tych narządów? Myślisz, że lekarz powinien zapisywać takie środki? „O, pana serce funkcjonuje zupełnie normalnie. Zaraz popsujemy to troszeczkę”. Co byś powiedział? Poza tym, czy takie działanie mogłoby być obojętne dla zdrowia? Pigułka antykoncepcyjna zaburza najzupełniej prawidłowe funkcjonowanie organizmu kobiety. Jest szkodliwa i zawsze będzie miała skutki uboczne. (Wiadomo, że może wywołać nawet chorobę zatorowo-zakrzepową kończącą się śmiercią).

Dlaczego szkodzić żonie, osobie najbliższej, podobno kochanej? Skoro po prostu można powstrzymać się od współżycia, szanując w ten sposób naturalny rytm płodności. „Dawny człowiek” reaguje na ciało kobiety jak na narkotyk – jest groźne, niebezpieczne, ale on jest bezsilny wobec niego. Musi go używać bez względu na koszty... Zastanawiam się, czy ma się jakąś przyjemność z takiego rodzaju seksu? Bo chyba co innego przyjemność, a co innego ulga z zaspokojenia nałogu, jeszcze na dodatek kosztem osoby najbliższej.

Trening

poszerzania świadomości

Pożądliwość katastrofalnie zawęża świadomość mężczyzny. Dostrzega głównie albo jedynie ciało kobiety, a właściwie niektóre części jej ciała. Wewnętrzna wolność natomiast poszerza świadomość... Mężczyzna potrzebuje przede wszystkim serca kobiety – jej kobiecości. Męska natura tęskni za kobiecą naturą: kobiecym ciepłem, kobiecym wdziękiem, łagodnością, delikatnością.

Zacytuję świadectwo, które uzmysłowi Ci lepiej, jak czystość poszerza świadomość: Kiedy byliśmy jeszcze narzeczonymi, miałem wiele razy okazję obserwować moją obecną żonę bawiącą się z dziećmi swojego brata i siostry. Ich dom był zawsze pełen dzieci. Siadałem i patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany, tyle było w niej ciepła i miłości. Rozkoszowałem się jej urokiem. A te ich rozmowy! Jak ona potrafiła rozmawiać z dziećmi. Uwielbiały ją. A ja, patrząc na to, kochałem ją coraz bardziej.

Patrzeć i rozkoszować się wewnętrznym pięknem kobiety – jej ciepłem, wdziękiem. Podziwiać ją, zachwycać się, kochać – tego pragnie przede wszystkim natura mężczyzny – „nowego człowieka”. Zachowywanie czystości jest treningiem poszerzania świadomości... „Dawny człowiek” to – przepraszam za sformułowanie – samiec. Potrafi myśleć tylko o jednym.

(Malutka dygresja na marginesie. Nie wiesz, dlaczego niektóre dziewczyny myślą, że wszyscy najbardziej się ucieszą, jak one będą chodziły po ulicy z gołymi brzuchami, w jeansach biodrówkach, spod których wystaje obowiązkowo kawałek majtek, albo przeźroczystych spodniach i stringach? Stringi to już nawet nie majtki, ale – jak sama nazwa wskazuje – sznurki. Sznurki zamiast majtek! Jaki pomysł!!! No i w ten prosty sposób zamiast wydobywać z facetów to, co w nich najszlachetniejsze, rozbudza się tylko ich samcze instynkty. Nie każdy sobie tego życzy. No, ale cóż to obchodzi owe panienki, że ktoś stara się zachować czystość i wiele go to kosztuje. A potem dziwią się, że mężczyźni traktują je jak „rzeczy do powszechnego użytkowania” i „towar na mięsnym rynku” – że powtórzę tylko dwa z zasłyszanych określeń).

Mąż, który jest wewnętrznie wolny, czuje się obdarowany samą obecnością żony. Jest wdzięczny za ten dar. Zachwyca się nią, „również jej ciałem” – dodaje Andrzej. Czuje się obdarowany jej ciałem. Co innego, zupełnie innego, znaczy

podniecać się ciałem żony, a co innego zachwycać się nim. Podniecenie wynika z pożądania, zachwyt z miłości. Ale trzeba kochać prawdziwą miłością. Tylko „nowy człowiek” potrafi prawdziwie kochać.

Życie dla drugiej osoby, wzajemne obdarzanie się sobą, zwłaszcza w najbardziej intymnym akcie małżeńskim, tworzy „komunię osób”, czyli najgłębszy z możliwych związków. Człowiek może się spełnić, a więc znaleźć szczęście, tylko w takim szczerym, bezinteresownym oddaniu siebie, życiu dla kogoś. Także na płaszczyźnie seksualnej znajduje spełnienie, gdy żyje w relacji bezinteresownego daru z siebie. Jeżeli nie potrafi żyć w takiej relacji na płaszczyźnie seksualnej, w ogóle nie potrafi żyć w ten sposób. Przekracza to możliwości „dawnego człowieka”. Pożąda, a więc jest egoistą... Obdarowanie siebie – zwróć uwagę – nie ma nic wspólnego ze spotkaniem dwóch egoistów świadczących sobie usługi seksualne, według porad udzielanych przez seksuologów: „Powiedz mi, co lubisz, a ja to spełnię. Potem ja ci powiem, co mnie podnieca i ty to spełnisz”. Co znaczy obdarować swoim ciałem współmałżonka, można zrozumieć, kiedy jest się wewnętrznie wolnym. „Nowego świata” nie widać, gdy żyje się w „dawnym”. Trzeba wyruszyć w drogę, żeby go zobaczyć.

Świadectwo Andrzeja uzupełnię jeszcze bardzo ciekawą obserwacją Kościoła... Papież Paweł VI napisał, że panowanie nad sobą wyrażające się w zdolności do okresowej abstynencji (...) przynosi życiu rodzinnemu obfite owoce w postaci harmonii i pokoju oraz pomaga w przezwyciężaniu innych jeszcze trudności, sprzyja trosce o współmałżonka i budzi dla niego szacunek, pomaga także małżonkom wyzbyć się egoizmu sprzeciwiającego się prawdziwej miłości oraz wzmacnia w nich poczucie odpowiedzialności (Encyklika Humanae Vitae, 21).

Dlaczego przykazania?

Czas na podsumowanie... Wiesz, dlaczego zostało nam dane VI i IX przykazanie, czyli dlaczego masz zachować czystość przedmałżeńską? Dlatego – między innymi – żebyś potrafił kiedyś, w przyszłości, prawdziwie kochać swoją żonę i dzięki temu stworzył dobre małżeństwo, a potem rodzinę. I żebyś potrafił tę miłość małżeńską wyrażać i umacniać poprzez współżycie seksualne. Innymi słowy, Pan Bóg dał Ci VI i IX przykazanie – uważaj, co teraz powiem – również po to, by doprowadzić Cię do pełni życia seksualnego, abyś mógł doświadczyć jego wspaniałości, wielkości, prawdziwej radości. Żeby była to dla Ciebie uczta duchowa! Do tego dochodzi się przez zachowanie czystości przedmałżeńskiej... Pan Bóg nie chce, żebyś został jakimś nieudacznikiem seksualnym, który nie potrafi normalnie po ludzku współżyć, choć erekcje miewa.

O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości (...) niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym... – pisze św. Paweł (Ef 5, 3). „Jak przystoi świętym”. Nie bój się świętości, pragnij jej, pracuj nad nią. Tylko święci małżonkowie zdolni są do wiernej, odpowiedzialnej, głębokiej miłości i tylko oni zdolni są do pełni życia seksualnego.

Popracuj teraz nad czystością, by zdobyć wewnętrzną wolność i stać się „nowym człowiekiem”. Oczywiście, zdobycie wielkich wartości wymaga wysiłku... Jaką masz alternatywę? Jeśli teraz nie popracujesz nad sobą, pójdziesz z prądem, w ciągu kilku lat zniszczysz swoją zdolność do miłowania i zrujnujesz swoją seksualność. Jasne, do wszystkiego można się przyzwyczaić, i do much w zupie, i do życia według porad seksuologów. Pytanie tylko – po co ? Masz jedno życie i lepiej zrobić z niego coś sensownego.

Cześć. Twój starszy brat,

Jan Bilewicz

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: