Articles for Christians at TrueChristianity.Info. On, ja i Jezus Christianity - Articles - Miłosierdzie Boże
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
On, ja i Jezus
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 4/2003 → Miłosierdzie Boże



Kiedy czytałem świadectwo Renaty z numeru 3-2003 pod tytułem On, ja i Jezus, wywołało ono we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony podziwiam wielkość miłosierdzia Bożego okazanego ludziom, którzy bardzo zaplątali się w grzech.

Z pewnością modlitwa i ofiara wielu ludzi oraz ich własna wyprosiła im łaskę pojednania z Bogiem. Jednak potrzebny jest komentarz wyjaśniający niektóre bardzo istotne kwestie, aby nie było dwuznacznego rozumienia tego ciekawego świadectwa.

 1. Renata, jak sama przyznaje, świadomie weszła w sytuację grzechu ciężkiego, poprzez wspólne zamieszkanie z żonatym mężczyzną oraz zawarcie z nim kontraktu cywilnego. Nauka Pana Jezusa jest tutaj jednoznaczna: „Kto oddala swoją żonę (...), a bierze inną, popełnia cudzołóstwo. I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo” (Mt 19, 9). Ojciec Święty Jan Paweł II w najnowszej encyklice o Eucharystii w  numerach 36. i 37. mówi o konieczności oczyszczenia się przez sakrament pokuty z grzechów ciężkich przed przyjęciem Komunii św. i o konieczności odmówienia przez kapłana Komunii św. tym, którzy trwają z uporem w jawnym grzechu ciężkim (kodeks prawa kanonicznego, kan. 915).

2. Kiedy, jako kapłan, spotykam się z ludźmi żyjącymi w związku niesakramentalnym, zwracam uwagę, że to nie Kościół wyklucza ich od przyjmowania sakramentów świętych (spowiedzi i Komunii św.), ale że to oni sami zamknęli sobie drogę do otrzymania rozgrzeszenia. Ojciec Święty w adhortacji apostolskiej Familiaris consortio pisze: „Niech wiedzą duszpasterze, że dla miłości prawdy mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji. Zachodzi bowiem różnica pomiędzy tymi, którzy szczerze usiłowali ocalić pierwsze małżeństwo i zostali całkiem niesprawiedliwie porzuceni, a tymi, którzy z własnej ciężkiej winy zniszczyli ważne kanonicznie małżeństwo. Są wreszcie tacy, którzy zawarli nowy związek ze względu na wychowanie dzieci, często w sumieniu subiektywnie pewni, że poprzednie małżeństwo, zniszczone w sposób nieodwracalny, nigdy nie było ważne. Razem z Synodem wzywam gorąco pasterzy i całą wspólnotę wiernych do okazania pomocy rozwiedzionym, do podejmowania z troskliwą miłością starań o to, by nie czuli się odłączeni od Kościoła, skoro mogą, owszem, jako ochrzczeni, powinni uczestniczyć w jego życiu. Niech będą zachęcani do słuchania słowa Bożego, do uczęszczania na Mszę św., do wytrwania w modlitwie, do pomnażania dzieł miłości (...), do wychowywania dzieci w wierze chrześcijańskiej, do pielęgnowania ducha i czynów pokutnych, ażeby w ten sposób z dnia na dzień wypraszali sobie u Boga łaskę. Niech Kościół modli się za nich, niech im dodaje odwagi, niech okaże się miłosierną matką, podtrzymując ich w wierze i nadziei. Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie św., niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. Nie mogą być dopuszczeni do Komunii św. od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. (...) Pojednanie w sakramencie pokuty – które otworzyłoby drogę do Komunii eucharystycznej – może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa.

Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów – jak na przykład wychowanie dzieci – nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymania się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom” (nr 84).

3. Ponieważ do otrzymania ważnego rozgrzeszenia trzeba wypełnić pięć warunków dobrej spowiedzi, a wśród nich znajduje się mocne postanowienie poprawy oraz zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu, osoby żyjące w trwałym związku pozasakramentalnym nie mogą otrzymywać rozgrzeszenia, do czasu aż na trwałe postanowią żyć jak brat z siostrą. Dlatego nie można otrzymywać rozgrzeszenia „na daną okazję”, bez mocnego postanowienia zerwania na stałe z grzechem. Takie próby wytargowania rozgrzeszenia „na daną okazję” mogą się zdarzać na przykład z okazji pierwszej Komunii św. dzieci, ślubu lub pogrzebu w rodzinie. W takich sytuacjach, nawet gdyby ksiądz udzielił rozgrzeszenia, to jest ono nieważne, a tym samym przyjęcie Komunii św. jest nieowocne, a być może nawet świętokradzkie.

4. Oprócz wyraźnego odejścia od wymagań stawianych przez Jezusa dotyczących wierności małżeńskiej aż do śmierci zło sytuacji, w jaką weszła świadomie Renata, polega również na tym, że skrzywdziła wiele osób i dla wielu też stała się przyczyną bólu.

a) Najpierw myślę o krzywdzie porzuconej żony Jana. Świado­mość wyrządzenia wielkiej krzywdy żonie Jana nie znajduje żadnego wyrazu w świadectwie Renaty, jakby nie zdawała sobie sprawy, że swoje szczęście buduje na nieszczęściu drugiego człowieka. Jan Paweł II 11 czerwca 1987 r. mówił podczas homilii w Szczecinie: „I trzeba, by o tym zagrożeniu rodziny, o własnym losie mówili, pisali, wypowiadali się przez filmy czy środki przekazu społecznego nie tylko ci, którzy – jak twierdzą – »mają prawo do życia, do szczęścia i samorealizacji«, ale także ofiary tego obwarowanego prawem egoizmu. Trzeba, aby mówiły o tym zdradzone, opuszczone i porzucone żony, by mówili porzuceni mężowie. By mówiły o tym pozbawione prawdziwej miłości, ranione u początków życia w swej osobowości i skazane na duchowe kalectwo dzieci, dzieci oddawane ustawowo instytucjom zastępczym – ale (...) jaki dom dziecka może zastąpić prawdziwą rodzinę? Trzeba upowszechnić głos ofiar – ofiar egoizmu i »mody«, permisywizmu i relatywizmu moralnego: ofiar trudności materialnych, bytowych i mieszkaniowych”.

b) Takimi osobami skrzywdzonymi przez Jana i Renatę są Magda i Jakub, dzieci Jana z pierwszego małżeństwa. Nie likwiduje tej krzywdy fakt, że Renata nie sprzeciwiała się ich kontaktom z ojcem. Przecież te dzieci miały prawo mieć tatę na co dzień, a nie tylko na dochodzenie. Ponadto ich serce miało prawo kochać niepodzielną miłością tatę i mamę. Jaką tragedią dla dziecka jest brak ojca, przekonuję się codziennie, będąc od kilkunastu lat kapelanem w domu samotnej matki. I coraz bardziej podziwiam mądrość Boga, który sprawy tak urządził, że dla powołania do życia i właściwego wychowania dzieci przewidział udział zarówno matki, jak i ojca.

c) Wejście przez Renatę w trwałą sytuację grzechu spowodowało wiele zamieszania w rodzinie, w której ona sama przyszła na świat. Ile tam było niepokoju! I o tym nie można zapomnieć.

d) Choć Renata wiele razy podkreśla, jaka to była szczęśliwa w swoim związku, sprzecznym z Bożymi zamiarami, to jednak w jej świadectwie pojawia się wiele momentów napięcia, wiele szamotania się w sytuacji, w jakiej się znalazła. Musiało to zostawić trwały ślad w życiu jej dzieci, Jana i jej własnym.

e) O jeszcze jednej pokrzywdzonej przez Renatę osobie trzeba pamiętać. Myślę tu o jej chłopaku, z którym utrzymywała znajomość od wielu lat. Ile bólu i cierpienia sprawiła mu odrzucona przez Renatę jego miłość. Pomyślmy, jak piękne i wartościowe mogłoby być życie Renaty z tym chłopakiem, gdyby swoje życie układała zgodnie z Bożymi przykazaniami. Pan Bóg dał nam swoje przykazania, bo wie lepiej niż my sami, co służy naszemu dobru i szczęściu. Jest bowiem naszym Stwórcą. Wielu ludzi zachowuje się tak, jakby lepiej od Pana Boga wiedziało, co służy ich dobru i szczęściu, a Boże przykazania traktuje jak przeszkody na drodze do szczęścia. Tymczasem Pan Jezus wskazał nam jasną miarę miłości ku sobie: „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten Mnie miłuje” (J 14, 21).

5. Pragnę ostrzec ludzi stających przed podjęciem decyzji, czy dochować wierności przysiędze małżeńskiej i Bogu, czy też pójść za tym, co mówią uczucia, że uczucia się zmieniają tak, jak zmienia się pogoda. Nikt nigdy nie żałował, że przecierpiał i przetrzymał burzę uczuć, dochowując wierności Bogu, współmałżonkowi i dzieciom. Przetrzymanie takiej próby przez wytrwałą modlitwę umacnia i pogłębia wiarę oraz wzajemną miłość. Uczucia nigdy nie mogą mieć głosu decydującego w podejmowaniu najważniejszych decyzji życiowych. Całe życie chrześcijanina powinno się toczyć w przyjaźni z Bogiem i w świetle Bożego prawa. Nie jest ideałem, gdy człowiek jedynie w ostatniej chwili swego życia dąży do pojednania się z Bogiem. Czy liczenie na to, że właśnie mnie się to uda, nie zawiera w sobie czegoś z postawy zuchwałego grzeszenia w nadziei miłosierdzia Bożego?

6. Doświadczeni duszpasterze wymagają od ludzi żyjących w związku niesakramentalnym, którzy podjęli decyzję życia jak brat z siostrą, aby przystępowali do sakramentów świętych (spowiedzi i Komunii św.) poza swoją parafią, szczególnie, gdy chodzi o środowiska, w których ich sytuacja jest wszystkim znana (wieś, małe miasto, osiedle, grupa studencka). Chodzi o to, aby inni nie ocenili ich przystępowania do spowiedzi i Komunii św. jako niegodne lub świętokradzkie albo też doszli mylnie do przekonania, że Kościół „zmienił zdanie” i teraz pozwala osobom żyjącym w związkach niesakramentalnych przystępować do Komunii św. Pozostaje też nierozwiązany i trwający dalej problem krzywdy prawowitej żony, dzieci.

7. Tytuł świadectwa Renaty On, ja i Jezus pochodzi od Redakcji. Stanowi on dla mnie pewien komentarz do jej świadectwa, bo ukazuje niewłaściwą hierarchię wartości, jaką w swoim życiu kierowała się Renata, kiedy podejmowała decyzję związania się z żonatym mężczyzną. Na pytanie o największe przykazanie Pan Jezus odpowiedział: „Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie (Mt 22, 37). Świadectwo Renaty potwierdza smutną prawdę, że przed nawróceniem w jej życiu najważniejszy był Jan, potem ona sama, a na końcu Pan Jezus.

Zdecydowałem się podzielić kilkoma refleksjami związanymi z ciekawym świadectwem Renaty, aby niektórym czytelnikom pomóc spojrzeć w świetle wiary na podobne sytuacje i dramaty.

ks. Antoni Tomala TChr

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: