Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Odnalazlam sens życia Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Odnalazlam sens życia
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 1/2004 → Młodzież



Miałam pretensje do Pana Boga o to, że nie mam życia takiego jak inni. Często, zamknięta w pokoju, płakałam, zadając pytanie: dlaczego nie mogę mieć normalnej rodziny, a muszę za to znosić alkoholizm ojca, kłótnie, awantury i brak miłości? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek usłyszała w domu, że ktoś mnie kocha. Nikt nigdy nie pytał, co czuję; w ogóle nie rozmawiało się u nas o uczuciach i nie miałam gdzie się tego nauczyć.

 W szkole uczyłam się bardzo dobrze. Wydaje mi się, że już jako dziecko podświadomie chciałam w ten sposób zwrócić na siebie uwagę rodziców, albo chociaż się dowartościować. Ale bardzo rzadko ktokolwiek interesował się moimi wynikami w nauce... Nie było pytań: jak w szkole? jak minął dzień? Nie czułam więc potrzeby mówienia o tym. Tak zaczęłam zamykać się w sobie...

Czas przelatywał mi przez palce. Czułam, że marnuję życie, że nie ma w nim sensu. Kiedyś w jakimś filmie usłyszałam słowa: „Każde życie, bez względu na to, jak długo trwa, ma jakiś cel”. „Czyżby moje też miało?” – pytałam siebie.

Tymczasem przeżywałam wszystko powierzchownie, bez wgłębiania się, byle jak. Doświadczałam namiastek przyjaźni, miłości, radości... Całe moje niezaspokojone w dzieciństwie pragnienie miłości wciąż intensywnie szukało tego zaspokojenia. Chwytałam się prawie każdej okazji, jeśli zauważałam, że mogę doświadczyć choć trochę „miłości”. Chwytałam ją łapczywie i „z różnych talerzy”, nie patrząc na to, czy przy okazji kogoś nie krzywdzę. Myślałam tylko o sobie. Uważałam, że należy mi się miłość i że skoro nadarzała się okazja, to trzeba z niej skorzystać. Ale to, co ja uważałam wtedy za miłość, tak naprawdę nią nie było. Wystarczała akceptacja, miłe słowo, trochę czułości i zainteresowania, a ja już mylnie ubierałam to w wielkie frazy.

Na szczęście Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi posunąć się w tych poczynaniach za daleko. To dzięki Niemu potrafiłam podjąć konkretną decyzję w sytuacjach „podbramkowych” w moim życiu. Jestem Mu wdzięczna, że ustrzegł mnie od całkowitego upadku.

Abstrahując od miłości (chociaż nie da się całkowicie...), cały czas błądziłam. Byłam wśród ludzi samotna. Cały czas dusiłam w sobie i tłamsiłam uczucia. Nie potrafiłam o nich mówić, nie wiedziałam jak.

Moja wiara była „niewyrobiona”. Były chwile, kiedy potrafiłam się modlić, były spowiedzi, po których chciałam być inna. Czytałam książki o tematyce chrześcijańskiej, ale wiedza to nie wszystko.

Jezus postanowił ofiarować mi coś więcej niż samą wiedzę o Nim. Pewnego dnia uznał, że dość mojego tułactwa, poszukiwań i włożył mi w ręce zaproszenie, a w serce pragnienie pójścia na spotkanie wspólnoty charyzmatycznej, chociaż nic o niej jeszcze nie wiedziałam. We wspólnocie tej poznałam najpierw Jezusa obecnego w ludziach. Oni byli napełnieni jego miłością i pokojem. Tego dnia nie czułam się wśród tych obcych mi ludzi samotna.

Na jednym z kolejnych spotkań oddałam Jezusowi serce, swoje życie i wyznałam, że jest moim Panem. Postawił kropkę nad „i” nad moją decyzją i przypieczętował ją moimi obfitymi łzami szczęścia.

Od tego momentu Jezus cały czas mnie przemienia. Już zmienił moją hierarchię wartości i myślenie o wielu rzeczach, a gdy co jakiś czas zaczyna być ciężko, przypomina, że to On zwyciężył i już pokonał dla mnie to, co złe.

W mojej rodzinie przestał już rządzić alkohol; pozostały co prawda jeszcze rany, echa przeszłości, ale wierzę, że dzięki Jezusowi wszystko się zabliźni i zacznie funkcjonować zgodnie ze swoim powołaniem i przeznaczeniem.

Bóg otwiera moje serce i moje usta do tego, bym mówiła o swoich doświadczeniach, uczuciach, o tym, co jest we mnie. Uczy mnie rozmawiać. Ja tymczasem, doświadczając Jego wielkiej miłości, muszę się nią podzielić z innymi i to właśnie chcę robić – dawać innym miłość Jezusa.

Agnieszka

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: