Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Zniewoliły mnie żądze Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Zniewoliły mnie żądze
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 1/2005 → Młodzież



Siedem tygodni temu wydarzyło się coś, co zmieniło moje życie. Od tamtej pory świat pozostał taki sam, tylko, że ja inaczej go widzę.

Był piątek, pojechałem do starej znajomej – przyjaciółki, choć to słowo brzmi bardzo fałszywie. Oboje wiedzieliśmy, że spotykamy się tylko po to, by zaspokoić swoje potrzeby seksualne – dwoje egoistów, którzy świadczą sobie usługi. Wydawało mi się, że seks jest czymś pięknym, dobrym i przyjemnym, czymś, co daje szczęście, po co warto jest żyć. Nie wiem, dlaczego tak myślałem. „Myślałem” to za mało powiedziane – ja w to głęboko wierzyłem. Faszerowany przez lata podobnymi treściami, malowałem swój obraz „szczęścia”. Zniszczony przez grzech onanizmu, sterowany przez popęd płciowy, przez całe życie widziałem w kobietach tylko to, co chciały zobaczyć moje żądze. To one w inteligentny sposób manipulowały moim rozumem i wolną wolą. Zniewoliły mnie dawno temu i w dodatku pozwalały wierzyć, że jestem wolny. Zabawne jest, jak łatwo sami zawiązujemy sobie oczy, usta, ręce, aż w końcu wchodzimy do więzienia i jeszcze potrafimy mówić i wierzyć, że jesteśmy wolni i szczęśliwi.

Była dziesiąta rano i wszystko, w co wierzyłem, stało się zupełnie fałszywe – ani piękne, ani też dobre, ani nawet przyjemne. Przez tę noc nie potrafiliśmy nawet normalnie rozmawiać. I mogło się to w tym miejscu zakończyć. Mógłbym wrócić do domu i dalej wierzyć w swoją wolność, tłumaczyć przed własnym sumieniem, że jestem za słaby, by pokonać onanizm, patrzeć na kobiety i dalej widzieć w nich jedynie ciała. Może nawet kiedyś znowu pojechałbym do tej dziewczyny...

...ale chwilę później okazało się, że prezerwatywa pękła! Moja koleżanka wpadła w furię – zresztą nie dziwię się jej – żadne z nas nawet przez ułamek sekundy nie myślało o dziecku, małżeństwie, rodzicielstwie, nowym życiu. To miało być zaspokojenie potrzeb seksualnych – jak wypicie herbaty czy zjedzenie kromki chleba. Nikt w takich chwilach nie myśli, że to może zmienić resztę jego życia. Za kilka godzin ona idzie do pracy, ja wracam do domu. Na ulicy cały się trzęsę, czuję, że zaraz wybuchnę, nie wytrzymam napięcia, nie zdążę przejść pasów i potrąci mnie samochód albo potknę się o krawężnik i rozjedzie mnie autobus.

Przez cały czas modliłem się, by dalej iść drogą Pana, aby trzymał mnie przy sobie jak małe dziecko. Czułem się trochę jak niemowlak, który wraca do mamy po nieudanej dwumetrowej wyprawie do kuchni, albo jak syn marnotrawny, który przetrwonił wszystko, co dostał od ojca (rozum, wolną wolę, szczęście, miłość). Jedynej rzeczy, jakiej tak naprawdę pragnąłem wtedy, to aby jak najszybciej się wyspowiadać, by znaleźć jakiegokolwiek księdza, któremu mógłbym wyznać swój grzech. I znalazł się kapłan. To była najważniejsza spowiedź w moim życiu – ona odbiła mnie od dna.

Gdy później zapytałem mojej koleżanki, czy będę tatą, odpowiedziała: „Chcesz wiedzieć coś, o czym ja chcę zapomnieć, co zniszczyło mnie i moje szczęście”. Od tamtej chwili zamilkła – po prostu odkłada słuchawkę, gdy słyszy mój głos. Moja sytuacja pozostawiła mi tylko jedno wyjście – czekać cierpliwie i już więcej nie grzeszyć.

Każdy dzień jest teraz dla mnie dniem długim jak całe życie, dniem, który mogę zacząć od modlitwy, w którym chcę naprawić popełniony błąd. Nagle zacząłem zauważać bardzo małe rzeczy, które przynoszą radość, jak zwykłe powiedzenie „dzień dobry”, zjedzenie kromki chleba z ulubionym serem, znalezienie biedronki na trawie, podlanie kwiatów czy odkrycie starego roweru na strychu. Gdy budzę się rano, proszę Boga, by trwał przy mnie przez cały dzień. To nie jest tak, że nagle wszystko jest piękne. O nie! Zaczynam odkrywać w sobie tysiące wad, których wcześniej nie widziałem. Wiem, że jest Bóg, dla którego warto żyć. Mogę Mu dać to, co mam najcenniejszego – siebie, ale siebie, który ciężko pracuje nad sobą, by być lepszym, wolnym od zniewoleń.

Proszę wszystkich o modlitwę za moją koleżankę i za mnie, abyśmy znaleźli szczęście w Bogu i w Nim trwali.

Grzegorz

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: