Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Jezus zwyciężył w mojej duszy Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Jezus zwyciężył w mojej duszy
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 4/2006 → Młodzież



Zaczęło się od mojego zainteresowania zdjęciami roznegliżowanych kobiet na ostatnich stronach niektórych czasopism. Miałem wtedy 13 lat. Zdziwiła mnie reakcja mojego organizmu. Odkryłem, że pobudzanie się jest czymś bardzo przyjemnym, i nie potrafiłem z tym zerwać. Przeciwnie – stawało się to coraz częstsze, w końcu codzienne… I tak stopniowo, początkowo nie zdając sobie z tego sprawy, zanurzałem się w bagno erotomanii.

Od siedemnastego roku życia zacząłem regularnie kupować pisma pornograficzne. Jednak już chyba wtedy do mojej świadomości zaczynało docierać, że dzieje się ze mną coś niedobrego. Erotyka coraz częściej i coraz intensywniej dominowała w moim myśleniu, stała się wręcz moją obsesją. Na ulicy rozbierałem oczami kobiety, a w samotności sięgałem po pisma pornograficzne. Jednocześnie życie wydawało mi się coraz bardziej szare, gorzkie, nudne, bezsensowne i brudne; panowała w nim duchota i lęk. Nabrałem obrzydzenia do samego siebie; nie mogłem się też skupić na nauce. Nie umiałem znaleźć wspólnego języka z rodziną ani ze znajomymi. Zacząłem się izolować, zamykać się w swoim ponurym świecie. Odczuwałem jednak, że coś ze mną jest nie tak, budziły się u mnie wyrzuty sumienia oraz pragnienie przemiany życia.

Przełom nastąpił w czasie mojej pielgrzymki do jednego z sanktuariów maryjnych. Miałem wówczas 19 lat. Wtedy to właśnie zacząłem głębiej się zastanawiać nad swoim życiem, nad swym postępowaniem. W tym też czasie spotkałem dobrych ludzi, którzy mi pomogli, ukazując prawdziwe wartości i prawdziwą radość, jaką człowiek osiąga nie przez to, że hołduje bożkom hedonizmu i konsumpcji, nie przez to, że folguje własnym słabościom i idzie na łatwiznę, ale przez uczciwą pracę nad sobą, przez życie według Ewangelii i Bożych przykazań. Jestem ogromnie i dozgonnie wdzięczny ludziom, ­którzy mi wtedy pomogli; nigdy nie zapomnę o ich dobroci. Osoby te wskazały mi drogę trudną, ale jest to jedyna droga, która prowadzi do zwycięstwa, do szczęścia. Drogą tą jest Jezus Chrystus – nasz Pan i Zbawiciel. Jemu chwała na wieki!

Widzę wyraźnie z perspektywy czasu, że Pan Bóg nie opuścił mnie nawet w największym upadku. Jak bowiem można wytłumaczyć na przykład to, że w czasie kiedy bardzo niechętnie chodziłem do kościoła, a coraz częściej pod kościół, kiedy unikałem sakramentów – jak to możliwe, że właśnie wtedy zdecydowałem się na pielgrzymkę, i to bez oglądania się na towarzystwo? Dziś wiem, że Bóg – Dobry Pasterz – pociągnął ku sobie mnie – zagubioną owcę.

Wracając do czasu przełomu. Wówczas to, w wieku 19 lat, kilka miesięcy po owej pamiętnej pielgrzymce, odważyłem się wyznać na spowiedzi, iż przez wiele lat świętokradzko przystępowałem do Komunii św., zatajając grzechy nieczystości. To było ogromne zwycięstwo Pana Jezusa w mojej duszy. Od tamtej pory zacząłem spoglądać na swój problem w prawdzie. Nie postępowałem już jak alkoholik, który twierdzi, że jest zdrowy i panuje nad sobą; nie zagłuszałem i nie oszukiwałem już więcej swego sumienia. Rozpoczęło się moje wychodzenie z tej „moralnej schizofrenii”, kiedy to z jednej strony uczestniczyłem w życiu Kościoła, wyrzekałem się szatana i wszelkiego zła, a jednocześnie z drugiej strony brnąłem w grzech ciężki. Nie można żyć w takiej obłudzie, nie można jednocześnie iść do przodu i się cofać. Każdy człowiek jest grzeszny, ale powinien starać się iść drogą Bożych praw i przykazań. A kiedy upadnie w grzech, powinien jak najszybciej wstać i podążać dobrą drogą. 

Kiedy jeszcze nie byłem na tej „dobrej drodze”, w wieku 17 – 18 lat, czytałem nieraz w pismach pornograficznych, że to, co ja robię, czynią wszyscy chłopcy w moim wieku, że to coś zupełnie normalnego. A przecież nie było mi z tym dobrze… Wtedy to właśnie przeczytałem w jednym z tych piśmideł list pewnego chłopaka, mówiący o tym, jak jego autor bardzo chciał zerwać z pornografią, jak ciężką walkę toczył o to. Lecz kiedy próbował żyć w czystości, nie mógł sobie znaleźć miejsca. Wydawało mu się, że „eksploduje” (cytuję dokładnie jego wyrażenie).

Stwierdziłem więc, że skoro nie da się tego zwalczyć, trzeba z tym jakoś żyć. (Jakże łatwo uwierzyłem w to kłamstwo!...). Próbowałem ograniczać częstotliwość swoich kontaktów z pornografią, ale skutki tych moich starań były bardzo mizerne. Zdarzały się też okresy, gdy nałóg nie budził we mnie niepokoju; byłem zobojętniały na zło i mówiłem sobie, że to coś nieszkodliwego… Dziś widzę, jak straszny i niebezpieczny był to stan, gdyż mogło to doprowadzić do zagłuszenia mojego sumienia i do zupełnego wykolejenia się. Mógłbym wtedy strasznie skrzywdzić nie tylko siebie, ale i osoby ze swego otoczenia. Dzisiejszy świat jest tak bardzo zagrożony dlatego, że wielu ludzi traci poczucie grzeszności – a grzech zawsze jest sprzeniewierzeniem się Bogu, który chce dla człowieka tylko i wyłącznie dobra.

Miłosierny Jezus ustrzegł mnie od odstępstwa i zatracenia się w grzechu ciężkim. To On, który mnie tak umiłował, że w niewymownych mękach oddał za mnie życie, On – Jezus sprawił, że dziś mogę złożyć to świadectwo: „Kochani! Nie wierzcie w te straszne kłamstwa, gdy ktoś Wam mówi, że niemożliwe jest, aby żyć, trwając w czystości. Życie w czystości jest możliwe!”. Dziękuję Bogu za każdy dzień, a każdy dzień przeżyty w czystości jest cudem i jest cudowny. I te cuda są możliwe i dostępne dla każdego!

Życie niesie wiele utrapień i problemów, lecz kiedy żyję w czystości, widzę wszystko zupełnie inaczej: widzę sens życia, sens cierpienia. Świat, w którym żyję, odkrywam dziś na nowo, zupełnie jak gdyby z moich oczu spadły łuski. Widzę nie tylko zło i brzydotę, ale widzę też dobro i piękno – i umiem się nimi prawdziwie cieszyć.

Teraz wiem z własnego doświadczenia, że człowiek, współpracując z Bożą łaską, może przezwyciężyć każdy nałóg, każde zniewolenie, choćby walka trwała przez wiele lat. I nie ma takiej pokusy, której nie można by było przezwyciężyć. Gdyby bowiem taka istniała, na pewno posłużyłby się nią szatan, który chce zgubić każdego człowieka. Po cóż miałby atakować przez rozmaite pokusy? Użyłby na naszą zgubę właśnie tej jednej, której człowiek nie potrafiłby się oprzeć. Mnogość pokus świadczy więc o tym, że wszystkie one są do przezwyciężenia, kiedy uczciwie, szczerze walczymy, wzywając Bożej pomocy – „dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1, 37).

Jednak mimo że to wszystko wiem, mimo że od kilku lat żyję w czystości, rok temu przydarzył mi się upadek. Włączyłem film pornograficzny, mówiąc sobie, że to tylko na moment, że zaraz wyłączę. Mówiłem sobie, że jestem mocny… Oszukiwałem i łudziłem samego siebie… Czułem się okropnie, ale nie uległem rozpaczy. Nie odkładałem skruchy i pokuty, lecz przy najbliższej okazji, już na drugi dzień, przystąpiłem do spowiedzi. Trzeba umieć pogodzić się z tym, że sami z siebie jesteśmy słabi i ułomni, jednak nie należy się zniechęcać, ale trzeba coraz ściślej dążyć do zjednoczenia się z Bogiem. Czy zastanawialiśmy się kiedykolwiek, jaka to ogromna łaska, że grzeszne stworzenie może się łączyć z potężnym, świętym, nieskalanym Stworzycielem?

Przez mój upadek Pan Bóg przypomniał mi, że muszę być czujny, że bez Niego nie wytrwam ani minuty, że muszę do Niego mocno przylgnąć, nieustannie o Nim pamiętać i żyć zanurzony w Jego łasce. Dzisiaj, patrząc na swoją historię życia, dostrzegam w niej trzy etapy. Pierwszy – to upadek w grzech i trwanie w nim kilka lat, mimo prób powstania. Etap drugi – spojrzenie prawdzie w oczy, nazwanie problemu po imieniu, czas kilkuletnich, strasznych zmagań z nałogiem. Jednak współpracując wytrwale z Bożą łaską, doszedłem do etapu trzeciego – do życia w czystości. Żyję w niej już kilka lat i nie oddałbym ani jednego z tych dni za żadne przyjemności, za żadne skarby świata. Oczywiście jest to także czas walki, ogromnych zmagań z rozmaitymi pokusami. Owszem, bywają okresy spokoju, kiedy mogę w sposób czysty patrzeć na kobiety, kiedy grzech mnie nie pociąga; zdarzają się jednak chwile – albo i całe dni – kiedy wydaje mi się, że już dłużej nie wytrzymam. Nałóg odzywa się z potężną siłą na przykład wtedy, gdy na wystawie sklepowej widzę okładki pism lub filmów o treści pornograficznej. Trzęsą mi się wtedy ręce, do ust napływa ślina, a serce bije jak szalone… Jednakże upadki będą rzadkie – lub nawet nie będzie ich wcale – jeżeli nie będziemy zbytnio ufać sobie, swojej sile, ale zaufamy Jezusowi. Opierając się pokusom i wzywając Go na pomoc, zawsze w Nim zwyciężymy. A po chwilach próby znów przychodzi radość i pokój. Pełna jasności i pogody cisza sumienia jest chyba największym skarbem, jaki można znaleźć na tej ziemi. Warto o ten skarb walczyć, zmagając się z każdym grzechem i zachowując wszystkie przykazania. (cdn.)

Czytelnik z Rzeszowa

 

 

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: