Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Zawierzyłam Christianity - Articles - Ruch Czystych Serc
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Zawierzyłam
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 3/2007 → Ruch Czystych Serc



Taniec jest moją pasją. Chciałam mu podporządkować dużą część swojego życia, wypierając ze swej świadomości nawet macierzyństwo.

Cztery lata temu przyjęłam Jezusa jako swojego jedynego Pana i Zbawiciela. Jednak nie oddałam mu każdej sfery, w którą mógłby wkroczyć swoim cudownym działaniem. Mocno wierzyłam, że Bóg działa w życiu człowieka, zmieniając to, co Mu się w nim nie podoba, i bałam się, że być może nie podoba się Bogu moje zaangażowanie w taniec towarzyski. Treningi częstsze niż Msza św., imprezy, a wreszcie kult wysportowanego ciała walczyły o priorytet z pragnieniem bliskiego poznania Boga i czystego spojrzenia na drugiego człowieka. Chciałam widzieć wnętrze, ale patrzyłam na to, co zewnętrzne.

Taniec jest moją pasją. Chciałam mu podporządkować dużą część swojego życia, wypierając ze swej świadomości nawet macierzyństwo.

Cztery lata temu przyjęłam Jezusa jako swojego jedynego Pana i Zbawiciela. Jednak nie oddałam mu każdej sfery, w którą mógłby wkroczyć swoim cudownym działaniem. Mocno wierzyłam, że Bóg działa w życiu człowieka, zmieniając to, co Mu się w nim nie podoba, i bałam się, że być może nie podoba się Bogu moje zaangażowanie w taniec towarzyski. Treningi częstsze niż Msza św., imprezy, a wreszcie kult wysportowanego ciała walczyły o priorytet z pragnieniem bliskiego poznania Boga i czystego spojrzenia na drugiego człowieka. Chciałam widzieć wnętrze, ale patrzyłam na to, co zewnętrzne.

Wreszcie przyszedł czas, w którym Pan kazał mi wybierać. Na jednej szali leżały moja ukochana praca i taneczne środowisko, a na drugiej – Bóg i nieznane. Modlitwa wielu ludzi pozwoliła mi wybrać właściwą drogę. Zrobiłam krok w przepaść i okazało się, że trafiłam stopą na most. Wiadomo, Kto go postawił! W ciągu tygodnia dostałam trzy inne propozycje pracy, których nigdy bym się nie spodziewała. Pozwoliło mi to na zbliżenie się do Pana, ale gdzieś głęboko pozostawał pewien lęk. Z czym się wiązał? Otóż nie potrafiłam wyobrazić sobie, że miałabym zostać matką. Wiązałoby się to przecież z przerwą w pracy, utratą kondycji, zmianą sylwetki, a w ekstremalnym wypadku może całkowitą rezygnacją z tańca i poświęceniem się wychowywaniu dzieci. Przecież wtedy cały czas obwiniałabym moje dzieci o utratę mojego „skarbu”: urody, sprawności, kariery. Nie chciałabym siebie i ich skrzywdzić w ten sposób, więc lepiej by było, gdybym nie miała dzieci. Tak właśnie myślałam.

Pod wpływem wewnętrznego nawołującego głosu pojechałam na rekolekcje Ruchu Czystych Serc. I tu przypatrzyłam się szczęśliwej rodzinie z wesołą gromadką dzieci. Największe wrażenie zrobiła na mnie młoda mama tej gromadki, która zrezygnowała ze swojej dobrze zapowiadającej się kariery i oddała się – nie „poświęciła” – wychowaniu dzieci. Czerpała z tego tak wiele miłości, że tą właśnie miłością promieniowała, emanując pięknem. „To przecież miłość jest sensem życia” – pomyślałam i postanowiłam oddać całkowicie „tylko moją” strefę tańca. Niech Pan zrobi z nią, co zechce, a ja ufam, że napełni mnie taką miłością do moich przyszłych dzieci, przy której taniec wyda mi się tylko miłym dodatkiem.

Myślę, że moja modlitwa została wysłuchana, ponieważ po raz pierwszy poczułam się zdolna do podjęcia duchowej adopcji dziecka poczętego. Zastanawiało mnie, dlaczego przez tyle lat nie byłam do tego zdolna – jedna dziesiątka różańca dziennie i krótka modlitwa to przecież tak niewiele w porównaniu z uratowaniem życia, a jednak był we mnie opór. Był. Teraz już nie ma...

Ponadto w codziennej Eucharystii Bóg uzdrawia moje patrzenie na drugiego człowieka. Jest to bardzo długi proces i wymaga wiele wysiłku. Uczę się zawsze szukać Chrystusa w bliźnim, bo przecież jeśli relacje z ludźmi nie będą właściwe, tym bardziej relacja z Bogiem będzie słaba i płynna, oparta na wyobrażeniu, a nie na prawdzie. Wybieram więc prawdę o sobie, o innych, o Wszechmogącym!

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: