Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Nasz sposób na czystość Christianity - Articles - Ruch Czystych Serc
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Nasz sposób na czystość
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 1/2008 → Ruch Czystych Serc



Od roku nosimy w sobie to świadectwo, tak trudne do napisania. Bo co w nim ująć? Radość z przeżywania czystej miłości czy przestrogę przed uśpieniem czujności i bolesnymi porażkami? Była radość, były i porażki. Czujemy, że trzeba opowiedzieć o tym Wam wszystkim – to nasz obowiązek, nasza wdzięczność, bo i nam kiedyś jeden z listów odważnych ludzi odmienił życie.

„Kojarzysz zapewne gazetkę, którą czytuję – Miłujcie się!? (...) Ostatnio Jackowi wpadły w ręce te moje gazety. Zaczęliśmy czytać razem, pokazywać sobie co lepsze fragmenty, gadać o tym i gadać, patrzeć na zmianę na siebie, na gazetę i na krzyż nad moimi drzwiami i, normalnie, nastąpił przełom. Bo to tak można sobie żyć według zasad i mieć granice. Ale co innego – postawić wszystko na jedną kartę. (...)

Wczoraj było jak w jakimś filmie albo książce. Poszliśmy do kościoła. Nie jest to takie nienormalne, skoro nie pierwszy raz byliśmy tam w zwykły dzień tygodnia, ale tym razem poszliśmy, żeby powiedzieć wszystko do końca, do cna. Złożyliśmy Jezusowi i sobie obietnicę czystości – ale to nie takiej, że seks po ślubie i tyle. To była obietnica czystości serca i myśli – taka całkowita. Szczera spowiedź, potem Komunia, a w domu obietnica – na kolanach, przed obrazem, z dłońmi splecionymi.

(...) Wiesz, ja zawsze marzyłam o takim chłopaku, przy którym będę mogła być sobą, z całą tą moją wiarą i przeżywaniem. Ale gdy widzę, że obok mnie jest chłopak, który nie tylko mnie z tym akceptuje, ale tak samo wszystko przeżywa jak ja – to nie potrafię tego w sobie chować tylko dla siebie. Nie mogę się tym nacieszyć. Wiesz, że czasami nawet dziesiątkę różańca odmawiamy razem wieczorem z telefonem przy uchu? To naprawdę jednoczy; wiedziałam, że się nie zawiodę, jeśli na to postawię”.

To jest fragment listu do naszej koleżanki, najbliższej właściwie, no bo o takich sprawach nie mówi się byle komu... Od tamtej pory minął rok. Kilka dni temu. Rok starań, zmagań, małych klęsk i wielkich zwycięstw. Od roku nosimy w sobie to świadectwo, tak trudne do napisania. Bo co w nim ująć? Radość z przeżywania czystej miłości czy przestrogę przed uśpieniem czujności i bolesnymi porażkami? Była radość, były i porażki. Czujemy, że trzeba opowiedzieć o tym Wam wszystkim – to nasz obowiązek, nasza wdzięczność, bo i nam kiedyś jeden z listów odważnych ludzi odmienił życie.

To nie jest tak, że raz – uroczyście i z wielką mocą – podejmie się wyzwanie i postanowi poprawę, a potem już z górki... Jest trudno, jest wiele niejasności i wahań, rozterek... Szatan przybiera tyle postaci: czai się wśród spotykanych przez nas osób, w telewizji, w pozornie niewinnej piosence, a nawet... w słowach najbliższych osób z rodziny (tak!). Kiedy już się jest pewnym, że odtąd damy radę, że nie ulegniemy, że teraz już tylko czysta i jasna droga, że tylko czyste myśli i prawdziwie kochające serce – wtedy nagle jakiś szept, nieuwaga, przeoczenie, próby pokrętnych tłumaczeń i uciszania sumienia. „A pewność niepewna / zabiera nam wrażliwość / tak jak każde szczęście//” – ksiądz Twardowski miał świętą rację...

Między nami jest pięknie. Ale życie zweryfikowało nasze spojrzenie na parę spraw. Teraz, z perspektywy czasu, widzimy to nieco inaczej. Zdaliśmy sobie sprawę, że „pięknie” nie oznacza „łatwo”. A życie to nie to samo co film czy książka, to nie tylko porywy serca i spontaniczna radość w każdej chwili – to coś o wiele bogatszego i bardziej fascynującego. Bycie razem to przede wszystkim nieustanna praca – nad sobą i nad człowiekiem, za którego chcę być odpowiedzialna czy odpowiedzialny. To codzienne decyzje i wybory, to pokonywanie wad i doskonalenie się w dobrym. To rozmowy, rozmowy, rozmowy... Czasem nawet bardzo gorzkie, bo prawda trochę boli, ale jest potrzebna i buduje. Umacnia. Oczywiście każda i każdy przeżywa to na swój sposób i każda/każdy ma swoje wypróbowane, pewne drogi wiodące do celu. U nas bywały różne momenty i na różne sposoby próbowaliśmy sami sobie pomóc. Każdy jednak nasz krok podejmowany był zawsze w oparciu o wiarę, z oddaniem naszego życia Bogu, umacniany modlitwą i często gruntowną, szczerą spowiedzią. Ustaliliśmy kilka reguł, takich na próbę – z nadzieją, że oczyszczą nasze wzajemne relacje.

Na przykład był czas, kiedy postanowiliśmy ograniczyć przebywanie sam na sam, „żeby nie kusiło” – a jeśli już, to zostawialiśmy otwarte drzwi do pokoju. Zaczęło to owocować – zupełnie nieoczekiwanie polepszyły się nasze kontakty z rodzinami, nagle „znalazło się” więcej czasu na wspólny film z siostrą czy spacer... I nic nie traciliśmy – nadal przebywaliśmy ze sobą i cieszyliśmy się swoją obecnością – a miłość, która rozwijała się w nas, mogła odtąd bardziej promieniować na innych.

Czuwaliśmy nad pocałunkami i to zostało nam do dziś. Z czasem można wypracować w sobie pewne reakcje, dzięki czemu w głowie automatycznie „zapala się czerwona lampka”, w momencie gdy trzeba się opamiętać i wyciszyć. Podstawą jest szczerość. Nikt nie jest doskonały i żadne z nas nie jest całkowicie uwolnione od tego, czego domaga się ciało – rzecz naturalna i ludzka. Do nas należy to, co z tym zrobimy, w jaki sposób zareagujemy. A szczerością można dużo... Kiedy jedno z nas czuje się słabe, gdy czasami czujemy w sobie słabą wolę, rozmawiamy o tym. Przyznajemy się do swych słabości i w ten sposób dajemy sobie szansę na pomoc. Już sam fakt opowiedzenia o tym, że jest trudno, sprawia, że myśli biegną w inną stronę, że kierują się na to, co naprawdę ważne, że się uspokajają... A rozmowa zbliża tak jak nic na świecie i tym bardziej umacnia nasze bycie razem. Zważamy na słowa, na treść naszych rozmów, staramy się nie prowokować myśli i skojarzeń, które mogłyby przyczynić się do upadku. „O nierządzie zaś i wszelkiej nieczystości (…) niechaj nawet mowy nie będzie wśród was, jak przystoi świętym, ani o tym, co haniebne, ani o niedorzecznym gadaniu lub nieprzyzwoitych żartach, bo to wszystko jest niestosowne (…)” (Ef 5, 3-4); „Wy także wiedliście ongiś takie życie, kiedy oddawaliście się tym namiętnościom. Lecz teraz wyrzućcie precz to wszystko: gniew, niechęci, złość, bluźnierstwo, a sprośne mowy niech nie kalają ust waszych” (Kol 3, 7-8). I jeszcze: „Wreszcie, bracia, zwróćcie myśli wasze na to, co jest prawdą, co jest godne, sprawiedliwe, czyste, miłe i chwalebne, co cnotliwe i pochwały godne” (Flp 4, 8).

Pomocą są też dla nas rekolekcje, wspólna modlitwa w cichym, pustym kościółku gdzieś podczas spaceru, koronka do Miłosierdzia Bożego i „pogotowie telefoniczne”, kiedy w swoich domach czytamy Pismo Święte i coś nas poruszy, zastanowi, zaskoczy...

Zrobiliśmy sobie prywatny kalendarzyk. Nie taki zwyczajny, byle jaki, jak w sklepie. Odliczamy w nim dni do ślubu. Tak, obiecaliśmy się sobie i prosimy, żeby Bóg doprowadził nas do ołtarza, jeśli tak zechce. Pod koniec każdego dnia w specjalnym okienku, na marginesie, rysujemy buźkę – uśmiechniętą, jeśli tego dnia udało nam się dotrzymać obietnic z Modlitwy zawierzenia. Na razie są same uśmiechnięte – i oby tak dalej.

Staramy się opowiadać ludziom o naszej decyzji. Nienachalnie i niejednokrotnie wcale nie wprost – życie samo ze sobą niesie sytuacje, w których można komuś pomóc, doradzić, wzmocnić przykładem, pocieszyć… Bo jak mówi Biblia: „Bądź przykładem dla wiernych w słowie i w życiu, w miłości, wierze i czystości” (1 Tm 4, 12). I namówić, żeby się nie poddawał. Bo nie można się poddać.

Kiedyś pewien ksiądz w konfesjonale powiedział nam (spowiadaliśmy się w tym samym czasie jedno po drugim), że przyjdziemy tu skruszeni jeszcze niejeden raz, żebyśmy nie wpadli w pychę i nie stracili czujności. Miał rację, przychodziliśmy jeszcze potem z żalem i smutkiem, ale nigdy nie odeszliśmy z pustymi rękami. Nawet upadki są do czegoś potrzebne. Jeśli się nie poddamy i wyciągniemy z nich budujące wnioski, staną się krokiem do przodu – tylko trzeba wykazać dużo cierpliwości. Staramy się pamiętać o tym, że: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13), jak również: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu. Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie” (1 P 5, 8).

Życzymy wszystkim silnej woli i dużo miłości w sercach. Z modlitwą

Justyna i Jacek

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: