Chrześcijańska biblioteka. Boska Komedia. Czyściec: Pieśń XVIII. Chrześcijaństwo, katolicyzm, ortodoksja, protestantyzm. Boska Komedia.
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Czyściec: Pieśń XVIII
   

Spis Treści: "Boska Komedia"


O miłości. Cienie. Opat Albert.

Rozumowanie skończył mistrz uczony,

I bystro na mnie patrzał, czy rad byłem;

Ja nowym jeszcze pragnieniem drażniony,

Milczałem zewnątrz, a wewnątrz mówiłem:

«Może go zbytkiem zapytań morduję».

Lecz ten prawdziwy ojciec, gdy chęć całą

Odkrył, co serce z bojaźni skrywało,

Mówiąc sam, skłonił przemówić doń śmiało.

«Mistrzu, twym światłem do tyla się krzepi

Wzrok mój, że jasno myśl twych słów pojmuję,

Proszę, mój ojcze, w jaśniejszej przeźroczy

Pokaż tę miłość, do której przyczyny

Odnosisz wszelkie dobre i złe czyny».

«Zwróć ku mnie» mówił «przenikliwe oczy.

Twego rozumu, a ujrzysz błąd lepiej

Tych, co chcą drugich prowadzić, choć ślepi.

Serce, stworzone z skłonnością kochania,

W czym upodoba, za tym się ugania

W chwili, gdy czuje pociąg podobania.

Pojęcie wasze, co w lot wszystko łowi,

Schwycony przedmiot przedstawia duchowi:

W nim takim blaskiem ten przedmiot pozłaca,

Że wprost ku niemu dusza się obraca:

I gdy się wznosi doń z żywą skłonnością,

Jest przyrodzoną ta skłonność miłością,

Która przez rozkosz z wami się tak splata.

I jako płomię, co w powietrze wzlata,

Spełniając ślepą swej natury wolę,

Gdzie się przepala dłużej w swym żywiole,

Tak nakłoniona poddaje się dusza

Żądzy, ten bodziec duchowy porusza

Serce człowieka nieustannym biciem,

Nim rzecz kochana stanie się użyciem.

Widzisz, jak prawdzie błąd kłamstwo zadaje,

Twierdząc, co dłużej zbijać niepotrzebna,

Że każda miłość jest w sobie chwalebna.

Treść jej, być może, dobrą mu się zdaje;

Że wosk jest dobry, czyś przyznać gotowy,

Że dobrym każdy jest odcisk woskowy?»

«Jasno mi rozum przy świetle twej mowy»,

Odpowiedziałem «wytłumaczył miłość,

Lecz sam uwięznął w zwątpienia zawiłość.

Bo jeśli miłość w nas ostrzem swych grotów

Ugadza z łuku zewnętrznych przedmiotów,

Żadnej zasługi dusza mieć nie może,

Czy idzie prosto, czy schodzi w rozdroże».

Mistrz: «Ile zdolna rozumu potęga,

Punkt ten objaśnię, dalej on nie sięga,

Czekaj, aż dojdziesz sam do Beatrycy,

Bo wiara klucz ma od tej tajemnicy.

Każdy duch z treści swojej niewcielony,

Różny od ciała, jednak z nim złączony,

Zamknięty w sobie ma własność szczególną,

Której nam uczuć i dowieść nie wolno:

Lecz się objawia przez skutki i czyny

Jak przez zielony liść życie rośliny.

Człowiek nic nie wie, skąd się w nim lgnie miłość,

Jaka pociągów pierwszych jest pochyłość,

Które podobnie są w nas jako w pszczole,

Dla miodobrania latającej w pole.

Ta pierwsza wola, co skłonność prowadzi,

Ni do pochwały jest, ni do zganienia.

Więc gdyby wszystko zlać w tę arcywolę,

Macie wrodzony przymiot, który radzi,

Który stać winien w progu przyzwolenia.

Rozum jest gruntem, skąd dla was wypływa

Powód zasługi, zasługa prawdziwa,

Podług jak waszej panując krewkości,

Uprawnia dobre albo złe skłonności.

Mędrcy zgłębiając treść rzeczy aż do dna,

Przyznali, że jest ta wolność przyrodna,

I jako owoc swoich myśli kwiatu,

Księgę morału zostawili światu.

Przypuśćmy, miłość, co iskrą z was błyska,

Że z konieczności wynika ogniska,

Lecz w was jest władza, co ją, gdzie chce, kłoni.

Szlachetny przymiot, który Beatryce

Zwie wolną wolą; jej ci tajemnicę

Ona rozwiąże, z tobą mówiąc o niej».

Księżyc jak w północ, wznosząc się powoli,

Coraz nam rzadsze pokazywał gwiazdy,

Idąc przez obłok to ciemny, to biały,

Jak pieczęć w ogniu czerwienił się cały.

Księżyc przebiegał tor słonecznej jazdy

W chwili, gdy widział Rzym już zachodzące

Między Sardynią a Korsyką słońce.

Ten, przez którego gródek Pietoli,

Więcej od miasta Mantuanów słynny,

Ciężar z mych myśli zdjął mistrz dobroczynny.

W rzeczy wywodach przeglądając jaśnie,

Byłem jak człowiek marzący, gdy zaśnie:

Lecz z tej senności zbudziły mię duchy,

Bieżąc za nami gwałtownymi ruchy.

Jak niegdyś Asop widziała w Achai

Bezładny pochód szalejącej zgrai,

Kiedy Tebanie z pochodniami w nocy

Idąc, Bachusa wzywali pomocy;

Równie w tym kręgu szybkimi krokami

Biegli, swym biegiem wiatr czyniąc za nami,

Ci, których gnała miłość dobrej woli.

Gdy nas tłum duchów na końcu okoli,

Dwa pierwsze duchy wołały ze łzami:

«Szybko na górę pobiegła Maryja.

Cezar pod grodem marsylskim nie leżał,

Szybko namioty obozowe zwija,

Jak błysk piorunu do Hiszpanów bieżał».

Drugie wołały: «Miłość czas tak ceni,

Nie traćmy czasu przez brak jej płomieni,

Żarliwość w dobrym łaskę zazieleni».

— «O duchy, których żarliwość gorąca

Dziś wynagradza może w roztargnieniu

Waszą ostygłą chęć w dobrze czynieniu,

Oto żyjący, wierzcie, was nie zwodzę,

Chce na tę górę wejść przed wschodem słońca.

Najbliższe przejście wskażcie nam po drodze».

Tak mówił wódz mój, a jeden z gromady

Duch odpowiedział: «Idźcie w nasze ślady.

My śpieszym nie chcąc nic stracić na czasie,

Przebacz, że wola nas wstrzymać nie może,

Gdy ci nasz pośpiech niegrzecznością zda się.

Byłem opatem w zenońskim klasztorze,

A Rusobrody panował w tej dobie,

Z bólem łagodne jego królowanie

Rozpamiętują dzisiaj w Mediolanie.

O! już ten stoi jedną nogą w grobie,

Który zapłacze, że w miejsce pasterza,

Synowi zwierzchność klasztoru powierza,

Który miał ciała budowę kaleką,

A rozum jeszcze więcej wykrzywiony,

A był ze złego związku urodzony».

Czy na tym zmilkła ucięta rozmowa,

Nie wiem, bo duch był ode mnie daleko:

Rad zatrzymałem w pamięci te słowa.

On, moja tarcza, moc w każdej potrzebie,

Przemówił do mnie: «Obróć się tam twarzą,

Patrz, jak dwa duchy idąc koło ciebie,

Bodą lenistwo słowami i gwarzą:

Lud, co przez morze suchą przeszedł nogą,

Ciężko lenistwem zgrzeszywszy przed Panem,

Nie złożył swoich kości nad Jordanem.

Ci się niemęską znikczemnili trwogą,

Co Eneasza w pół drogi odbiegli,

Gdy sycylijski piękny ląd postrzegli».

Kiedy sprzed oczu zniknęły te cienie,

Jedna za drugą biegły myśli czynne,

A z tych się snuły nowe myśli inne;

I tak wirując nieustannym kołem,

Nieznacznie w senne zlały się marzenie,

Aż rad zamknąłem oczy i usnąłem.


Spis Treści: "Boska Komedia"

Pobierz: "Boska Komedia"

Źródło: http://wolnelektury.pl

Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія.

Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.


W górę

Poleć tę stronę znajomemu!

Przeczytaj teraz: