Chrześcijańska biblioteka. Boska Komedia. Piekło: Pieśń VIII. Chrześcijaństwo, katolicyzm, ortodoksja, protestantyzm. Boska Komedia.
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Piekło: Pieśń VIII
   

Spis Treści: "Boska Komedia"


Przeprawa. Argenti. Ku kręgowi VI. Walka o wstęp do miasta Dis.

Tak postępując wzdłuż błotnych wybrzeży,

Wpierw nim przyszedłem pod wieżę wysoką,

W szczyt jej z powodu dwóch małych płomieni

Utkwiłem oczy; sygnał z drugiej wieży

Jej odpowiadał, lecz w takiej przestrzeni,

Że ledwo dobrze wytężone oko

Mogło odróżnić jeden od drugiego.

Więc się zwracając do mędrca mojego,

Pytam: «Co znaczą te hasła ogniowe,

Kto ich znakami prowadzi rozmowę?».

A on: «Co ujrzeć pożąda twa dusza,

Już na tych wodach bagnistych wpław rusza,

Patrz, gdy ci oczu tuman nie zaprósza».

Nikt szybszej strzały w powietrzu nie spotka,

Jak mała ku nam szybowała łódka;

Ten, co wioślarzem jej był i sternikiem,

Wykrzyknął: «Sam tu, zła duszo, tyś nasza!».

Mistrz mój z powagą rzekł do Flegijasza:

«O Flegijaszu! krzyk twój próżnym krzykiem

Tym razem; nasze przyjście tu chwilowe,

Nim się przez bagno przeprawim styksowe».

Jak człowiek, gdy się omylonym widzi,

Gniew swój hamuje, omyłki się wstydzi,

Tak i Flegijasz swój wybuch łagodzi.

Wtem mnie Wirgili zawezwał do łodzi,

Ta nie wprzód wagę uczuwać się zdała,

Aż ciężar mego unosiła ciała.

Gdyśmy płynęli przez te martwe brody,

Cień obłocony wynurzył się z wody,

Staje przede mną i pyta z hałasem:

«Ktoś ty jest, co tu przychodzisz przed czasem?»

«A tyś kto?» rzekłem. Cień na to z rozpaczą:

«Widzisz, że jestem jeden z tych, co płaczą».

A ja: «Żyj w płaczu, w wiekuistej męce!

Choć tak zbrukało twe policzki błoto,

Poznaję ciebie, przeklęta istoto».

Wtenczas ku łodzi cień wyciągnął ręce,

Lecz mistrz roztropny odepchnął natręta,

Mówiąc: «Z psią zgrają precz, duszo przeklęta!»

Potem rękoma objął mnie za szyję,

W twarz mnie całował i rzekł: «Słusznie, duszo,

Tak się oburzasz, niechaj będzie w niebie

Błogosławiona, co rodziła ciebie!

On był nadęty próżnością i pychą,

Żadna go w życiu nie zdobiła cnota

I tu gniew za to bez przerwy nim miota.

Iluż na waszej ziemi dotąd żyje

Książąt i królów, co się dmą i puszą,

Każdy uchodzić za wielkiego pragnie,

Co będą leżeć jak wieprze w tym bagnie,

Sławę po sobie zostawiwszy lichą».

«Mistrzu», mówiłem, «łódź szybko pomyka,

Chciałbym zobaczyć tego tam grzesznika».

Mistrz: «Nim ta łódka drugi brzeg powita,

Takiej uciechy użyjesz do syta».

Patrzę, aż za nim po tej mętnej toni

Błotniste duchy pędziły w pogoni;

Za co niech jeszcze będzie Bogu chwała

I pochwalone jego imię święte!

Wszyscy krzyczeli: «Hejże na Argentę!»

I duchów zgraja w skok za nim bieżała:

Gnany floreńczyk, jakby szczuty psami,

Ze złości szarpał, gryzł siebie zębami

I legł znużony pod naciskiem zgrai,

Jak pies gdy w sobie dech życia przyczai.

Dość mówić o nim! Nowy jęk z uboczy

Wpadł w ucho moje, wytężyłem oczy.

Mistrz mówił: «Synu, patrz mury olbrzymie,

Ujrzysz za chwilę miasto, Dis na imię,

Mieszkańcy żyją tam w ogniu i dymie».

A ja: «W dolinie postrzegam zaiste

Miasto meczetów, ich mur się czerwieni,

Jakby się wyrwał dopiero z płomieni».

Mistrz odpowiedział: «Ognie wiekuiste,

Które w ich wnętrzach żarzą się i płoną,

Dają im barwę, jak widzisz, czerwoną».

Weszliśmy w końcu do fosy głębokiej,

Okopującej w krąg ziemię spaloną,

Pustą, jak gdyby szła po niej zaraza,

Mury na pozór zdały się z żelaza.

Łódź kołująca wbiegła w kąt zatoki,

Gdzie sternik wiosło otrząsając z błota,

Krzyknął: «Wychodźcie z łodzi, oto wrota!».

Duchy widziałem jak deszcz z nieba spadłe,

Osiadły wrota, a gniewem zajadłe,

Mówiły w zgiełku: «Jak śmie, kto on taki?

Iść przez królestwo zmarłych, nieumarły?»

Lecz mądry wódz mój dał im znać przez znaki,

Że pod sekretem chce pomówić z niemi;

Natenczas w sobie wielki gniew zawarły,

Mówiąc: «Chodź jeden, lecz on, precz z tej ziemi!

Żywy niech wraca znów żyć z żyjącymi.

Ty zostań z nami, on, jeżeli może,

Niech sam powraca przez błędne bezdroże».

Sądź, czytelniku, jak mnie zgiełk zasmucił

Tych słów przeklętych; dziś jeszcze truchleję,

Na świat mój wrócić straciłem nadzieję.

«Wodzu mój drogi, o ty, coś odwrócił

Ode mnie przygód, niebezpieczeństw tyle,»

Rzekłem, «nie rzucaj mnie o własnej sile!

Jeśli mi z tobą nie wolno iść dalej,

Wracajmy ścieżką, którąśmy deptali».

Mistrz, co troskliwie dotąd mnie prowadził:

«Nie bój się», mówił, «te piekielne tłuszcze

Nie mogą zamknąć drogi nam wskazanej;

Mocniejszy od nich tę podróż uradził!

Tu czekaj na mnie; umysł twój stroskany

Umacniaj wolą, pocieszaj nadzieją,

Bo ja tu w piekle ciebie nie opuszczę».

Wtem mnie zostawił mistrz mój dobrotliwy,

A ja się chwiejąc w myślach, jak się chwieją

Młodziuchne trawki, stałem na pół żywy;

*Tak* i *Nie* walkę toczyły w mej głowie.

Nie mogłem słyszeć, co im rzekł w rozmowie,

Dość, że nie został z nimi, bo wnet sami

W miasto jak gnani pobiegli co żywo,

Bramę zamknąwszy przed mistrza piersiami,

Który od bramy szedł do mnie leniwo,

W ziemię miał oczy głęboko spuszczone,

Zwykłej śmiałości wzroku pozbawione

I te wyjąkał słowa przez wzdychania:

«W miasto boleści kto mi iść zabrania?»

A do mnie mówił: «Jeślim obrażony,

Nie troszcz się o to, ja próbę zwyciężę;

Darmo gromadzą lud swój do obrony,

Jacy bądź są tam, szatany czy męże.

Tu ich zuchwałość szalała tak samo,

Przed mniej ukrytą, znajomą ci bramą,

Która bez zamku aż do dzisiaj stoi.

Czarny jej napis tkwi w pamięci twojej:

Lecz oto idzie, patrz! sam schodzi z góry

Ten, co nam bramę otworzy w te mury».


Spis Treści: "Boska Komedia"

Pobierz: "Boska Komedia"

Źródło: http://wolnelektury.pl

Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія.

Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.


W górę

Poleć tę stronę znajomemu!

Przeczytaj teraz: