Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Bóg najlepiej zna odpowiedni czas Christianity - Articles - Rodzina
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Bóg najlepiej zna odpowiedni czas
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 4/2004 → Rodzina



Jesteśmy młodym małżeństwem i oboje jesteśmy stałymi czytelnikami Miłujcie się!. Zachęceni wspaniałymi świadectwami publikowanymi w Waszym czasopiśmie chcemy podzielić się własnymi przeżyciami.

Od początku małżeństwa staraliśmy się o poczęcie dziecka. Poczęło się po pół roku, ale niestety w jedenastym tygodniu ciąży doszło do poronienia. Kosztowało nas to dużo bólu i łez. Pytaliśmy: „Dlaczego akurat nas to spotkało?”. Pojawiły się też pretensje do Boga, dlaczego do tego dopuścił. Dziś wiemy, że to doświadczenie było nam potrzebne, gdyż bardzo umocniło ono nasz związek. Ktoś powiedział, że jeśli Bóg niweczy twoje plany, to znaczy, że ma dla ciebie coś piękniejszego. I teraz rozumiemy, że przy planowaniu rodziny trzeba się liczyć z Bożym zdaniem, z Jego wolą i planami wobec nas. Po tym doświadczeniu odbyliśmy z mężem rekolekcje dla małżonków, ukończyliśmy także 2-letnie studium teologii rodziny organizowane przez duszpasterstwo rodzin, aby jeszcze bardziej zbliżyć się do Boga. Ja zapisałam się także na studia uzupełniające magisterskie.
Na zajęciach w ramach studium teologii rodziny poznawaliśmy bardzo dokładnie metodę objawowo-termiczną i nasza wiedza w tym zakresie bardzo się poszerzyła. Dotarło też do nas, że podstawowym celem małżeństwa jest świętość, że małżeństwo to droga do świętości. Zrodzenie i wychowanie potomstwa to cel drugorzędny.
Nadal bardzo pragnęliśmy dziecka, ale przez półtora roku od poronienia kolejne próby poczęcia kończyły się niestety niepowodzeniem. W naszych sercach gościł czasami bunt i żal do Boga. W Miłujcie się! wielokrotnie znajdowaliśmy świadectwa mówiące o tym, że nawet po kilku latach, dzięki powierzeniu się miłosierdziu Bożemu, małżonkowie zostali obdarowani upragnionym potomstwem. Wstąpiła w nas nadzieja. Postanowiliśmy my także zaufać Bożemu miłosierdziu, modliliśmy się przed obrazem Jezusa Miłosiernego, odmawialiśmy koronkę do Bożego Miłosierdzia oraz różaniec.
Obiecałam w ciszy serca Bogu, że jak tylko będę w stanie błogosławionym, to udam się do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, aby tam polecić dziecko Bogu i wypraszać dla niego potrzebne łaski. Powiedzieliśmy jednak Bogu, że nie nasza, ale Jego wola niech się dzieje. Jeśli nie będzie chciał obdarzyć nas potomstwem naturalnym, to jest jeszcze możliwość adopcji.

 

Na studium rodziny poznaliśmy też wspaniałą lekarkę ginekolog, która zajęła się naszym problemem. Bóg nie zawsze oddziałuje przez cudowne uzdrowienia, czasem posługuje się także ludźmi, lekarzami. Z wykresów temperatury i zapisów objawów w cyklu lekarka owa bardzo łatwo zdiagnozowała u mnie zaburzenia czynności ciałka żółtego (zbyt krótka faza wyższej temperatury). Na ogół lekarzy ginekologów nie interesuje taki wykres i gdy małżeństwo udaje się do nich z problemem bezpłodności, zlecają różne drogie badania albo od razu faszerują kobietę środkami hormonalnymi, np. pobudzającymi owulację, bez wniknięcia w prawdziwą przyczynę (a bezpłodność może leżeć po stronie mężczyzny). Mając w ręku takie proste i tanie narzędzie, jakim jest zapis metody objawowo-termicznej, można wiele powiedzieć o płodności kobiety i ewentualnych zaburzeniach, dlatego warto tę metodę stosować, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy coraz więcej par ma problemy z płodnością. Podjęłam odpowiednie leczenie.

Na efekty nie trzeba było długo czekać – pod moim sercem poczęło się dzieciątko. Jednak w dziewiątym tygodniu ciąży wystąpiło bardzo silne krwawienie i skurcze macicy. Wydawało się, że to już koniec. Jadąc do szpitala, byłam pewna, że znów przeżywam poronienie i że nic nie da się już zrobić. Powiedziałam do męża, żeby nastawił się na najgorsze i nie żywił próżnej nadziei. Ale on pocieszał mnie, mówił, że to dziecko jest ofiarowane Bogu i że nic mu się nie stanie. Mówił to pomimo przerażenia, jakie go ogarnęło na widok tego, co się dzieje. Po przyjeździe do szpitala bardzo długo musiałam czekać roztrzęsiona na izbie przyjęć, bo akurat wszyscy lekarze byli zajęci przy skomplikowanym cięciu cesarskim. Mąż modlił się w tym czasie na różańcu, prosząc o cud. Kiedy wreszcie lekarz wziął mnie na USG, okazało się że krew przestała się lać, szyjka macicy zamknęła się całkowicie, a na monitorze było widać malutką „fasolkę” z bijącym serduszkiem, poruszającą zawiązkami nóżek i rączek. Kiedy przypominam sobie ten obraz (a bardzo mocno utkwił w mojej świadomości), to aż łzy same napływają ze wzruszenia i zachwytu nad pięknem i niewinnością tej małej istotki. Jak matki mogą zabijać takie skarby?

Lekarze pocieszyli mnie, że jest o co walczyć, nie chcieli uwierzyć, że jeszcze kilkadziesiąt minut temu miałam te wszystkie objawy. Musiałam leżeć plackiem kilka dni w szpitalu, potem przez dwa miesiące leżałam w domu. Obawiałam się o to, jak napiszę pracę magisterską, gonił mnie termin, a nie chciałam przekładać pisania na okres po porodzie, bo pragnęłam cały czas poświęcić dziecku. Tę sprawę także powierzyłam Bogu.
Kiedy już zagrożenie minęło, w piątym miesiącu ciąży udaliśmy się z mężem do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach, tak jak obiecałam. Dziękowaliśmy za ocalenie dzieciątka i powierzyliśmy je Miłosiernemu Jezusowi. Prosiliśmy o szczęśliwe rozwiązanie oarz potrzebne nam i dziecku łaski. W głębi serca wiedziałam od początku, że to jest chłopczyk, i modliliśmy się także o powołanie do kapłaństwa dla niego, oczywiście, jeśli Bóg zechce. W ciągu dwóch następnych miesięcy udało mi się napisać i obronić pracę magisterską. Poród rodzinny odbył się bez komplikacji, szczęśliwie.

Dziś Szymonek ma prawie 5 miesięcy, jest zdrowym, ślicznym i radosnym niemowlęciem. Jestem na urlopie wychowawczym i mam czas tylko dla niego, tak jak tego pragnęłam.
Miłosierdzie Boże nie ma granic, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. On wysłuchuje nas w każdej sprawie, tej większej i tej mniejszej. Daje nam nawet więcej niż to, o co prosimy. I On wie najlepiej, jaki dar i w jakim czasie jest nam potrzebny. Bogu niech będą dzięki!


Kasia i Jarek

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: