Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Bioenergoterapia i inne diabelskie metody zniewalania Christianity - Articles - Zagrożenia duchowe
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Bioenergoterapia i inne diabelskie metody zniewalania
   

Autor: ks. Stefan,
Miłujcie się! 2/2002 → Zagrożenia duchowe



Wielu z nas nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że takie praktyki jak spirytyzm, bioenergoterapia, wróżbiarstwo, horoskopy, karty tarota wystawiają nas na bezpośrednie działanie złych duchów.

 

W mojej posłudze kapłańskiej często spotykam ludzi, których życie stało się prawdziwym koszmarem, od kiedy zaczęli szukać rozwiązania swoich problemów u różnego rodzaju bioenergoterapeutów, wróżek i magów. Prawdziwe dramaty zaczynają się, kiedy ludzie przestają wierzyć, że tylko Jezus Chrystus zbawia, uwalnia, uzdrawia.

 Pan Jezus powiedział Samarytance przy studni Jakubowej: O, gdybyś znała dar Boży i wiedziała, kim jest Ten, kto ci mówi: Daj mi się napić – prosiłabyś Go wówczas, a dałby ci wody żywej (J 4,10).

Musimy zadać sobie pytanie: Czy pijemy z dobrego źródła? Jest tylko jedno dobre źródło – przebite Serce Zbawiciela, z którego wypływa woda i krew, czyli wszechmocna Miłość Ojca i Syna, a więc Duch Święty, który oczyszcza z wszelkiego grzechu i daje prawdziwe życie. Niestety, niektórzy nie korzystają z tej szansy i uciekają w reiki, bioenergoterapię, medytacje wschodnie, orientalne wierzenia, w ten sposób poddając się działaniu szatana. A wystarczy tylko uwierzyć w to, że jeśli postawię Jezusa na pierwszym miejscu, to On dokona reszty; uzdrowi z niemocy fizycznej (również przez medycynę konwencjonalną, która jest dorobkiem rozumu ludzkiego oświeconego przez Ducha Świętego), duchowej, rozwiąże problemy rodzinne, finansowe.

Szukajcie wpierw Królestwa Bożego,

a wszystko inne będzie wam dodane (Mt 6,33). Kiedy w życiu pojawia się problem, powinniśmy z nim pójść do Jezusa, a nic uciekać od Niego w pozorne dobro, które zagarniając coraz większe obszary naszego życia, w końcu objawi swoje właściwe oblicze.

Chciałbym przedstawić problem bioenergoterapii, wahadełka, „cudownych dotknięć”, odpowiedzieć na najczęściej stawiane pytania, zmusić do myślenia, a może pomóc odnaleźć przyczynę “duchowej” niemocy. Bo człowiek często nieświadomie otwiera się na działanie mocy, które nie pochodzą od Boga.

 

Według „Mistrza Bioenergoterapii”, Ryszarda Ulmana, bioenergoterapeuta, jest swojego rodzaju mobilizatorem i dawcą bioenergii dla klienta z zakłóconą harmonią psychobiologiczną.

Czyli bioenergoterapia nie oddziałuje tylko na chorobę, ale także na duszę, dlatego człowiek żyjący sakramentami nie może liczyć na udany seans. Zdarza się, że w takich przypadkach bioenergoterapeuta odmawia swej pomocy. Pewna kobieta udała się do bioenergoterapeuty, wcześniej jednak poszła do spowiedzi i Komunii świętej, założyła medalik Niepokalanej a rękę trzymała w kieszeni, w której miała różaniec. I wiecie, co jej powiedział uzdrowiciel? Że jej nie pomoże, nic z tego nie będzie, bo nie może się przebić przez jej biopole, coś hamuje przepływ energii.

Bioenergoterapia według Ulmana, to swoiste oddziaływanie jednego organizmu na drugi, przy wykorzystaniu energii własnej. A energia własna (bioenergia) – to energia każdego żywego organizmu, przejawiająca się w dynamicznym funkcjonowaniu tego organizmu. Bioenergoterapeuta to osoba zdolna i predysponowana do lokalizacji zaburzeń w biopolu drugiego człowieka, jak również ich usuwania przy pomocy bioenergii (własnej lub grupowej) i określonych świadomych działań fizycznych lub psychologicznych. Lokalizacja zaburzeń bioenergetycznych

jest lokalizacją na ciele drugiego człowieka miejsc o zaburzonej strukturze energetycznej mogących mieć wpływ na całościowe funkcjonowanie organizmu. Wymienione obszary mogą pokrywać się z miejscami uważanymi przez medycynę klasyczną za chore.

 

Pojęcia biopola i bioenergii określają zjawiska przez naukę nie stwierdzone.

Wiemy już, że w bioenergoterapii chodzi o wykorzystanie energii nieznanej, której konkretne efekty działania widzimy, ale wiemy też, że nie należy ona do świata fizycznego, nie umiemy jej nazwać.

Energii tej nie zna fizyka i jedynym podmiotem, które może mieć do czynienia z tymi energiami, jest ciało i psychika człowieka. Osobami, które mogą dokonywać działań w świecie okultyzmu są te, które potrafią wejść w stan fuzji, zjednoczenia z tymi energiami. Osoby takie nazywamy – medium. Medium potrafi otworzyć się na te energie, przyjąć je w siebie i, ewentualnie, później ich używać. I jeśli człowiek-medium używa tych energii, to uprawia magię. Większość manipulacji, dokonywanych przez uzdrowicieli, jest po prostu magią.

Są więc energie, których nie jesteśmy w stanie kontrolować, a mamy do nich dostęp wyłącznie przez medium, które staje się kanałem przekazującym je. W ten sposób odbywa się większość praktyk tajemnych, okultystycznych dających między innymi pozór cudownych uzdrowień. Medycyna niekonwencjonalna nie może czynić cudów, bo cud jest tylko dziełem Boga.

 W Katechizmie Kościoła Katolickiego, do którego lektury odsyłam, czytamy: Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności. Praktyki te należy potępić tym bardziej wtedy, gdy towarzyszy im intencja zaszkodzenia drugiemu człowiekowi

lub uciekanie się do interwencji demonów. Jest również naganne noszenie amuletów. Spirytyzm często pociąga za sobą praktyki wróżbiarskie lub magiczne. Dlatego Kościół upomina wiernych, by wystrzegali się ich (por. KKK 2117).

 Rozumiem, że człowiek zdesperowany, szuka wszędzie ratunku, za wszelką cenę chce odzyskać zdrowie, wiele by oddał czy się zaprzedał, chwyta się tych „ludzkich” sposobów, a kiedy to wszystko zawiedzie, ma pretensję do Boga, którego wcale o pomoc nie prosił, któremu nie zawierzył.

Jaką mocą posługują się bioenergoterapeuci skoro często efekty ich “uzdrowień” są widoczne?

Pierwsze wrażenie jest takie, że rezultaty bioenergoterapii są bardzo dobre. Potrzeba dużo czasu, żeby zauważyć fakty, które pokazują, że następuje tylko zmiana objawów choroby, a nie ma uzdrowienia. Można powiedzieć, że jest przeniesienie symptomów

choroby w inną część ciała. Np. z problemów zewnętrznych, czysto organicznych, w problemy głębsze, przejście od problemów somatycznych do psychologicznych: złego samopoczucia, niepokoju, kłopotów, depresji, bezsenności. A potem następuje przejście symptomów do sfery duchowej, a więc problemy z modlitwą, złe samopoczucie w czasie Mszy świętej, drażliwość, nerwowość na modlitwie, aż do bluźnierstwa. Św. Ignacy Loyola w „Ćwiczeniach duchowych” podkreśla bardzo fakt, że szatan na początku zawsze będzie nam dawał takie skutki, które będą wyglądały na dobro, bo gdyby tak nie było, nikt nie szedłby za jego głosem. Ale później stopniowo będzie wprowadzał na drogę, którą zaplanował.

 

Na comiesięcznych rekolekcjach w Porządziu, pewna kobieta, lekarz medycyny, dawała świadectwo przed Najświętszym Sakramentem. Przez bioenergoterapię straciła prawo wykonywania swojego zawodu. „Leczyła” bioenergoterapią chorą na raka narządów wewnętrznych kobietę, która uczestnicząc w jej seansach, zaprzestała leczenia konwencjonalnego, przyjmowania leków itp. Oczywiście objawy choroby zniknęły, kobieta czuła się coraz lepiej, lecz do czasu, bo nagle jej stan z dnia na dzień bardzo się pogorszył i zmarła. Jej mąż zażądał sekcji zwłok okazało się, że rak bardzo postępował, nigdy nie została uleczona, choć objawy zniknęły. Odbyła się sprawa sądowa, bioenergoterapeutka przestała być lekarzem. Dziś jest bez pracy, jej małżeństwo rozpadło się, przestała wierzyć bio

energoterapii i gdzie tylko może, świadczy o jej zgubnych skutkach.

Bioenergoterapia nosi tylko imię „terapii”, ale nią nie jest, ponieważ przeniesienie symptomów nie jest wyleczeniem. Zwracam się teraz do wszystkich, którzy korzystali z usług bioenergoterapeuty, lub jakiegokolwiek innego uzdrowiciela, niech przyjrzą się swojemu życiu. Czy z chwilą rozpoczęcia „leczenia” nie pojawiły się nagłe problemy emocjonalne, rodzinne, problemy ze snem, koncentracją, modlitwą, itp.

Szatan walczy z Bogiem o dusze ludzkie. Jedynym jego celem jest odwieść człowieka od zbawienia i – jak wcześniej wspominałem – posługuje się w tym celu złudnym dobrem, bo gdyby pokazał całą swoją ohydę, nienawiść, każdy umarłby ze strachu. Ukrywając swoją obecność i działanie, wielu ludzi przekonał, że nie istnieje.

Szatan stwarza iluzje szczęścia, powodzenia, miłości, a kiedy już nas pozyska, wtedy zaczyna zniewalać.

Pewna kobieta trafiła do mnie na rozmowę, skarżyła się na to, że nie może mówić różańca, nie była u spowiedzi już 8 miesięcy, gdy wchodziła do kościoła coś ją wypychało, nie mogła nawet słuchać „Radia Maryja”, nie wiedziała, co się z nią dzieje. Zapytałem, czy nie była u znachora, bioenergoterapeuty, bądź w dzieciństwie bawiła się w wywoływanie duchów. Odpowiedziała, że nie. Pomodliłem się nad nią. Za dwa tygodnie odwiedziła mnie ponownie ze swoją przyjaciółką. Powiedziała, że błogosławieństwo bardzo jej pomogło, ale stan poprzedni wraca. Szu

kając przyczyny, ponownie zapytałem, czy nie korzystała z usług uzdrowicieli. Zaprzeczyła, zaczęła jednak opowiadać o problemach z synem, który był alkoholikiem, wracał codziennie pijany do domu, robił awantury, często wyganiał ją z domu. Z tego powodu zaczęła cierpieć na bóle migrenowe i wtedy usłyszała o pewnym księdzu, który leczył wahadełkiem. Postanowiła skorzystać z jego „cudownej terapii uzdrawiającej”. Pojechała, poruszał wahadełkiem i – „wszystko, jak ręką odjął”.

Babciu – pytam – od kiedy nie możesz mówić różańca, słuchać „Radia Maryja”, spowiadać się, a nawet przestępować progu kościoła? Po długim namyśle odpowiada – właśnie “od wtedy”.

– Czy chcesz pozbyć się tego wszystkiego?

– Już od dawna – powiedziała ze smutkiem babcia – w moim domu spotyka się Kółko Żywego Różańca, a ja nie mogę w tych modlitwach uczestniczyć.

– Czy wyrzekasz się... Tu następuje wyrzeczenie się szatana i wszelkiego grzechu, potem modlitwa, spowiedź i wyznanie wiary w Jedynego Boga. Szczęśliwa babcia mogła w końcu ze łzami w oczach odmawiać różaniec.

 

Wracając do mocy bioenergoterapeutów, przytoczę inny przykład. Do pewnej parafii przybył słynny uzdrowiciel – Harris. Po wejściu do kościoła i wyborze miejsca na swój seans kazał zabrać Najświętszy Sakrament z głównego ołtarza, ponieważ Jego obecność przeszkadzała mu w „gromadzeniu energii”. Nie muszę chyba mówić, kto nie może uzdrawiać w obecności Jezusa Chrystusa.

Aż dziwi, że w dzisiejszych czasach rozwoju nauki, racjonalizmu i pragmatyzmu następuje taka moda na medycynę niekonwencjonalną, horoskopy, wróżby, magie i różne przesądy.

Zjawisko powszechnie występujące, czy uznane za modne, nie zawsze musi być dobre! Do tego wniosku doszły zapewne władze Łodzi, likwidując tego typu instytut, ale o tym się w mediach nie mówi. W Lyonie spotyka się regularnie pewna grupa ludzi, która z wieloma etnologami i socjologami miejscowego uniwersytetu państwowego, prowadzi obserwację przypadków tzw. uzdrowień uzyskanych za pomocą środków niekonwencjonalnych, po to, by udowodnić ich negatywne skutki. I stwierdzono, że scenariusz tych rzekomych uzdrowień jest jednakowy: najpierw objawy uzdrowie

nia, pewna poprawa, a potem pojawienie się nowych schorzeń.

Aby uwiarygodnić swoje praktyki i wzbudzić zaufanie, środowisko bioenergoterapeutów zrzesza się w organizacje, które rejestruje, tak że ich działalność jest zalegalizowana, a któż bierze odpowiedzialność za jej skutki, skoro bioenergoterapeutą można zostać po półrocznym kursie?

 

Nie możemy spraw trudnych, takich jak okultyzm, bioenergoterapia, rozeznawać w sposób czysto ludzki, bo ryzykujemy, że się pogubimy. Nie wolno nam, katolikom, dla których jedynym Panem jest Jezus Chrystus, który przelewając swoją krew wybawił nas od grzechu, bagatelizować tego problemu. Szatan za wszelką cenę chce zawładnąć człowiekiem, odciągnąć go od wiary w Boga i praktyk religijnych, bądź zminimalizować je! Funduje nam więc owe pułapki, które w rezultacie prowadzą do chaosu duchowego i zniewolenia. Na to mamy dar rozeznawania duchów. Otrzymał go każdy w momencie bierzmowania. Są to wewnętrzne poruszenia Ducha Świętego w obszarze naszych relacji z Bogiem, dające nam możliwość rozpoznania woli Bożej. Aby móc z nich korzystać, musimy żyć stale w stanie łaski uświęcającej. Św. Paweł w Liście do Koryntian pisze: Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów (por. l Kor 10, 21).

 

Pomimo Bożego Objawienia, popartego zdrowym rozsądkiem, wciąż słyszymy o uzdrowicielach, którzy odrzucając modlitwę i medycynę naturalną, uprawiają swoje praktyki i skłaniają szukających u nich pomocy do używania środków niekonwencjonalnych.

Wierzę, że lekarze i lekarstwa są Bożymi narzędziami, którymi Bóg posługuje się w dziedzinie leczenia chorób. Większość ludzi wierzy w to, i nie trzeba brać w obronę medycyny, a jedynie opowiedzieć się przeciw uzdrowicielom. Księga Mądrości Syracha mówi wyraźnie, że po odmówieniu modlitwy powinno się sprowadzić lekarza, bo jego też stworzył Pan. Nie odsuwaj się od niego, albowiem jest on ci potrzebny. Jest czas kiedy w ich rękach jest wyjście z choroby; oni sami będą błagać Pana, aby dał im moc przyniesienia ulgi i uleczenia celem zachowania życia (Syr 38, 12-14).

 

W sytuacji, kiedy już sięgnęło się po medycynę niekonwencjonalną, najodpowiedniejsze jest poproszenie kapłana o modlitwę o uwolnienie. Wtedy prosimy Pana Jezusa, aby w mocy Ducha Świętego zerwał więzy, które nawiązaliśmy ze światem ciemności za pośrednictwem praktyk okultystycznych. Prawie zawsze radzę, aby dokonało się to w Sakramencie Pokuty, ponieważ wtedy możemy wyznać Bogu to, że szukaliśmy naszego ratunku i wybawienia w sposobach, które nie są do pogodzenia z Ewangelią.

 

Powinniśmy się też zastanowić, komu służymy? Jaki znak nosimy na piersi, przez który wyrażamy naszą przynależność do kogoś lub czegoś? Jeśli jest to krzyż lub medalik, to jednoznacznie wyrażamy naszą wiarę, ale co, jeśli jest to amulet, znak zodiaku, czy inny orientalny element? Nie pozostaje to niestety bez wpływu na naszą sferę duchową. ... Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw władcom, przeciw rządcom tych ciemności… (Ef 6, 10-20).

ks. Stefan

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: