Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Miłosierdzie Boże ocaliło moje dziecko Christianity - Articles - Miłosierdzie Boże
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Miłosierdzie Boże ocaliło moje dziecko
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 3/2009 → Miłosierdzie Boże



Jestem mamą trzech córek (10-, 17- i 16-letniej) oraz prawie półrocznego synka – wspaniałego, pogodnego dziecka, kochanej kruszyny – który jest dla mnie i mojego męża oczkiem w głowie. Jestem także chrześcijanką, która dobrze wie, że bez pomocy Pana Boga i bez modlitw, które zanosiłam do nieba, mojego synka nie byłoby na świecie.

W lutym 2007 roku straciłam dziecko – w 17. tygodniu moja ciąża obumarła (to był chłopczyk). Przeżyłam wtedy szok, długo nie mogłam się po tym pozbierać. Przez prawie cały czas płakałam, odczuwając wielką pustkę… Dzięki Bogu siedem miesięcy później – czyli w październiku – ponownie zaszłam w ciążę. Czułam ogromną radość z tego powodu, a jednocześnie niepokój, czy nawet lęk, że znowu coś złego może się przytrafić mojemu dziecku. Usilnie prosiłam Pana Boga w modlitwie o zdrowie dla siebie oraz dla maleństwa, które noszę w swoim łonie.

Od początku ciąży miałam stany podgorączkowe z niewiadomych przyczyn, czym się bardzo przejmowałam. Chodziłam do lekarza, robiono mi wyniki, byłam również pod kontrolą poradni dla kobiet. W 8. tygodniu ciąży dostałam plamienia. Jadąc do szpitala, myślałam, że to koniec mojej ciąży, że nastąpi poronienie – ale nie mogłam nawet płakać. Prosiłam Boga, Matkę Najświętszą i Jezusa Miłosiernego, którego obrazek zawsze przy sobie noszę, o pomoc.

W szpitalu lekarz zrobił mi usg. i okazało się, że jest tętno i że moje maleństwo żyje. Zajaśniała nadzieja na to, że wszystko będzie dobrze. Dostałam kroplówki i leki; po trzech dniach wróciłam do domu, gdzie nadal musiałam przyjmować leki podtrzymujące moją ciążę. Dużo wypoczywałam i uważałam na siebie. Chodziłam na wyznaczone wizyty lekarskie i modliłam się koronkami do Miłosierdzia Bożego, Matki Boskiej oraz wszystkich świętych z siostrą Faustyną na czele.

W 21. tygodniu ciąży zachorowałam na zapalenie dróg moczowych, a także dostałam przedwczesnych skurczy. W każdej chwili mogłam urodzić dziecko, które byłoby za małe, aby przeżyć. Przez kilka dni leżałam w szpitalu, dostając antybiotyk i leki rozkurczowe (przyjmowałam je do końca ciąży).

W dniu, w którym miałam już wyjść do domu, lekarz postanowił zrobić mi usg., żeby się dowiedzieć, czy wszystko jest z dzieckiem w porządku i jaka jest jego płeć. Okazało się, że to chłopczyk. Byłam bardzo szczęśliwa, bo przecież w domu miałam tylko córki. Po dokładniejszym badaniu pani doktor zauważyła, że w worku płodowym, w którym znajduje się moje dziecko, widoczna jest taśma owodniowa, która zagraża jego życiu. Wprawdzie lekarka pocieszała mnie, mówiąc, że wszystko będzie dobrze, jednak po wyrazie jej twarzy widziałam, że sama w to za bardzo nie wierzy. Powiedziała jeszcze, że ani ja, ani lekarze nie mamy wpływu na to, czy moje dziecko przeżyje poród, i że w moim stanie nie powinnam się załamywać, bo to jeszcze gorzej dla maluszka.

Kiedy wyszłam z gabinetu, nie miałam w ogóle siły o tym wszystkim myśleć; byłam jak oszołomiona, chciało mi się płakać i krzyczeć. Kiedy szłam na spotkanie z mężem, który przyjechał, ponieważ w tym dniu wychodziłam do domu, łzy same napływały mi do oczu, byłam załamana. Jakaś wewnętrzna siła podpowiadała mi jednak, że będzie dobrze – i to mnie uspokoiło. Zaczęłam codziennie odmawiać różaniec, koronkę i „Litanię do Miłosierdzia Bożego”, trzymając obrazek Jezusa na brzuchu. Po modlitwie uspokajałam się i wierzyłam, że wszystko będzie w porządku z moim kochanym maluszkiem, prosiłam Boga o łaski dla niego, o to, żeby ta taśma owodniowa znikła z mego łona, żebym mogła szczęśliwie donosić i urodzić swoje dziecko. Przez cały czas byłam na lekach, które ratowały moją ciążę; czasami czułam się źle, nie mogłam chodzić, od razu dostawałam skurczów i opuszczałam niedzielną Mszę św. Płakałam, miałam chwile załamania i zwątpienia, za co zawsze przepraszałam Boga i prosiłam Go jednocześnie o siłę. I chociaż taśma owodniowa nie znikła i była z moim maluszkiem aż do porodu, to jednak dzięki pomocy z nieba nie zagroziła jego życiu. Dwa tygodnie przed porodem byłam w szpitalu z powodu kolki nerkowej, ale i tym razem jakoś z tego wyszłam.

Mój synek dzięki pomocy miłosierdzia Bożego urodził się w terminie wyznaczonym przez lekarza, który prowadził moją ciążę od samego początku. Nadal modlę się codziennie, dziękując Bogu za swoje dzieci, ofiarowując Mu swoje cierpienia i troski. Modlę się także za swego synka-aniołka, który jest już blisko Boga i może wypraszać łaski dla mojej rodziny. Uważam, że jeśli się zaufa Bogu, można wówczas uprosić wiele łask, ponieważ przez życie trzeba iść z Bogiem – innej drogi nie ma. Jezu, ufam Tobie!

Ufająca w miłosierdzie Boże    

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: