Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Kochajmy życie od momentu poczęcia Christianity - Articles - Rodzina
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Kochajmy życie od momentu poczęcia
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 5/2000 → Rodzina



  Chciałbym podzielić się świa­dec­twem miłości, jaką ofiarowała swo­je­mu dziecku moja młodsza siostra. Dedykuję je wszystkim, którzy nie przy­ję­li nowego życia, jako daru od Boga. Dedykuję tym wszystkim, którzy uwa­ża­ją, że człowiekiem stajemy się od momentu narodzenia, a nie od po­czę­cia. Dedykuję tym, którzy twierdzą, że aborcji należy dokonywać, jeżeli po­ród zagraża życiu matki.

 Cała moja rodzina miesz­ka na terenie Bia­ło­ru­si, z pochodzenia je­ste­śmy Polakami. Problem aborcji we wszystkich byłych republikach Związ­ku Radzieckiego w zasadzie nie ist­nie­je. Za­bieg przerwania ciąży sta­wia się na równi z roz­gnie­ce­niem muchy na szy­bie. To nic wielkiego, przecież to nie mor­der­stwo! Prawo zezwala, a więc jest przyzwolenie. System zrobił swoje! W ramach dy­gre­sji – w Polsce też zrobił swoje, a i tak tęsknią nie­któ­rzy za jego powrotem. Ciekawe, o ile mniej się nas będzie wtedy rodzić?...

Sio­stra moja już od dzie­ciń­stwa miała pro­ble­my zdro­wot­ne. Szcze­gól­nie do­ku­cza­ły jej ner­ki. Może i częste choroby, jakie prze­cho­dzi­ła, przy­czy­ni­ły się do tego, że wybrała zawód pie­lę­gniar­ki? Moja siostra jest osobą ra­do­sną i pełną po­go­dy ducha. Pa­mię­tam jej radość i szczę­ście, kiedy to w 1993 roku wy­cho­dzi­ła za mąż. Przy­znam, że trochę się o nią bałem, miała dopiero 20 lat, więc się zastanawiałem, czy to nie za wcześnie. Czy podoła trud­nej roli matki i żony. Przecież życie jest takie ciężkie w biednej Białorusi, tutaj niewiele się zmieniło i nadal z trudem starcza środ­ków na ży­cie.

Od dnia ślubu sio­stry minęły trzy lata. Niestety, przez ten czas nie widywałem jej czę­sto, kon­ty­nu­owa­łem bowiem studia teologiczne w Polsce.

Ciąża Aliny była bardzo trud­na. Schorowane nerki szybko zaczęły dawać znać o sobie. Siostra moja musiała być ho­spi­ta­li­zo­wa­na. Po powrocie do domu zastała ją śmierć kochanej babci. Prze­ży­ła ją tak bardzo, że podczas po­grze­bu doznała nagłego pogorszenia stanu zdrowia. Bardzo wysoka temperatura, ból nerek, nóg, oczu i w końcu głę­bo­kie omdlenie spowodowały, że sio­stra ponownie trafiła do szpitala. Tam le­karz dyżurny za­py­tał wprost mamę, która pojechała wraz z Ali­ną, kogo ma ra­to­wać: córkę czy jej dziecko. Przez całą noc py­ta­nie to nie da­wa­ło spo­ko­ju naszej ma­mie. Po dłu­giej mo­dli­twie i głę­bo­kim prze­my­śle­niu sy­tu­acji mama przy­po­mnia­ła so­bie o zna­jo­mym dok­to­rze, któ­ry za­pew­ne sta­rał­by się po­móc oboj­gu pa­cjen­tom.

Tym­cza­sem w szpi­ta­lu lekarz roz­po­czął prze­ko­nu­ją­co na­ma­wiać moją sio­strę na do­ko­na­nie za­bie­gu abor­cyj­ne­go. Swój wy­wód za­koń­czył jednym zda­niem: „Je­śli nie zgo­dzisz się na za­bieg, nie będę się za­bie­rał za le­cze­nie, nie chcę ry­zy­ko­wać i ba­wić się two­im ży­ciem, mło­da damo”. Po­tem roz­po­czę­ły się prze­ko­ny­wa­nia pie­lę­gnia­rek: „Sama zgi­niesz i bę­dziesz miała ka­le­kie dziec­ko”, „Kto ci wy­dał dy­plom pie­lę­gniar­ki, skoro tak po­stę­pu­jesz?”, „Je­steś mło­da, dużo jesz­cze bę­dziesz mia­ła dzie­ci, ratuj naj­pierw sie­bie”.

Uparte „nie” sio­stry do­pro­wa­dzi­ło cały personel do zło­ści i wręcz szału. Alina od­mó­wi­ła rów­nież bra­nia le­ków prze­ciw­bó­lo­wych, do cza­su przy­by­cia zna­jo­me­go le­ka­rza.

Płakałem, gdy czy­ta­łem list na­szej mamy, w któ­rym pi­sa­ła: „We­szłam do sali, gdzie le­ża­ła Alin­ka, tak że ona mnie nie wi­dzia­ła. Gła­ska­ła swój brzu­szek i przez łzy bólu mó­wi­ła do dziec­ka: »Ko­cha­nie, wi­dzisz, mama też cier­pi, pro­szę uwierz, wszyst­ko bę­dzie do­brze...«”.

Wszystko za­koń­czy­ło się rze­czy­wi­ście do­brze. Po przy­by­ciu zna­jo­me­go le­ka­rza roz­po­czę­ło się le­cze­nie, w nie­wiel­kim stop­niu far­ma­ko­lo­gicz­ne. Za trzy mie­sią­ce Ali­na uro­dzi­ła zdro­wą i pięk­ną có­recz­kę Ma­ry­się.

Po pew­nym cza­sie na­pi­sa­ła do mnie: „Nie wiem, co bym zro­bi­ła, gdy­bym stra­ci­ła to dziec­ko. Cały czas pro­si­łam Boga, aby ono mogło na­ro­dzić się zdrowe i normalne”.

Dzisiaj Marysia ma już dwa lat­ka, jest po­god­nym i ra­do­snym dziec­kiem. Wszy­scy się nią bar­dzo cie­szy­my. Jest również bar­dzo zdol­na i in­te­li­gent­na», na przykład umie na pa­mięć cały pa­cierz.

W czasie mo­je­go ostat­nie­go pobytu w domu ro­dzin­nym Ali­na po­wie­dzia­ła do mnie: „Zo­bacz, gdy­bym wtedy po­słu­cha­ła lu­dzi i me­dy­cy­ny, to nie by­ło­by wśród nas Ma­ry­si”.

Dzię­ku­ję Bogu za to, że tak hoj­nie ob­da­rzył moją sio­strę wia­rą, na­dzie­ją i mi­ło­ścią. Bardzo ko­cham Ali­nę i jej córeczkę. Są one dla mnie wzo­rem prze­zwy­cię­że­nia cier­pień i na­dziei wbrew wszel­kiej nadziei.

kleryk Alek­san­der Krewski

   

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: