Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Nie każcie mi się zmieniać! Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Nie każcie mi się zmieniać!
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 4/2001 → Młodzież



     Piszę do Was, bo coś mnie do tego zmusza. Chciałbym jednak, abyście to przeczytali. Ten list będzie się składać z dwóch części. Pierwsza część to mój pierwszy list, który miałam do Was wysłać, ale tego nie zrobiłam. Opisuję tam moje życie i pojednanie z Bogiem. Druga część to...

Przeczytajcie zresztą sami.

     Kochana Redakcjo! Pozdrawiam Was i gorąco całuję.

     Jestem dowodem, świadectwem na to, co czyni z człowieka pornografia i wszelkie inne zło. Posłuchajcie... Moi rodzice, cóż, uważają się za katolików, ale nie chodzą do kościoła. Odkąd pamiętam, mój ojciec nadużywał alkoholu. Z biegiem lat było coraz gorzej. Bardzo ciężko jest mu przyznać się do choroby, chyba że jest pijany. Trzeźwy nigdy nie powiedział: „Jestem alkoholikiem”, za to mówił „Zawsze mogę przestać pić”. Tylko że efektów tych deklaracji nie widać do dnia dzisiejszego. Modlę się za ojca wraz z siostrą, aby wreszcie się opamiętał i spostrzegł, jak bardzo krzywdzi zarówno siebie, jak i nas. Teraz, kiedy piszę do Was ten list, ojciec nie pije od kilku dni. Boże, daj mu siłę, aby potrafił na zawsze przezwyciężyć nałóg. Lecz nie o moim ojcu chciałam pisać, tylko o sobie. To jest dużo trudniejsze...

       A zatem pochodzę z rodziny patologicznej. Ojciec często wzniecał awantury, bił – nierzadko bez żadnej przyczyny – mnie, siostry i naszą mamę. Moje dzieciństwo było niczym koszmar, ale miało też i swoje blaski. Czuję, że ojciec zawsze nas kochał, ale nie potrafił tego wyrazić. Przypominam sobie, że niekiedy trzeźwy przytulał mnie, ale też nigdy wtedy nie powiedział „kocham cię”.

      Mój ojciec nie szanuje swoich rodziców. Od kiedy pamiętam, wyzywa ich od najgorszych. Bywało, że „przemawiał” do nich siłą. W furii rzucał, czym się dało, w zamknięte drzwi domu dziadków. Żyliśmy więc w ciągłym strachu przed ojcem. Pomimo to byłam optymistycznie do życia nastawioną dziewczynką, bardzo dobrze się uczyłam. Moim celem było wykształcenie, zdobycie dobrej pracy, kupno mieszkania oraz pogodne życie. Nie chciałam, aby moje dzieci miały taki dom jak ja, pełen kłótni spowodowanych nadużywaniem alkoholu. Nawet sam ojciec mówił, abym nigdy go nie naśladowała, gdyż stoczę się na dno, jak on. Szkoda tylko, że mówił to mój ciągle pijany ojciec...

       Próbowałam znaleźć jakiś lek na swoje lęki, które co rusz dawały o sobie znać. Uciekłam w świat seksu... Muszę zacząć od tego, że przez wiele lat patrzyłam, a raczej słuchałam, jak ludzie ze sobą współżyją. Sypialnia rodziców i mój pokój to jakby jedno pomieszczenie, z cienką ścianką pośrodku i otworem na przejście, ale bez drzwi, więc trudno mi było nie słyszeć tego, co rodzice robili w nocy. Na dodatek naprzeciwko mnie znajdował się telewizor, a ojciec często oglądał filmy pornograficzne. Później rozkazywał mamie, aby robiła to, co wcześniej oglądane bohaterki filmów.

      Gdy pierwszy raz oglądałam film pornograficzny, czułam wielką odrazę i obrzydzenie. Kolejne filmy już mnie zaciekawiły. Wtedy zaczęłam się onanizować, a miałam wtedy 7 lat! Od tej pory czułam wielką potrzebę seksu. Zaczęłam przeglądać pisma pornograficzne mojego ojca. Wiedziałam, gdzie są, choć próbował je ukrywać przed nami. Onanizowałam się, kiedy było mi smutno i czułam się odrzucona przez ojca. Onanizm był moim lekarstwem, ale z krótkim czasem działania. Później wstydziłam się tego, ale zagłuszałam wyrzuty sumienia głupimi wymówkami. Po jakimś czasie oglądanie filmów porno zaczęło być dla mnie słabym impulsem do podniecenia. I wtedy nadszedł czas na „praktyki”, które całkowicie zniszczyły moją duszę, psychikę i ciało... Spotykałam się z chłopcami, moimi rówieśnikami. Pozwalałam im na wiele rzeczy – oprócz jednej: pozbawienia mnie „godności” – cnoty. Przez parę lat udało mi się tego uniknąć, ale do czasu... Zakochałam się w pewnym chłopcu, byłam gotowa zrobić dla niego wszystko. Myślałam, że jeśli dam mu to, co dla mnie najcenniejsze – dziewictwo, to on zostanie przy mnie, będzie mnie kochał. Tak też zrobiłam. Po tym współżyciu czułam się bardzo źle psychicznie. Zrozumiałam, jak ciężki grzech popełniłam, czułam się taka brudna i zużyta. Uklękłam przed obrazem Matki Bożej i płakałam, tak gorzko płakałam... Chciałam się wyspowiadać, ale bałam się. Wtedy po raz pierwszy popełniłam świętokradztwo. Tak trudno mi było powiedzieć: „straciłam dziewictwo”. Przez trzy lata spowiadałam się, pomijając problem współżycia i onanizowania się.

     Teraz mam 17 lat. Do tej pory onanizowałam się i spotykałam się z chłopakami w celu seksualnego „rozładowania”. Nie współżyłam z nimi, ale mimo to robiłam tak okropne rzeczy, że same myśli o nich wywołują wstręt. Po każdej „takiej” czynności czułam się okropnie wykorzystana i brudna. Próbowałam sobie wmówić, że seks to nie grzech, że to tylko zabawa. Przecież Bóg stworzył nas po to, abyśmy się „kochali”. Czy ja robię komuś krzywdę? A tak naprawdę ukrywałam gorzką prawdę, że poddając się zwierzęcym wręcz instynktom, zubażam nie tylko siebie, ale i innych, choć mogą oni sobie z tego nie zdawać sprawy. Stoczyłam się na samo moralne i duchowe dno. Nie było dla mnie Boga, wydawało mi się, że On nie istnieje, a moje życie jest nic niewarte, ciężkie, nie do „strawienia”. W niczym nie widziałam sensu, przestałam się uczyć. Świat był dla mnie ohydny, coraz częściej myślałam o skończeniu ze sobą... Wmawiałam sobie, że jestem nikim, niepotrzebnym śmieciem, karykaturą, pomyłką Stwórcy... Te złe myśli tłumiłam głośną muzyką (wtedy było to techno), ona stała się dla mnie ukojeniem.

      Szybko się przekonałam, że tak myśląc, jeszcze bardziej staczam się na dno. Ja już nie znałam wstydu cielesnego: mogłam się rozebrać przed chłopakiem bez żadnych zahamowań. Oto jaki wpływ na człowieka ma pornografia... Narastające problemy w szkole, atmosfera w domu (ojciec dosięgnął szczytu nałogu), niechęć do samej siebie spowodowały, że nie byłam już w stanie unieść ciężaru grzechu i wewnętrznego załamania. Moja dusza umarła, a wraz z nią psychika i ciało. „Dla mnie nie ma już nadziei, ja zasługuję tylko na piekło” – mówiłam do siebie, a tym samym czynienie zła zaczęło mi sprawiać wielką przyjemność. „Co mi Bóg, co mi szatan, ja jestem władczynią siebie i nikt nie może w to ingerować. Jestem wolna, prawdziwie wolna” – myślałam. Ale wtedy cicho, jakby nieśmiało odzywało się moje sumienie...

      Pewnego dnia coś we mnie pękło – mój cały ból, moja rozpacz. Rozpłakałam się, klęcząc na kolanach... Po tak długim czasie zrozumiałam, że to jedynie Bóg pragnie mojego szczęścia. Po to właśnie pozostawił nam Dekalog i Przykazanie Miłości, abyśmy podążając Jego drogą, odnaleźli szczęście. Ta Wasza gazeta (trafiła do mnie przypadkowo) otworzyła mi serce na Boga.

     Przez długi czas oddawałam szatanowi pokłony, trwając w złych uczynkach. Gra władcy piekieł doprowadziła do mnie do kontaktów kazirodczych. Bałam się nawet, że jestem w ciąży. Gdybym wtedy rzeczywiście była, bez skrupułów pozbyłabym się dziecka. To przerażające: byłam gotowa zabić człowieka...

      Ten list jest moją szczerą spowiedzią z całego życia. Boże, daj mi siłę, odwagę, abym mogła dokładnie opowiedzieć to spowiednikowi. Odegnaj moje lęki, mój strach i pomóż mi Tobie zaufać.

     Powoli wraca mi radość życia, bo znalazłam jego sens – Boga. Tylko dzięki Niemu odnajdziemy prawdziwą miłość. Zawsze myślałam, że Bóg to Wielki Władca, który wyłącznie zakazuje i nakazuje, odbierając nam wolność. Teraz rozumiem, jak bardzo się myliłam. Tylko trwając w Chrystusie, możemy poczuć się naprawdę wolni, nie pętają nas wówczas więzy grzechów. Modlę się codziennie. Wczoraj nawet się rozpłakałam, odmawiając różaniec. Czułam tak ogromną bliskość Jezusa, że ze wzruszenia nie mogłam powstrzymać łez. Moje kamienne serce skruszało wobec Miłosierdzia Pana. O Panie, jak mam Ci dziękować za ten dar łaski?

     Dopiero dwa tygodnie temu wkroczyłam na dobrą drogę – zaczęłam od modlitwy. Ostrzegam wszystkich młodych ludzi, aby nie podążali, jak ja dotąd, drogą rozwiązłości. Idźcie tą drogą, którą wskaże Wam Jezus. Zaufajcie Mu, a będziecie szczęśliwi. Czuję w sobie ogromną siłę nawrócenia i chcę ją za wszelką cenę zatrzymać. Panie, pokazałeś mi, czym jest Miłość i Prawda. Niech odtąd tylko to czynię, w czym Ty masz upodobanie.

Pełna skruchy czytelniczka

Uf! Wreszcie skończyłam to przepisywać. To była pierwsza część mojego listu, a teraz druga, czyli mój obecny stan...

     Owszem, wyspowiadałam się w tamtym jasnym okresie mojego życia ze wszystkiego. Trafiłam na dobrego spowiednika. Poczułam się wolna jak ptak i taka czysta. Ale moja „świętość” trwała zaledwie 2 tygodnie (codzienny różaniec, dwa razy dziennie modlitwa, czytanie Biblii, dobre uczynki itd.). Żenada i jeszcze raz żenada. Nie powiem, czułam Boga we mnie przez cały ten czas. Byłam szczęśliwa, ale... się skończyło. Ja już tak mam w zwyczaju, zawalam wszystko, co dobre. Nie wiem, może miłość Boga była dla mnie zbyt ciężka do udźwignięcia. Nie potrafiłam odwzajemnić uczucia. Wcześniej nikt mnie tego nie nauczył. Czy to moja wina, że ojciec nigdy mnie nie przytulił, nie mówił mi, że mnie kocha, za to często wyzywał mnie od dziwek? Dlaczego musiałam urodzić się w takim bagnie, poznawać świat w rodzinie patologicznej? Czy przez grzech pierworodny? Po co mnie stworzył Bóg? Żeby było więcej ofiar dla piekła? Bez sensu to wszystko, takie niesprawiedliwe...

    Nie każcie mi się zmieniać, bo tego nie uczynię. Wiecie dlaczego? Ja kocham to zło, które jest we mnie. Odeszłam od Boga. To nie znaczy, że należę do szatana. Ja nie należę do nikogo. Wiem, czeka mnie piekło, ale to nie moje pragnienie, tylko konsekwencja wyboru życia. Adieu!

     Kati    

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: