Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Z pozycji Taty (cz. 2) Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Z pozycji Taty (cz. 2)
   

Autor: Jacek Pulikowski,
Miłujcie się! 4/2003 → Młodzież



Droga Daisy!

Cieszę się, że szczerze opisałaś swoją sytuację, lecz skoro interesujesz się psychologią, to wiesz, że obiektywnie jest ona (sytuacja) inna, niż Ci się subiektywnie wydaje. Im większe emocje, tym większa groźba samooszukiwania się. To, że targają Tobą rozterki, jest normalne i dowodzi Twojej wrażliwości i przynajmniej niecałkowitego zagubienia – lub mówiąc wprost – zagłuszenia sumienia. Ludzie całkowicie pogubieni nie mają żadnych wątpliwości i głoszą swe „jedynie słuszne” prawdy w sposób nie znoszący sprzeciwu, narzucający innym swe racje często hałaśliwie i agresywnie. Tego w Tobie nie ma i to mnie ogromnie cieszy. Zakładam, że skoro piszesz i prosisz o odpowiedź, jesteś gotowa przyjąć prawdę, nawet gdyby była inna od oczekiwanej. A więc do rzeczy.

Pięknie piszesz, że nie możecie doczekać się ślubu i dzieci – dziś ludzie często nie czekają na dzieci, tylko na „seks”. Zastanawia mnie jednak i trochę zasmuca decyzja czekania ze ślubem „kilka lat” „ze względów ekonomicznych”. Czy chodzi o huczne weselisko, na które trzeba latami odkładać i jeszcze się zadłużyć? Jeżeli tak, to namawiam na urządzenie skromnego przyjęcia w gronie najbliższych. Samo wesele, które co prawda nieraz pamięta się latami, tak naprawdę nie jest specjalnie ważne dla przyszłego szczęścia małżeńskiego. A gdyby miało zaważyć na budżecie rodzinnym na lata, to w efekcie okazałoby się niekorzystne dla rozwoju małżeństwa. Czy we względach ekonomicznych chodzi może o „zapłacenie księdzu”? Na marginesie wyznam, że ten zwrot użyty przez Ciebie trochę mnie zabolał. Tym językiem mówią nieustannie przeciwnicy Kościoła, wolałbym, byś im nie wtórowała. Oczywiście, pewnie zdarzają się przypadki, że jakiś ksiądz ustala „taryfę”. Te fakty ludzie jednak wyolbrzymiają. Powszechnie stosowaną normą jest dobrowolna ofiara i, mając naprawdę sporą styczność z Kościołem, nie słyszałem o prawdziwym przypadku (poza szkalującymi pomówieniami) odmowy zgody na małżeństwo w Kościele z powodu nieuiszczenia odpowiednio wysokiej ofiary. Są co prawda opłaty skarbowe, które ksiądz musi uiścić w urzędzie stanu cywilnego, gdy ślub odbywa się wyłącznie w kościele. Lecz opłaty te nie są wysokie (na pewno nie trzeba odkładać na nie latami) i jestem przekonany, że w wyjątkowych przypadkach, gdyby tylko to było przeszkodą do zawarcia małżeństwa w Kościele, większość proboszczów uiściłaby bez wahania tę opłatę z własnej kieszeni (znam takie przypadki). Kończąc kwestię odkładania o kilka lat ślubu, gdy decyzja jest dojrzała i narzeczeni są dojrzali do małżeństwa, to czekanie latami ze ślubem jest po prostu nierozsądne i niepotrzebne.

Niestety, z listu nie wynika, czy jesteście dojrzali do dorosłego życia. Czy w ogóle skończyliście wymagane 18 lat? Czy skończyliście naukę? Czy przynajmniej mężczyzna ma pracę mogącą zapewnić bieżący byt rodzinie? Czy dorośliście do odłączenia się od mamusi? Itd., itp.

Poruszasz kwestię granicy wieku umożliwiającego zawarcie małżeństwa. Kościół powszechny, troszcząc się o to, by małżeństwa nie zawierały niedojrzałe dzieci, ustalił najniższy wiek dla kobiety na 14 lat. (Tak niska dolna granica wieku została ustalona ze względu na kraje tropikalne, gdzie dojrzewanie przebiega wcześniej). Ostatecznie jednak w każdym kraju episkopat ustala tę granicę. W Polsce małżeństwo mogą zawrzeć osoby, które ukończyły 18 lat. W wyjątkowych przypadkach, za zgodą rodziców i sądu, może wyjść za mąż dziewczyna, która ukończyła 16 lat.

Uważaj, bo teraz zaczyna się trudniejsza do przyjęcia część odpowiedzi. Spróbuj ją przyjąć z rozwagą i bez urazy. Piszesz: „oboje jesteśmy cierpliwi, ale... nie chcieliśmy czekać z inicjacją seksualną...”, „doszło do zbliżenia...”, „jesteśmy odpowiedzialni, wierni i oddani sobie, i pewni swej miłości aż do śmierci”. Skąd ta pewność? Jakie macie „dowody” na zdolność choćby do wierności? Wiedz, że nie jesteś inna od tysięcy dziewcząt, które były pewne, a potem przeżywały tragedie. To, że tak czujesz, nie jest, niestety, żadnym obiektywnym gwarantem.

Całe dalsze Twoje wywody są typowym usprawiedliwieniem czynów (współżycia), które wyrzuca jeszcze nie zagłuszone (na szczęście!) sumienie. Zastanawiające, że pasjonując się psychologią, nie zrobiłaś użytku z wiedzy o mechanizmach obronnych, które tu wyraźnie doszły do głosu. Wiara w „czystość jego zamiarów” na bazie wiedzy psychologicznej jest wyraźnym błędem w sztuce. Otóż najbardziej doświadczony uczciwy psycholog-terapeuta nie podejmie się diagnozowania swojego osobistego przypadku, wiedząc właśnie o nie dającym się wyeliminować subiektywizmie. Ty z niewzruszoną pewnością stawiasz diagnozę, że Wasza miłość jest lepsza od innych. Usprawiedliwianie siebie, że w niektórych małżeństwach dzieje się gorzej niż w Waszym związku, niczego do sprawy nie wnosi – poprawia jedynie samopoczucie. Właściwie żądasz, by Pan Bóg ogłosił aneks do przykazania „nie cudzołóż” – dla Waszego jedynego w świecie przypadku.

Jest to pomysł stary jak świat! Gdy życie człowieka nie zgadza się z przykazaniami, są dwa wyjścia: zmienić życie lub modyfikować, zmienić i w efekcie odrzucać przykazania. Pierwsze wyjście (zmiana życia) jest trudniejsze, lecz jest rozwojowe i zbliżające do Boga. Drugie – łatwiejsze, nie zmusza do wysiłku, jest więc nierozwojowe i w efekcie degradujące i oddalające od Boga. Takie są nieubłagane konsekwencje wyboru. Do czego zmierzam? Ano do tego, by pomóc Wam uznać, że Wasze współżycie było błędem. Byście mogli jak syn marnotrawny wyznać: „Ojcze, zgrzeszyłem” i powrócić do pełni łask. Poruszasz jeszcze problem pożądania. Otóż wiele bardzo dobrych małżeństw przez długie lata pracuje nad tym, by wyzwolić się z relacji pożądawczych, uprzedmiotawiających, na rzecz czystej czułości, będącej wyrazem wzruszenia, jakie wywołuje wartość osoby współmałżonka. Trudno uwierzyć, by młodzi przed ślubem osiągnęli w tym względzie doskonałość. A jeżeli nawet, to potrafią oczywiście nie podejmować współżycia, które jest właściwym wyrazem miłości małżeńskiej, nie narzeczeńskiej. Choćby z powodu owocu – naturalnego skutku współżycia, jakim może być poczęte dziecko. Nie ma tu miejsca na szczegółowy opis szkód, jakie niesie za sobą współżycie przedmałżeńskie, odwołajmy się zatem do wiary w Boga, który zna nas najlepiej, wie, co dla nas jest dobre. Bogu, który jasno mówi „nie cudzołóż”, by położyć kres spekulacjom i dywagacjom na temat bezgrzesznego współżycia poza małżeństwem – nazwijmy rzecz po imieniu.

Współżycie płciowe jest konkretnym czynem. Czyn ten może być dobry lub zły. Wziąwszy pod uwagę okoliczności czynu i jego skutki (psychiczne i biologiczne), można stwierdzić jednoznacznie, że czyn ten nie może być dobry w żadnych okolicznościach poza małżeństwem. Nie może bowiem przynosić dobrych owoców. Zgodnych z zamysłem Stwórcy. Dodajmy, że umiejscowienie współżycia w małżeństwie jest warunkiem koniecznym, lecz jeszcze niedostatecznym, by można je uznać za dobre, święte i tym samym miłe Bogu. O warunkach dobrego współżycia w małżeństwie napiszę innym razem.

Wreszcie zastanawiasz się nad mocą cichego osobistego przyrzeczenia przed Bogiem. Dlaczego nie jest tak ważne jak ślub sakramentalny? Otóż gdybyś wylądowała z narzeczonym na bezludnej wyspie i nie miała dostępu do kapłana, Wasze osobiste zobowiązanie byłoby zawarciem sakramentu i ważnego związku małżeńskiego w Kościele. Jeżeli jednak żyjesz w społeczności ludzi, którzy stanowią także Kościół, ślub ma być zawarty w obecności świadków: tych wybranych spośród przyjaciół i tego z ramienia Kościoła – kapłana. Świadkowie, którymi w gruncie rzeczy są wszyscy obecni w kościele podczas uroczystości zaślubin, mają wspomagać w razie potrzeby małżeństwo zawarte w ich obecności. Mają stać na straży nierozerwalności związku. Mają go wspierać modlitwą. Tak więc świadkowie mogą nieść małżeństwu konkretną pomoc i nie warto z niej bez powodu rezygnować. Ponadto czy wyobrażasz sobie, jaki powstałby bałagan, gdyby ludzie powszechnie ślubowali sobie po cichu przed Bogiem? Jakie byłyby możliwości zabezpieczenia, choćby przed bigamią? Nie mówiąc już o aspektach prawnych: opieki nad dziećmi, alimentach, odszkodowaniach, spadkach...

Wiesz, że miłość jest dawaniem. Próbujesz tym usprawiedliwić zarówno współżycie, jak i „namiętne pocałunki”, jako dawanie przyjemności drugiej osobie. Pomijając, że nie każda przyjemność jest dobra i pożyteczna, to powstaje trudność oddzielenia przyjemności branej od dawanej. Czy on na pewno proponowałby współżycie, gdyby odczuwał przy tym ból porównywalny z bólem rodzenia? Czy ona na pewno dawałaby mu przyjemność przez namiętne pocałunki, gdyby ją to bolało, ot jak choćby wyrywanie zęba? Ostrożnie więc z tym szafowaniem i usprawiedliwianiem wszystkiego miłością, czyli troską o dobro drugiego. Chociaż, gdybyśmy dobro drugiego człowieka widzieli głęboko (nie jako przyjemność), to doszlibyśmy do wniosków, które są zbieżne z przykazaniami Bożymi (między innymi „Nie cudzołóż”).

Zdaję sobie sprawę, że wolałabyś otrzymać inną odpowiedź. Zadaniem moim nie jest jednak przypodobanie się Tobie, ale powiedzenie (nawet trudnej) prawdy. Spróbuj uwierzyć, że miłość, czyli troska o dobro (a więc o rozwój) człowieka obliguje do stawiania wymagań. Zauważ, że ci, którzy chcą młodych „kupić”, pochwalają zło, mówiąc „róbta, co chceta”, nie troszcząc się o ich prawdziwe dobro. Nie są Twoimi przyjaciółmi. Nie są godni zaufania, mimo że tak przyjemnie się ich słucha. Przecież stawianie Tobie wysokich wymagań jest dowodem wiary, że jesteś w stanie im sprostać! Uwierz w to, bo jest to warunkiem koniecznym do prawdziwego wzrostu, do pełnego nawrócenia.

Wreszcie zasmuca mnie postscriptum Twojego listu, bo dowodzi, że Twoje sumienie zostało przygłuszone. Najwyższy czas na jego reanimację. Tu potrzeba środków nadzwyczajnych. Wierzę, że spowiedź generalna mogłaby być ważnym elementem odbudowy Twego życia i... myślenia. By uchronić się przed nadmiernym mentorstwem i by pomóc Tobie w zaufaniu mi, że nie zastawiam na Ciebie pułapki, a szczerze pragnę Twojego dobra, załączam list Agnieszki (patrz obok).

Modlę się o Twoją mądrość.

Tato

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: