Articles for Christians at TrueChristianity.Info. „Ty, Panie, jesteś mą nadzieją. Tobie ufam i bać się nie będę!” Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
„Ty, Panie, jesteś mą nadzieją. Tobie ufam i bać się nie będę!”
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 1/2007 → Młodzież



Dostałem jeszcze jedną szansę

Pan wyciągnął mnie z mojego grzechu i dał mi jeszcze jedną szansę. Kiedy stałem nad krawędzią przepaści – a raczej gdy już spadałem na jej dno, aby się roztrzaskać – doświadczyłem cudu. Miałem wybór: albo zaufam Bogu, albo zginę. Zdecydowałem się na to pierwsze.

Moje dzieciństwo, dorastanie i dojrzewanie było naznaczone piętnem samogwałtu, co w rezultacie sprawiło, że nie dorosłem, nie dojrzałem psychicznie, intelektualnie i oczywiście duchowo. Zmarnowałem swoje talenty i możliwości, którymi dysponowałem w tym okresie. Straciłem setki godzin na oglądanie telewizyjnej pornografii i czytanie erotycznych pism. Efekt był taki: nienawidziłem siebie i wszystkich wokół, a moje życie straciło sens. Spadałem z wielką prędkością, lecz jeszcze wtedy o tym nie wiedziałem. Byłem zupełnie samotny.

Wpadłem w środowisko początkujących narkomanów. Po dwóch, właściwie trzech latach weekendowego ćpania zdegenerowałem się tak dalece, że to, co kiedyś nawet dla mnie było złe, obrzydliwe i ohydne, stało się moim udziałem – oto z braku pieniędzy, a jednocześnie chęci zaimponowania i uzyskania szacunku oraz uznania swoich towarzyszy zacząłem rozprowadzać narkotyki. Niestety, osiągnąłem sukces w tej dziedzinie. Zupełnie zdeptałem swoje i tak już niedorozwinięte sumienie, a mój wróg, wróg wszystkich ludzi, zacierał ręce z radości. Całego piekła odurzenia narkotycznego i pornograficznego, w którym tkwiłem przez jedenaście lat, nawet nie potrafię opisać. Aby to zrozumieć, trzeba to przeżyć.

Bóg mnie uwolnił. Pięć lat bez narkotyków i papierosów to cud łaski, którą otrzymałem od Jezusa. On nieustannie umacnia i podtrzymuje mnie w czystości myśli, czynów i pragnień. Choć czasem zdarza mi się upaść, to jestem już wolnym człowiekiem, walczącym o łaskę Ojca, który mnie uświęca. Nieustannie modlę się do Niego, przez Maryję, o pomoc i ratunek. Pomimo wszystkich moich zdrad i upadków, mimo mojej słabości i nędzy zawsze mogę na Niego liczyć. Dziękuję Ci, Jezu, dziękuję Ci, Ojcze, i Ci, Duchu Święty – Boże w Trójcy Jedyny – za Twoje niezgłębione i niepojęte miłosierdzie, za Maryję – Królową Czystości. I tobie dziękuję, mój Kościele święty i apostolski, za sprawowanie sakramentów świętych. Trwajcie w Chrystusie, przez Maryję oddajcie Bogu Wasze serca, umysły i ciała, a znajdziecie to, czego szukacie.

M. Wojciech

Jak wyobrażasz sobie dalsze życie?

Po mniej więcej sześciu miesiącach wypełnionych półśrodkami i zrywanymi obietnicami przystąpiłem do sakramentu pojednania i odmówiłem Modlitwę zawierzenia RCS – szczerze. Moje serce wypełnia teraz radość, ale i poczucie odpowiedzialności. Nie zawsze tak było… Przez sześć lat trwałem w bagnie (bo to było straszne – pozbycie się daru Bożego, jakim była czystość serca) masturbacji.

Na początku nie byłem nawet świadomy tego, że grzeszę. Potem rozpoczął się dla mnie długi okres walki z samym sobą. Niestety, byłem za słaby. Pogłębiała się moja nieśmiałość i nieufność wobec ludzi. Czułem się osamotniony. Nie wyobrażałem sobie, że można porozmawiać z kimś na te tematy – nie licząc księdza, który w konfesjonale słyszał wciąż to samo: „znów upadłem”... Zadziałał Bóg. Tym razem przez moją kochaną mamę, która przyniosła z kościoła Miłujcie się!. Czytałem świadectwa moich rówieśników i myślałem: „Chłopie! Jak ty sobie wyobrażasz dalsze życie? Relacje z dziewczynami? Musisz w tej chwili z tym skończyć!”.

Nie nastąpiło to w tamtej chwili ani miesiąc później, ale nastąpiło – za co Bogu dziękuję! Teraz czeka mnie jeszcze walka z konsekwencjami wieloletniego życia w grzechu: egoizmem, lenistwem, nieufnością wobec ludzi. Wiem, że przyszłość nie będzie się składać z samych przyjemności, ale idę z Tym, który umarł za mnie na krzyżu. Najbardziej cieszy mnie Jego obietnica zbawienia.

Kochani! Proszę Was o dwie rzeczy: o wzajemną modlitwę i o to, byście nigdy nie szli łatwą i przyjemną drogą przez życie, bo łatwa droga prowadzi tylko w dół, do otchłani. Idźmy pod górę, pod prąd! A wtedy, jak pisze prorok Izajasz, naszą mocą i pieśnią będzie Pan!

Wasz brat i przyjaciel

Do Ciebie wołałem, a Tyś mnie uzdrowił

„Sławić Cię będę, Panie, boś mnie wybawił. Do Ciebie wołałem, a Tyś mnie uzdrowił. Wybrałeś mnie spośród schodzących do grobu” (Ps 30, 2-4).

Te słowa powtarzam codziennie podczas modlitwy, ponieważ to się naprawdę stało w moim życiu.

Wszystko się zaczęło, gdy miałem mniej więcej trzynaście lat. Wtedy to właśnie młodszy kuzyn znalazł i pokazał mi pewną gazetę. U mnie w domu nie było takich gazet, więc na szczęście nie miałem więcej z tym styczności. Dopiero potem, kiedy lubiłem nagrywać filmy i oglądać wideo, natrafiłem w moim domu na kasetę z filmem erotycznym. Często go oglądałem, a wraz ze mną kuzyni. Dziś bardzo żałuję, że zgorszyłem innych. Kiedy już mi się znudziła i przestałem ją oglądać, dostałem komputer. Traciłem mnóstwo czasu, grając w przeróżne gry. Mieliśmy stały dostęp do Internetu; początkowo korzystałem z niego do zadań szkolnych, ale po tym, jak mój tata dostał płytę CD z filmikami erotycznymi od kolegi (a ja ją znalazłem), zacząłem ściągać je z sieci. Alkohol, papierosy, słabe oceny, bardzo częste wagary – wszystko to stało się moją codziennością. Koledzy proponowali mi też palenie różnych innych świństw, na szczęście odmawiałem. (…)

W tym też czasie spowiadałem się co dwa – trzy, może nawet co cztery miesiące. Nie wiedziałem, co to jest grzech ciężki; myślałem, że to na przykład kogoś zabić, przyjmowałem więc Komunię św. świętokradzko. Kłamałem, oszukiwałem, leniłem się i traciłem każdą wolną chwilę, grając w gry komputerowe i oglądając telewizję. Nie potrafiłem nawiązywać nowych znajomości. Ale dzięki temu, że byłem nieśmiały i nie miałem dziewczyny, nie popełniłem głupstwa.

Nie miałem w tym czasie żadnego życiowego celu. Myślałem, że żyjąc właśnie w ten sposób, będę szczęśliwy. Wtedy Pan Bóg zainterweniował. Moje sumienie coraz częściej było niespokojne i przez swoje wyrzuty sprawiało, że rezygnowałem z filmów erotycznych. Wciąż jednak upadałem, bo nie miałem pojęcia o tym, jakie to niszczące, że to grzech, i nigdy nie powierzałem tego Bogu. 

Pewnego dnia siostra podsunęła mi Miłujcie się!. Czytając świadectwa i artykuł o Bożym Miłosierdziu, uświadomiłem sobie w końcu, w jakie zło wpadłem. Wtedy się przełamałem. Moja reakcja była natychmiastowa. Odłożyłem na bok to całe zło i przystąpiłem do RCS. Pokasowałem i wyrzuciłem filmiki, wyczyściłem kasety wideo. Zacząłem co tydzień się spowiadać i codziennie chodzić na Mszę św., odnajdując w nich radość i Siłę, która zupełnie mnie oczyściła i uzdolniła do walki z pokusami. Potem dostałem propozycję od księdza proboszcza, by zostać ministrantem, i przyjąłem ją. Zrezygnowałem z gier komputerowych, a od niedawna nie oglądam telewizji, by nie pobudzać swojej wyobraźni. Zacząłem odmawiać różaniec. Siostra zachęciła mnie do adoracji Najświętszego Sakramentu; teraz po szkole z radością się tam udaję. Za jej namową podjąłem duchową adopcję dziecka poczętego, do czego Was też zachęcam. Codzienne czytanie Pisma św. stało się moim odpoczynkiem.

Największe wątpliwości budziło we mnie porzucenie ściągania, dlatego że wtedy właśnie dzięki niemu osiągałem w technikum średnią 3,2. Kiedy jednak powierzyłem Panu Bogu swoją naukę, wkrótce bez ściągania osiągnąłem 4,0, a dziś ją zdecydowanie przekraczam. Zacząłem mówić prawdę, a w życiu dla Boga oraz zawierzeniu się Najświętszej Pannie Maryi i Jezusowi odnalazłem radość nie dającą się nawet porównać z tą, którą odnajdowałem do tej pory. Tamta zresztą nie była radością, lecz złudzeniem, które pchało mnie ku wiecznej rozpaczy.

Kiedy zawierzam swoje problemy i radości Bogu, to – wierzcie mi – pomoc przychodzi szybko. Kiedy moi koledzy z klasy dowiedzieli się, że jestem w RCS, śmiali się z tego, że chcę zachować czystość i że nie chcę się upić alkoholem. Na początku mi dogryzali, ale ja modliłem się za nich i chyba ta modlitwa sprawiła, że przestali mi dokuczać, a ja czuję się teraz bardziej przez nich lubiany niż wcześniej.

Mógłbym jeszcze dużo napisać. To, co najważniejsze, napisałem z nadzieją, że tak jak ja podczas czytania świadectw w Miłujcie się!, także i Wy dzięki temu listowi poznacie skutki utajonego zła i uchronicie się od Złego. Modlę się za Was i odmawiam często te słowa: „Panie Boże, Panie Jezu, Najświętsza Dziewico Maryjo, kocham Was i ufam Wam. Proszę, abyście rozpalali we mnie i w każdym człowieku coraz większą miłość i ufność do Was!”.

Łukasz

Zerwać każdą znajomość, która nie podoba się Panu Bogu…

Karla poznałam latem we wspólnocie studenckiej. Zaczęliśmy razem chodzić do kina, muzeów, na długie spacery i jeździć na wycieczki rowerowe. Byliśmy całkowicie na siebie otwarci, spontaniczni, mieliśmy sobie tyle do powiedzenia. Jednocześnie miałam wrażenie, że znaliśmy się na długo przedtem, zanim się spotkaliśmy. Dzięki wzajemnej akceptacji wzrastało obopólne zaufanie, a nasza więź intelektualna i emocjonalna ciągle mnie zdumiewała. Każde spotkanie uskrzydlało mnie i wręcz nie mogłam uwierzyć, że przeżywam coś tak wspaniałego. Czułam się z nim jak w domu; nie musiałam nikogo udawać, wystarczało, że byłam sobą. Rozkoszowałam się tym stanem i polecałam każde nasze spotkanie Panu Bogu, prosząc, by nas prowadził. Kiedy Karl po dwóch miesiącach naszej znajomości trafił do szpitala, umierałam z niepokoju; wtedy zrozumiałam, jak ważną stał się dla mnie osobą – pokochałam go.

Przed wakacjami i po nich rozmawialiśmy o naszej przyjaźni i wtedy się dowiedziałam, że jego poprzednie związki trwały najdłużej dwa miesiące (uwzględniając fakt, że Karl jest po trzydziestce) i nie obeszły się bez łóżka. Zaszokowało mnie to i bardzo zasmuciło – dla mnie czystość jest czymś bardzo cennym. Powiedziałam mu, że dla mnie to jest niemożliwe, ze względu na osobiste przekonania, i że chciałbym zachować czystość przed ślubem, by móc obdarzyć sobą tylko jednego mężczyznę. Karl stwierdził wówczas, że naiwnie szukam księcia z bajki. Dla niego ślub nie miał żadnej wartości (jego rodzice byli rozwiedzeni). Uważał, że można ślubować kilkakrotnie i łamać przysięgę, bo związek jest wyłącznie umową między dwojgiem osób – i dlatego, jak mi powiedział, być może nigdy się nie ożeni. Poza tym nie wyobraża sobie przyjaźni z dziewczyną bez sypiania, bo wtedy „byłaby jego siostrą”.

Po tych rozmowach zrozumiałam, że nigdy nie będziemy razem, bo dla mnie małżeństwo jest sakramentem, a ślubowanie wierności przed Bogiem – zobowiązaniem na całe życie. Chciałabym też, aby Bóg był obecny w moim małżeństwie i aby nas prowadził ku sobie. Było mi bardzo trudno, bo pokochałam Karla całym sercem. Przez cały miesiąc żyłam rozdarta między pragnieniem życia z nim i miłością do Boga. Zdawałam jednak sobie dokładnie sprawę z tego, że jeśli zdecyduję się na związek na kocią łapę, odetnę się od źródła miłości i życia, którym jest Jezus Chrystus. Wiedziałam, że oddając się Karlowi, zniszczę dar przeznaczony dla mego przyszłego męża. Jednocześnie buntowałam się przeciwko Bogu, pytałam Go, dlaczego pozwolił na tak głębokie uczucie i postawił mnie przed tak niezmiernie trudnym wyborem. 

Karl wprawdzie nie nastawał na mnie, jednak miałam wrażenie, że czeka na moją decyzję. Ja zaś codziennie polecałam swój stan Panu i czerpałam siły z Komunii św. Dzięki modlitwie i spotkaniom z Jezusem nie uległam pokusie, pamiętałam też o modlitwie do św. Józefa o dobrego męża i o autorach świadectw w Miłujcie się!, którzy niejednokrotnie walczyli o zachowanie czystości. Właśnie ta myśl dodawała mi otuchy.

Rozstałam się z nim przed Bożym Narodzeniem. Ta decyzja kosztowała mnie bardzo wiele. Mimo tych diametralnych różnic w naszych poglądach przyjaźń z nim była dla mnie nadzwyczajnym przeżyciem. Czuję się niezmiernie ubogacona, gdyż wiem, jak może być pięknie, tym bardziej jednak mi trudno z powodu rozstania. Mimo wszystko mocno ufam, że kiedyś poznam mężczyznę, który tęskni za miłością czystą, jedyną na całe życie, i któremu mówiąc „tak”, powiem też „tak” Bogu.

Beata

   

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: