Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Z miłością niosę ten krzyż Christianity - Articles - Rodzina
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Z miłością niosę ten krzyż
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 1/2007 → Rodzina



Małżeństwem jesteśmy od 28 lat. Związek małżeński zawarliśmy 9 września 1978 r., a 16 października Karol Wojtyła został wybrany na papieża. Jak braliśmy ślub, Leszek chodził bez kul, miał sprawne ręce i mówił normalnie. Po upływie ok. 3 lat pojawiły się u niego problemy z utrzymaniem równowagi, zaczął chodzić o kulach. Po następnych dwóch latach nie mógł się już poruszać o własnych siłach i rozpoczął życie na wózku inwalidzkim. Pojawiły się wtedy u niego także trudności z mówieniem. Dzisiaj już prawie nie mówi, ale wszystko rozumie. W początkowej fazie choroby stosowano leczenie farmakologiczne. Dwa razy w roku mąż otrzymywał serie zastrzyków, które powodowały u niego straszne bóle. Nie mógł spać, leżąc, klęczał w nocy przy łóżku, a ja obok niego. Byłam bezsilna...

Kiedy zawieraliśmy małżeństwo, będąc oboje lekko niepełnosprawni, nie przypuszczaliśmy, że stan męża tak szybko i intensywnie znacznie się pogarszać. Uczciwie powiem, że gdybym wiedziała, że to tak będzie się rozwijać, to nie zdecydowałabym się na to małżeństwo. Bóg miał inne plany wobec nas. Dzisiaj rozumiem, co to znaczy: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. W dniu ślubu nie przypuszczałam, że może być gorzej. Wielu naszych znajomych ma taką chorobę, ale poruszają się dosyć swobodnie, mówią, pracują. Różne osoby doradzały mi, abym zostawiła Leszka, oddała go do domu opieki.

Wiem, że wierność przysiędze i wiara spowodowały, że bardzo szybko otrzymaliśmy duże mieszkanie z pochylnią, wewnątrz dostosowane do wózka inwalidzkiego. Bóg daje wszystko, abym tylko miała siłę nieść ten krzyż. Można też powiedzieć, że Bóg wynagradza wierność i trud krzyża. Jesteśmy małżeństwem, które żyje tylko po to, aby nieść ten krzyż, aby pomagać sobie, aby też innym służyć. Służyć przez świadectwo, ale też przez posługę na rzecz chorych i niepełnosprawnych. Bardzo mocno modlę się, abym miała tyle siły, żebym nie musiała Leszka oddać do domu opieki. Raz musiałam go oddać w związku z moją chorobą na pół roku, ale kiedy go odebrałam, był w stanie opłakanym, bardzo schudł. Kiedy leżał już w swoim łóżku, był bardzo szczęśliwy. Zrozumiałam, że istotą Ewangelii jest postawa służby i ja, jako żona, muszę opiekować się mężem. To ja mam umywać mu nogi, tak jak Jezus uczniom, nieść krzyż posługi wobec niego. Mam nadzieję, że w niebie u boku Jezusa będziemy razem z Leszkiem zdrowi i sprawni w 100%, oczywiście w innym znaczeniu niż ta ziemska sprawność.

Wszyscy mi mówią, że to jest mój upór, że ja nie chcę go oddać pod opiekę instytucji – ale to jest mój wybór. Razem z nami mieszka jeszcze moja mama, która ma ponad 80 lat. Na mnie spoczywa obowiązek gotowania, robienia zakupów, sprzątania i załatwiania wszystkich spraw, ale robię to z radością, mając świadomość, że żyję i poświęcam się dla nich. Bardzo często brakuje mi sił, czuję, że jestem na granicy wytrzymałości fizycznej i psychicznej, ale modlitwa i niedzielna Eucharystia są dla mnie źródłem nowych sił na przetrwanie kolejnego dnia. Często kładę się spać całkowicie wykończona, ale rano odmawiam część bolesną różańca, bo moje życie jest właśnie takie jak Jezusa w Jego ostatniej drodze, i znowu chce mi się żyć, znów mam siłę do pracy. Bardzo ważną dla mnie modlitwą jest też koronka do Miłosierdzia Bożego.

Dzisiaj bardzo wiele małżeństw się rozpada, kiedy przyjdzie pierwsza przeszkoda, pierwsza przeciwność losu; boją się postawy służby, krzyża. Ich myślenie jest zupełnie nieewangeliczne. Najczęściej jest postawa oczekiwania, a nie dawania siebie. Dla mnie miłość małżeńska to całkowite spalanie się, umieranie dla drugiego człowieka. Dzisiaj rozumiem, że ja nie żyję dla siebie. Kiedy już zupełnie tracę siły, klękam, chwilę się pomodlę i otrzymuję od Boga taką moc, że bez problemu mogę dalej robić wszystko w danym dniu. Wówczas bardzo wyraźnie widzę w Leszku Jezusa, tak jak bł. Matka Teresa z Kalkuty widziała Go w swoich ubogich.

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: