Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Dotknąłem Go Christianity - Articles - Młodzież
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Dotknąłem Go
   

Świadectwo,
Miłujcie się! 4/2007 → Młodzież



Tuż przed tegorocznymi rekolekcjami RCS w Krynicy-Zdroju doświadczyłem załamania. Bardzo mnie przygniatała moja bezradność, mój egoizm, brak silnej woli i ciągłe upadki w te same grzechy – od 7 lat zmagam się z nałogiem samo­gwałtu i oglądania pornografii. Całe moje życie było tym zatruwane przez bardzo długi czas; stopniowo traciłem wrażliwość, uczyłem się patrzeć na dziewczęta tylko egoistycznie, zmysłami, a nie duchem.

Po pewnych zwycięstwach na tym polu (po każdym takim grzechu chodzę natychmiast do spowiedzi) upadłem wyjątkowo nisko – zgrzeszyłem kilka razy jednego dnia. Po kolejnej spowiedzi i przyjęciu Komunii św. byłem nadal tak rozbity, że nie chciałem wyjść z kościoła – z obawy przed następnym upadkiem. W tej parafii trwa wieczysta adoracja, więc usiadłem sobie przed Bogiem z rozdzierającym szlochem i krzykiem w głębi duszy i tak trwałem jakiś czas...

W tamtym tygodniu miałem akurat liturgię słowa we wspólnocie. Tematem był plan Boży. Poruszony miłością i cierpliwością Boga zawołałem z głębi serca, że pragnę, aby był On blisko mnie, żebym mógł być z Nim w intymnej relacji, a nie traktował Go jak kogoś niezwykle odległego i abstrakcyjnego w swojej wszechmocy. To wołanie było skargą, usilną prośbą o uwolnienie i wydźwignięcie mojego życia z bezwładu egoizmu, niemocy i bezradności.

Po powrocie do domu z tamtej liturgii znalazłem na biurku list. Otworzyłem go i przeczytałem: „Witaj! Masz już wakacyjne plany? A co na nie Jezus? Czy wiesz, że On w tym czasie chce być szczególnie blisko Ciebie?”. Było to zaproszenie na rekolekcje – dostałem bezpośrednią odpowiedź od Boga, natychmiast... Chociaż się obawiałem, że forma rekolekcji jest dla mnie zbyt odległa mentalnie, to jednak zawierzyłem Bogu i po prostu pojechałem, kierując się jedynie tym niezwykłym zaproszeniem – w przeświadczeniu, że On chce wejść w moje życie i coś planuje...

Tak trafiłem na te rekolekcje, gdzie w harmonogramie oprócz koronki, różańca i codziennej Mszy św. była także nocna ado­racja. Spróbowałem chodzić tam co noc na godzinę, jak inni. I przez trzy kolejne noce co prawda przychodziłem, lecz w takiej słabości, kruchości, zmęczeniu i roztargnieniu, że właściwie było to bardziej przesiadywanie, przeczekiwanie tego czasu w kaplicy przed Jezusem niż adoracja. Musiałem się bardzo przełamywać, żeby przyjść każdy kolejny raz.

Jednak za czwartym razem wydarzyło się coś osobliwego – nagle poczułem gdzieś w sercu myśl, żeby utkwić nieprzerwane wejrzenie w Hostii i nie odrywać od niej wzroku, mimo tylu rozproszeń. Po jakiejś godzinie przestałem odczuwać ból kolan i pleców, za to zacząłem doświadczać jakiegoś tajemniczego światła. Dosłownie czułem, jak ten blask zdziera mi bielmo nieczystości z oczu, odświeża moje spojrzenie, wypłukuje ze mnie cały ten brud, całą tę nieczystość zaległą w ropiejących ranach mojego serca i leczy je powoli, ale z mocą. Po kolejnej godzinie, podczas której niemal namacalnie czułem bliskość Boga, zapragnąłem tylko Jego; przez ten jeden moment czułem, że naprawdę nic innego nie potrzebuję – tylko Jego. Uświadomiłem sobie, że choćby nie wiem co się działo, to dla samego tego faktu, tego doświadczenia tu przyjechałem, w ogóle żyłem dotąd – by doznać tej łaski. Coraz bardziej przesycony tym doznaniem, poczułem silne pragnienie dotknięcia monstrancji. Zapytałem klęczącej obok siostry zakonnej, czy mogę to zrobić, a gdy uzyskałem od niej twierdzącą odpowiedź, uradowany i wzruszony podszedłem jak najbliżej, ukląkłem i z drżeniem, łzami, prosząc Boga o uzdrowienie swojej duszy i uśmierzenie popędów ciała, dotknąłem Go. Natychmiast spłynęło na mnie doświadczenie Jego przenikającej bliskości i tak ogromnej mocy, że czułem, jakby mi wlewał w serce całą beczkę swojej miłości. Przemknęła mi po głowie myśl o tej kobiecie z Ewangelii, która pośród tłumu dotknęła płaszcza Jezusa, przez co wyszła z Niego moc. Trzymałem rękę jeszcze przez chwilę i puściłem Tego, Którego w tamtym momencie moja dusza kurczowo uczepiła się całą sobą.

Wiem, że to wszystko brzmi bardzo dziwnie i niesłychanie. Sam jestem realistą, więc rozumiem, że czytając to, można się popukać w czoło – naprawdę jednak czuję głęboko, że zostałem uzdrowiony. Chwała Bogu, który wejrzał na mnie w ucisku:

 „Chcę błogosławić Pana w każdym czasie, na ustach moich zawsze Jego chwała.

Dusza moja będzie się chlubiła w Panu, niech słyszą pokorni i niech się weselą!

Uwielbiajcie ze mną Pana,

imię Jego wspólnie wywyższajmy!

Szukałem Pana, a On mnie wysłuchał

i uwolnił od wszelkiej trwogi.

Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością, a oblicza wasze nie zaznają wstydu.

Oto biedak zawołał, a Pan go usłyszał

i wybawił ze wszystkich ucisków.

Anioł Pana zakłada obóz warowny

wokół bojących się Jego i niesie im ocalenie.

Skosztujcie i zobaczcie, jak dobry jest Pan, szczęśliwy człowiek, który się do Niego ucieka”

(Ps 34, 2-9). Amen!

Łukasz (18 lat)

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2010 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: