Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Dla Boga nie ma nic niemożliwego (cz. 3) Christianity - Articles - Ruch Czystych Serc
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Dla Boga nie ma nic niemożliwego (cz. 3)
   

Autor: Teresa Tyszkiewicz,
Miłujcie się! 5/2010 → Karty historii Kościoła



Misją Marii Teresy Carloni, włoskiej mistyczki-stygmatyczki, było niesienie pomocy Kościołowi prześladowanemu na Wschodzie. Oto trzecia odsłona historii Bożego działania przez nią w życiu Kościoła.

W Polsce

Maria Teresa była w Polsce dwa razy: w 1963 i 1965 r. Prymas Wyszyński zadbał o to, aby program tych wizyt dał jej obraz Polski, jej życia duchowego w warunkach tworzonych przez reżym komunistyczny. Maria Teresa zwiedziła poza Warszawą Laski, Częstochowę, Kraków, Gniezno i szlak piastowski. Swoje refleksje spisała po powrocie: „Naród polski doznał ogromnych krzywd, był poniżany i gnębiony (...). Aby dobrze poznać Polaków, nie można zatrzymywać się na chwili obecnej, lecz trzeba obiektywnie przyjrzeć się kalwarii, jaką przeszli... Naród polski wyrósł i został ukształtowany poprzez swe doświadczenia, ale jego siła tkwi także w tym, co stanowi jego cechę charakterystyczną, co odróżnia go od innych narodów, co go uformowało i co nim kieruje. Jest to jego dobroć i wiara (...). Taki jest Polak: mając świadomość, że jest katolikiem, nie zapomina, że jest jednocześnie obywatelem i osobą zasługującą na wolność i szacunek”.

Częstochowa zrobiła na Marii Teresie szczególne wrażenie: „Obserwując ludzi wpatrzonych w oblicze Czarnej Madonny, naprawdę zrozumiałam, że na tej ziemi trzeba więcej heroizmu, żeby żyć, niż żeby umrzeć! Kto nie był w Polsce, nie może tego zrozumieć... Będąc w Częstochowie w okresie największego napływu pielgrzymów albo w święta maryjne, doznaje się czegoś nadzwyczajnego. Doświadcza się, co to znaczy »żyć« w pełnym tego słowa znaczeniu; można by rzec: po prostu się »żyje«”.

Był też czas na długie rozmowy z prymasem, na poznanie nowych biskupów dla Wschodu, chwilowo przygotowujących się konspiracyjnie jako zwykli księża do tej misji pod okiem prymasa Wyszyńskiego. Na życzenie biskupa Slipyja zbierała informacje o sytuacji i warunkach egzystencji wiernych i kapłanów obrządku greckokatolickiego.

Współpraca z Pawłem VI

Współpraca z papieżem Pawłem VI układała się nieco inaczej niż z dwoma jego poprzednikami. Sam Ojciec Święty  w pełni popierał działalność Marii Teresy. Gdy ją poznał, powiedział: „Wyrażam zgodę, błogosławię, zachęcam i błagam o kontynuację dzieła”.

Utrudnienia przyszły ze strony urzędników watykańskich. Gdy Maria Teresa prosiła o audiencję u papieża, żądali składania prośby na piśmie z określeniem, kto ją składa, w jakiej sprawie i po co. A przecież wszystko musiało przebiegać i pozostawać w głębokiej tajemnicy, bo tego wymagali ci, w imieniu których mistyczka miała rozmawiać – i tylko papieżowi osobiście mogła wręczać powierzone sobie materiały.

Paweł VI miał też inną koncepcję działania na rzecz Kościoła Milczenia. Chciał mianowicie uzyskać dla niego jakiś, choćby niewielki na początek, wycinek tolerancji, a drogą do tego miałoby być nawiązanie oficjalnych kontaktów z władzami państwowymi. Ojciec Święty nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, że w systemie komunistycznym wszystko się obiecuje, ale niczego się nie dotrzymuje. Maria Teresa już znała na tyle warunki życia religijnego w tym systemie, że nie miała złudzeń, natomiast palącą dla niej sprawą była potrzeba niesienia pomocy doraźnej, natychmiastowej zagrożonym i prześladowanym.

Po ostatniej sesji II soboru watykańskiego, w grudniu 1965 r., mistyczka odwiedziła przez bilokację [bilokacja mistyczna to równoczesna dostrzegalność „w cielesnej postaci” tej samej (żyjącej) osoby w 2 różnych miejscach – przyp. red.] Kościoły tych państw i krain, które nie były reprezentowane na soborze: Indochiny, Koreę, Syberię, Chiny, Ukrainę, NRD oraz kraje bałtyckie: Litwę, Łotwę i Estonię. Wszędzie działały małe grupki wiernych, gromadzące się na modlitwie i – jeśli znalazł się kapłan – na Eucharystii, a także pomagające sobie nawzajem w chwilach doświadczenia.

Interwencje

Tymczasem misja Marii Teresy wzbogacała się o nowe formy realizacji: przez kontakt mistyczny docierały do niej wezwania o pomoc, na które odpowiadała w zależności od zgłoszonej potrzeby.

Czasem można było wysłać paczki żywnościowe do tych łagrów (zwłaszcza na Dalekiej Północy), gdzie przymierano już głodem. Ale w innych przypadkach przesyłka już nie wystarczała i Maria Teresa musiała się tam udać osobiście za pośrednictwem daru bilokacji.

2 lutego 1976 r. wieczorem Maria Teresa zadzwoniła do swego ojca duchownego, ks. Campany, z informacją: „Jestem natarczywie wzywana do Rosji! Idę tam !”.

W kopalni znajdującej się na pograniczu Litwy i Białorusi zawaliła się ściana, odcinając od wyjścia zatrudnionych w niej 27 więźniów pobliskiego łagru. Byli to Litwini i Rosjanie, katolicy i prawosławni, między innymi dwaj litewscy księża, jeden kapłan prawosławny i jeden subdiakon. Nic nie robiono, aby ich ratować, bo jako „religioznyje” i tak byli skazani na śmierć w tej kopalni, zawał też został wywołany w tym celu. Strażnicy, oddzieleni od skazańców zawaloną ścianą, ujrzeli nagle nieznaną kobietę zbliżającą się do nich. Czując coś niezwykłego, rzucili w nią ciężkimi nożycami do cięcia metalu. Gdy ona pochwyciła narzędzie, uciekli w popłochu, pewni, że mają do czynienia z „siłą nieczystą”. Maria Teresa, wiedziona nadprzyrodzoną mocą, uczyniła nożycami wyłom, przez który więźniowie uciekli z kopalni, a potem z terenu obozu, gdyż ich wyzwolicielka, posługując się zdobycznym narzędziem, poprzecinała w umówionych miejscach druty kolczaste okalające obóz, po czym „wróciła” do siebie, ale została wewnętrznie znów przynaglona do powrotu w stan i miejsce bilokacji, bo uciekinierom trzeba było pomóc trafić w bezpieczne miejsce.

Władze obozu koncentracyjnego nie wszczęły pościgu za zbiegami, gdyż strażnicy z kopalni, chcąc ukryć fakt swojej ucieczki przed „nieczystą siłą”, zameldowali swoim przełożonym, że wszyscy więźniowie zginęli w zawale. Dostrzeżone później przejście wycięte w zasiekach okalających obóz i leżące obok nożyce utrzymali w tajemnicy, po cichu naprawili szkodę i wszystko wróciło do „normy”.

Tymczasem Maria Teresa musiała zadbać o to, by uciekinierzy znaleźli schronienie u przyjaznych ludzi w okolicy. Litwini postanowili nocą zdążać ku litewskiej granicy, bo na terenie swego kraju mogli liczyć na bezpieczne ukrycie, pozostałych miejscowi ludzie przeprowadzali pieszo lub przewozili w furmankach w miejsca, gdzie mogliby się ukryć na czas dłuższy. Na posterunku granicznym z Litwą Maria Teresa odnalazła wojskowego, który był po kryjomu księdzem katolickim, i uzgodniła z nim, że w nocy uśpi swoich kolegów ze strażnicy i przepuści przez szlaban 16 zbiegów. Tylko ten kapłan w mundurze wiedział, że Maria Teresa jest tam na mocy daru bilokacji, pozostali brali ją za jakąś heroiczną Rosjankę ratującą uciekinierów. W ciągu kilku najbliższych dni wszyscy znaleźli się w rodzinach albo innych bezpiecznych miejscach. O szczęśliwym dotarciu tam wszystkich Maria Teresa została powiadomiona przez głosy wewnętrzne już w Urbanii.

Krótko potem Maria Teresa i jej kierownik duchowy otrzymali audiencję u papieża Pawła VI. Wręczyli mu płótno haftowane przez Litwinów na Syberii, którzy w ten sposób chcieli podziękować za pomoc Kościoła. Wzruszony papież przyjął dar, który jego zdaniem miał wartość relikwii.

W listopadzie 1976 r. głos wewnętrzny powiadomił mistyczkę o rozruchach na pograniczu Litwy i Łotwy, skutkom których musi zaradzić. Spowiednik tak opisał tę interwencję: „Aby uderzyć w rodziny katolickie, które nie chciały wyrzec się wiary, zabrano z domów jedenaścioro dzieci w wieku od 7 do 12 lat, załadowano je na ciężarówkę, a drzwi zaplombowano. Kierowca, któremu kazano wywieźć dzieci, miał w pewnym momencie wyskoczyć z pędzącego samochodu, tak by ten stoczył się w przepaść razem z dziećmi. Oznaczało to dla nich pewną śmierć. Wezwana przez ukrywającego się litewskiego kapłana, Maria Teresa znalazła się za kierownicą pojazdu w tym samym momencie, gdy kierowca wyskoczył z ciężarówki. Jadąc z wielką prędkością, przekroczyła granicę Łotwy i znalazła się na terytorium Litwy. Strażnicy nie zdążyli opuścić szlabanu ani przyjrzeć się kierowcy. Ledwie zdążyli odskoczyć, żeby nie zginąć pod kołami ciężarówki. Łotewskie dzieci zostały umieszczone w bezpiecznym miejscu u wspaniałych litewskich katolików.

Ta bilokacja była dla Marii Teresy wyjątkowo wyczerpująca. Mimo że chodziło o zjawisko nadzwyczajne i cudowne, to i tak mistyczka musiała włożyć w nie potężny wysiłek, a to odbijało się na jej zdrowiu. Każda misja dojrzewała w czasie”.

W bezmiarze prześladowań na Wschodzie interwencje Marii Teresy zdają się kroplą w morzu. Gdy mistyczka rozmawiała z Panem Jezusem o niemożności zaradzenia wszystkim potrzebom, Chrystus wyjaśnił jej, że cudowne działania Boże następują wtedy, gdy człowiek sam, swymi siłami i możliwościami już nie może dać rady. Ale najpierw muszą być wykorzystane przyrodzone środki.

18 września 1977 r. wieczorem Maria Teresa zakomunikowała ks. Campanie: „Za kilka godzin idę na Litwę. Sześciu Litwinów uciekło z obozu w Rosji. Nie mogą przedostać się do kraju”. Byli to młodzi chłopcy, najstarszy miał 17 lat. Nie mogli przejść przez granicę zabezpieczoną grubymi zwojami drutu kolczastego. O ratunek dla nich prosił kapłan, który pozostał w obozie i drogą wewnętrzną wzywał pomocy mistyczki, zdając sobie sprawę, że strażnicy ich zabiją przy próbie nawet zbliżenia się do zasieków. Maria Teresa znalazła się w miejscu, gdzie ukryli się uciekinierzy, widoczna dla nich, a niewidoczna dla strażników; tym ostatnim ukryła karabiny i gdy ich szukali, uniosła zwoje drutu kolczastego tak, że chłopcy prześlizgnęli się pod nimi i rozbiegli po drugiej stronie.

„Dla mnie żyć – to Chrystus, a umrzeć – to zysk” (Flp 1, 21)

Pan Jezus wiedział, że Maria Teresa jest u kresu sił i zdrowia, że gdyby nie Jego łaski – dawno powinna już nie żyć. Zaczął ograniczać jej zaangażowania, w tym też interwencje. Misja się kończyła: drogi kontaktu z Kościołem Milczenia, wydeptane przez mistyczkę, już były utrwalone, nominacje biskupów w miejsce męczenników dokonane, przez kraje bloku komunistycznego szedł już ferment, zapoczątkowany najpierw wyborem papieża z kraju „demokracji ludowej” – Jana Pawła II, a potem strajkami i powstaniem w Polsce Solidarności.

Ustawały przeżycia i znaki mistyczne Marii Teresy, nasilały się natomiast jej choroby. Pomimo cierpień promieniała głębokim pokojem wewnętrznym. Starała się nadal pomagać Kościołowi na Wschodzie, posyłając paczki, książki, informując o jego potrzebach. Jej przykład pociągał innych.

Przeżyła bardzo silnie śmierć dwóch kolejnych papieży: Pawła VI i Jana Pawła I – drogą mistyczną otrzymała upewnienie, że są w niebie.

Wybór Jana Pawła II na stolicę Piotrową przyjęła z wielką radością. Kardynała Wojtyłę znała ze swoich wizyt w Polsce. Po zamachu na jego życie otrzymała znów dar bilokacji i mogła spędzić kilka godzin w klinice Gemelli przy łóżku papieża.

Potem przyszła wieść o śmierci „Brata Stefana”, umiłowanego przez Marię Teresę prymasa Wyszyńskiego. Mistyczka czuła, że i jej godzina się zbliża.

17 stycznia 1983 r. zmarła niestrudzona orędowniczka i wspomożycielka Kościoła Milczenia, wielka córka Kościoła powszechnego. Na jej pogrzebie biskup Jaroslav Skardvada z Pragi tak zwrócił się do zmarłej: „ Dziękuję Ci, Mario Tereso, za wszystko, co zrobiłaś dla mnie, dla nas wszystkich, dla naszych braci. Twoja ofiara i twoje cierpienia stały się ziarnem wydającym owoc wszędzie, gdzie kwitnie wiara, a jej wzrostu nikt nie powstrzyma”.

Teresa Tyszkiewicz

Źródło: Alberto Di Chio, Luciana Mirri: Maria Teresa Carloni – apostołka prześladowanego Kościoła, Warszawa 2009 Wyd. Sióstr Loretanek

Część 1 i Część 2

Zamów w sklepie

sklep.milujciesie.org.pl

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany prenumeratą papierową kliknij tutaj

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w marcu 2015 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: