Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Dałbyś się zabić za to, w co wierzysz? Christianity - Articles - Ruch Czystych Serc
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Dałbyś się zabić za to, w co wierzysz?
   

Autor: Mirosław Rucki,
Miłujcie się! 3/2011 → Wiara szukająca głębszego zrozumienia



„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (List do Hebrajczyków 1,1-2). Przemawiając przez swojego Syna, Bóg uwierzytelnił wezwanie do nawrócenia znakiem Jonasza. Ten znak – zmartwychwstanie Jezusa – jest wyjątkowym, „nie do podrobienia” dowodem na to, że śmierć Jezusa miała moc odkupienia wszystkich naszych grzechów.

Dałbyś się zabić za to, w co wierzysz?Każdy z nas ma w domu niesamowite relacje o tym niezwykłym wydarzeniu, wyjątkowym na skalę całego świata i całej historii ludzkości. Jeśli nie ma – to w każdej chwili może nabyć w księgarni lub nawet znaleźć w Internecie pisma Nowego Testamentu, napisane przez naocznych świadków Zmartwychwstałego. Relacje te mają najbardziej wiarygodny certyfikat uwierzytelniający: świadectwo życia i śmierci tych, którzy je napisali.

Po ludzku rzecz biorąc, każdy może napisać wszystko, co mu się podoba. Nawet dzisiaj w gazetach często podaje się wymysły zamiast faktów, i niejeden człowiek w to wierzy. Jednak nikt w świecie nie broniłby podanych przez siebie fałszywych informacji aż do śmierci. Dlaczego więc rzecznicy Zmartwychwstania woleli zginąć, ale nie wycofali się z głoszenia tego faktu?

Kościół jerozolimski w roku 60 n.e.

W roku 60, ok. 30 lat po śmierci Jezusa, większość dokumentów Nowego Testamentu była już napisana, a wszyscy ich autorzy jeszcze żyli. Kościół w Jerozolimie składał się z kilkudziesięciu tysięcy wyznawców pochodzenia żydowskiego, którzy niczym się nie wyróżniali z ogółu ludności żydowskiej stolicy. Tak samo, jak wszyscy inni Żydzi, wyznawcy Jezusa uczęszczali do Świątyni (Dzieje Apostolskie  5,42), a nawet składali tam śluby nazyreatu i związane z nimi żydowskie ofiary (Dzieje Apostolskie 21,26). Tak samo, jak inni Żydzi, spotykali się w domach prywatnych, łamiąc chleb (Dzieje Apostolskie 2,46). Przychodzili również do żydowskich synagog, by się modlić i czytać Pismo św. Ich zachowanie w niczym nie odbiegało od zachowań typowego Żyda w tamtych czasach. Jedyne, co ich wyróżniało, to była ufność, pokładana w Jezusie na podstawie wiedzy o Jego Zmartwychwstaniu.

W ciągu tych trzech dziesięcioleci środowisko żydowskie przyzwyczaiło się do istnienia wśród nich sekty nocrim, jak nazywano żydowskich wyznawców Jezusa. Ci, którzy uwierzyli ich świadectwu, nawrócili się i przyłączyli do nich; ci, którzy nie uwierzyli, tolerowali ich tak samo, jak tolerowali inne stronnictwa żydowskie tamtych czasów: zelotów, esseńczyków, saduceuszy, faryzeuszy itp. Jedynie elity arcykapłańskie widziały w wyznawcach Jezusa zagrożenie, ponieważ wielu kapłanów zaczynało wierzyć w Jezusa.

Nawrócenia kapłanów żydowskich

Dzieje Apostolskie relacjonują, że „bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę” (6,7). Dlaczego właśnie kapłanów?

Okazuje się, że zaczynając od roku 30, w którym ukrzyżowano Jezusa, kapłani żydowscy pracujący w Świątyni Jerozolimskiej byli świadkami dziwnych rzeczy, odbieranych jako znaki od Boga. O tych znakach opowiadają żydowskie Talmudy, jak również historycy nie związani z Kościołem.

Mianowicie w czasie obchodów żydowskiego święta Pojednania (Jom Kippur) arcykapłan składał ofiarę z dwóch kozłów – jednego wypędzano na pustynię, a drugiego zabijano w Świątyni. Te ofiary miały symbolizować przeniesienie grzechów całego narodu na zwierzę, które ponosiło zastępczą karę. Przez wieki co roku przed arcykapłanem stawiano dwa kozły, a on rzucał los, by określić, który z nich ma być wypędzony, a który zabity. Przez wieki ten los niezmiennie wypadał na kozła stojącego po prawej stronie. Kiedy więc w roku 30, kilka miesięcy po śmierci Jezusa, los wypadł inaczej, kapłani musieli się zaniepokoić. Tym bardziej musieli się niepokoić, kiedy to samo powtarzało się przez kolejnych 30 lat. Dla każdego musiało być jasne, że coś się zmieniło nieodwracalnie w stosunku Boga do składanych ofiar.

To przekonanie było spotęgowane innym znakiem. Arcykapłan, wypędzając jednego z kozłów na pustynię, przywiązywał szkarłatną szarfę na bramie Świątyni. Wierzono, że zastępcza śmierć kozła ofiarnego przyczyni się do przebaczenia grzechów i Bóg zasygnalizuje to ludowi zmianą koloru szarfy (Księga Izajasza 1,18). I rzeczywiście, przez wieki, aż do 30 roku n.e., przywiązana na bramie szarfa zawsze zmieniała kolor na biały – natomiast od roku 30 pozostawała zawsze szkarłatna.

Odczucie braku przebaczenia i groźne przeczucie nadciągającej katastrofy było potęgowane również tym, że na siedmioramiennym świeczniku w Świątyni zgasł ogień. Świecznik ten (menora) był ustawiony przed miejscem Najświętszym i miał się palić nieustannie. Do obowiązków kapłanów należało uzupełnianie oliwy, tak by ogień nigdy nie gasł. I oto w roku 30 zgasł płomień na ramieniu świecznika znajdującym się najbliżej miejsca Najświętszego. Ale to jeszcze pół biedy, gdyż można było to wytłumaczyć zwykłym zaniedbaniem kapłanów. Problem polegał na tym, że nikt nie mógł go ponownie zapalić – mimo czyszczenia, wymiany oliwy i knotów jedno ramię pozostawało bez ognia przez 30 lat.

W tej sytuacji nie ma nic dziwnego w tym, że kapłani licznie się nawracali. Codziennie bowiem do Świątyni przychodzili apostołowie i inni wyznawcy Jezusa, którzy świadczyli o Jego Zmartwychwstaniu. Nie mając żadnej możliwości podważenia prawdziwości tego świadectwa, kapłani bez trudu kojarzyli znak Zmartwychwstania Jezusa z zanikiem znaków przebaczenia i obecności Boga w kulcie świątynnym. Dodatkowo do ich decyzji nawrócenia przyczyniało się zachowanie skorumpowanych elit arcykapłańskich. Nie zważając ani na Boga, ani na ludzi, arcykapłani knuli intrygi w celu zajęcia lepszych stanowisk.

Atak na Kościół w 62 roku

W roku 62 arcykapłanem w Jerozolimie został Ananus ben Ananus. Człowiek ten był znany z niegodziwości i skłonności do przemocy. Korzystając ze zmian personalnych w administracji rzymskiej, oskarżył on kilku żydowskich wyznawców Jezusa o naruszanie prawa Mojżeszowego i skazał ich na ukamienowanie. Rzymianie bowiem zapewniali Żydom znaczną autonomię administracyjną i prawną, ale nie zezwalali na wykonywanie wyroków śmierci bez wiedzy i zgody władz rzymskich.

Egzekucja miała mieć charakter pokazowy. Zgromadzono na placu przed Świątynią tysiące Żydów i wygłoszono przemówienie potępiające wiarę w Jezusa i Jego Zmartwychwstanie. Do wygłoszenia przemówienia wyznaczono znanego rabina Jaakowa ha-Cadika, cieszącego się poważaniem i szacunkiem wśród całej społeczności żydowskiej Jerozolimy.

Rabbi Jaakow ha-Cadik (hbr. ‘Jakub Sprawiedliwy’) słynął ze swojej pobożności, zamiłowania do ubóstwa i wytrwałej modlitwy. Zapewne złożył on śluby nazyreatu, gdyż historycy świadczą, że nie ścinał włosów, nosił pokutny wór i ciągle się modlił, klęcząc w Świątyni. Z powodu tej modlitwy na klęcząco Żydzi nadali mu przydomek „Wielbłądzie Kolana”, a także „Mur Obronny Narodu”. Wierzono, że właśnie modlitwa wstawiennicza Jaakowa odwracała gniew Boży i powstrzymywała klęskę Izraela.

Rabbiego Jaakowa zaprowadzono na dach Świątyni, na miejsce, z którego zazwyczaj trąbiono w róg w czasie świąt. Przemówienie miały usłyszeć tysiące zgromadzonych przed Świątynią Żydów, by się wszyscy przekonali, że w tego Jezusa nie warto wierzyć. I rabbi przemówił.

W miarę jak przemawiał ten nazyrejczyk, mąż modlitwy, znany i szanowany w całej Jerozolimie rabin, serca słuchaczy poruszały się coraz bardziej. Jaakow ha-Cadik dawał świadectwo swojego spotkania ze zmartwychwstałym Jezusem (1 List do Koryntian 15,7), który cierpiał za grzechy ludu, został ukrzyżowany, by ponieść boleści wielu, został okrutnie zbity za przewinienia Izraela i całego świata, a potem wyszedł zwycięsko z tego starcia ze śmiercią.

Nikt nie pozostał obojętny wobec tego świadectwa. Liczni zgromadzeni Żydzi się nawracali, wyznając swoje grzechy, ale wielu było oburzonych. Kiedy arcykapłani spostrzegli, że efekt przemówienia Jaakowa jest odwrotny do zamierzonego, próbowali go uciszyć, aż w końcu zepchnęli go z dachu Świątyni w dół. Ten upadek jednak nie był śmiertelny i wszyscy słyszeli, jak Jaakow ha-Cadik modli się za swoich oprawców. Ci natomiast rozwścieczeni zarzucali go kamieniami na śmierć.

„Naśladujcie ich wiarę”

Okazuje się, że arcykapłani nie wiedzieli – nie przyszło im to do głowy, że taki pobożny mąż modlitwy, oddany sługa Boga Izraela może pełnić funkcję biskupa jerozolimskiego Kościoła i być jednym z filarów wiary w Jezusa (List do Galatów 2,9). Przy czym nie był on jakimś potajemnym uczniem Jezusa; historycy poświadczają, że prawie wszyscy wierzący w Jerozolimie mieli wiarę właśnie przez niego. Jaakow ha-Cadik – Jakub Sprawiedliwy był też autorem znanego nam z Nowego Testamentu Listu Jakuba. W liście tym dał on wyraz wiary w Bóstwo Jezusa (List św. Jakuba 1,1) i Jego powtórne przyjście (5,8). Swoją krwią Jakub potwierdził, że te rzeczy to nie wymysł, nie bajki, nie mity, tylko Prawda, na której można polegać i która daje pewność życia wiecznego. Wobec tej pewności śmierć doczesna nie ma żadnego znaczenia.

Po śmierci Jakuba apostołowie mieszkający w Rzymie (prawdopodobnie Paweł i Barnaba) napisali List do Hebrajczyków – do współbraci mieszkających w Jerozolimie, by ich pocieszyć po utracie świętego biskupa. Najprawdopodobniej właśnie do jego śmierci nawiązują słowa: „Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę!” (List do Hebrajczyków 13,7). Warto jeszcze raz przeczytać List Jakuba, mając na uwadze koniec jego życia, i zacząć na poważnie naśladować jego wiarę.

To samo dotyczy również wszystkich pozostałych ksiąg Nowego Testamentu, napisanych przez naocznych świadków Zmartwychwstania. Jaki był koniec ich życia?

Mateusz Lewi, autor pierwszej Ewangelii, został ukamienowany w Jerozolimie w roku 63. Jan Marek, autor drugiej Ewangelii, poniósł śmierć męczeńską w Aleksandrii w roku 68. Łukasz Ewangelista, który napisał również Dzieje Apostolskie, zginął śmiercią męczeńską w Achai w latach 90. I wieku. W tym samym czasie zmarł na wygnaniu na wyspie Patmos Jan Ewangelista, autor trzech listów oraz Apokalipsy. Święci Paweł i Piotr, autorzy listów nowotestamentowych, ponieśli śmierć męczeńską w Rzymie w roku 64. Apostoł Juda Tadeusz, autor Listu Judy, zginął jako męczennik za Jezusa w Bejrucie w roku 65.

Jaka była wina tych ludzi? Tylko taka, że wierzyli w Zmartwychwstanie Jezusa, którego byli świadkami. Nie mogli przestać o tym świadczyć i woleli zginąć niż zaprzeć się Zmartwychwstałego. To, co napisali dla nas w postaci Nowego Testamentu, traktowali poważnie, przekonani, że te słowa mają moc przemienić nas dla życia wiecznego. Uważali, że to jest coś, za co warto poświęcić własne życie doczesne.

I właśnie na podstawie tych spisanych świadectw możemy uwierzyć w Zmartwychwstanie Jezusa i zaufać Mu, aby „wierząc, mieć życie wieczne” (1 List św. Jana  5,11-13).

W tekście wykorzystano m.in. informacje zawarte w Talmudzie jerozolimskim (traktat Joma) oraz w Historii kościelnej Euzebiusza z Cezarei.

Zamów w sklepie

sklep.milujciesie.org.pl

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany prenumeratą papierową kliknij tutaj

Zamów e-prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w marcu 2015 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: