Articles for Christians at TrueChristianity.Info. Najpiękniejszy dar Boga Christianity - Articles - Ruch Czystych Serc
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Najpiękniejszy dar Boga
   

Autor: Jan Bilewicz,
Miłujcie się! 1/2012 → Ruch Czystych Serc



Jaki to może być ten tytułowy, najpiękniejszy dar dla Ciebie, dla mnie, dla ludzi w ogóle?… Cenisz sobie bardziej dary materialne czy niematerialne, chciałbyś więcej mieć czy więcej być?

Ogólnie rzecz biorąc, świat zachodni już od dawna stawia dobra konsumpcyjne nad duchowe. Bardziej dba się o własną kieszeń niż choćby o lojalność, służbę innym, bezinteresowność, honor itp. W konsekwencji na przykład „dobro klienta, pacjenta, obywatela” staje się mglistym pojęciem, a coraz wyraźniejszym – „kasa” klienta, pacjenta i obywatela. Przyjacielem jest ten, kto więcej ma. Ojczyzna jest tam, gdzie więcej dają. Itd. Poddasz się tym tendencjom i popłyniesz z prądem?

Autorytety

W czasie niedawnej pielgrzymki do Niemiec Papież Benedykt XVI powiedział: „Kościół jest najpiękniejszym darem Bożym” (Berlin, 22.09.2011). Zupełnie coś innego słyszysz codziennie wokół siebie, prawda? Zwłaszcza w mediach jest pod tym względem jak za czasów komuny. Zapytaj rodziców.

Niestety, młodzież daje się łatwo manipulować. Istnieje na to bardzo wiele spektakularnych przykładów. Często młodym się wydaje, że są niezależni w swoim myśleniu, opiniach, sprzeciwach. Zbuntować się wcale nie oznacza być niezależnym. Można zostać wmanipulowanym w bunt. Poza tym bunty mogą być dobre (kiedy ktoś sprzeciwia się złu), ale mogą być też (jeżeli wynikają z przekory czy pychy) głupie, szkodliwe, a nawet niebezpieczne. Pierwszymi buntownikami byli Lucyfer i jego kompania. Wiemy, co z tego wynikło.

A więc kto ma rację: Papież czy – dajmy na to – jakiś poseł, który nienawidzi wartości chrześcijańskich? Spotykamy się ze skrajnie różnymi opiniami na tematy dotyczące Kościoła, wiary, a także moralności (aborcja, in vitro, czystość przedmałżeńska itp.). Kto jest dla Ciebie autorytetem w tych sprawach? Wyżej wspomniany poseł jest niekwestionowanym ekspertem od życia wbrew Bożym przykazaniom. Ale w dziedzinie wiary i moralności? Niektórym się wydaje, że nie potrzebują żadnych autorytetów, bo sami wiedzą najlepiej, co jest dobre, a co złe. Pyszałkowatość stała się dzisiaj niezwykle trendy. Każdy – używając słów poety – „żuk i żaba” wie wszystko najlepiej, nawet lepiej niż sam Pan Bóg. I żadnych problemów! Poza jednym – z myśleniem.

Powiem Ci, co ja robię. Uznaję mianowicie, że Benedykt XVI wie lepiej niż ja. Jasne, że wie więcej i lepiej. Czasami odkrywa przede mną rzeczywistość, której do końca nie rozumiem. Nie szkodzi. Jeżeli tylko trochę się wysilę, wiele zrozumiem. Często konfrontuję to, co słyszę na temat wiary i moralności, z nauką Jana Pawła II. Jest mi wyjątkowo bliski. Takie proste działanie chroni mnie przed propagandą Złego. Tutaj nie chodzi o drobiazgi. Z dobrem – jak mówi Pismo święte – związane jest błogosławieństwo, szczęście i życie, natomiast ze złem – przekleństwo, nieszczęście i śmierć (Księga Powtórzonego Prawa 30,15-19). Oczywiście chodzi o faktyczne dobro i zło, tak jak określa je Pan Jezus, a nie jak się wydaje panu posłowi X czy pani profesor Y. Bolszewicy też mieli swoją wersję dobra i zła, a Hitler swoją. Zdumiewające, jak wielu ludzi uznało ich za autorytety i poszło za nimi!

Jezus – krzew winny

Dlaczego Benedykt XVI nazywa Kościół „najpiękniejszym darem Bożym”? We wspomnianej homilii nawiązał do przypowieści o krzewie winnym z Ewangelii św. Jana, gdzie Pan Jezus mówi: „Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwał. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie, jeżeli nie trwa w winnym krzewie, tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie (Ewangelia wg św. Jana 15,4).

Wiesz, jak wygląda winny krzew? Takie małe drzewko. Na wiosnę wypuszcza gałązki, czyli latorośle, które szybko rosną, zakwitają, a następnie rodzą owoce – winogrona. Latorośl czerpie żywotne soki z winnego krzewu. Odcięta – wiadomo – usycha. Pan Jezus mówi, że to On jest dla nas jak krzew winny dla latorośli. Musimy trwać w Nim, abyśmy – jak latorośle – rozwijali się i wydawali owoce. Możemy jednak z własnej woli odciąć się od Jezusa. „Każdy z nas – kontynuował Papież – stoi w obliczu takiej decyzji. O tym, jak bardzo jest ona poważna, mówi nam Pan ponownie w swojej przypowieści: »Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie« (Ewangelia wg św. Jana 15,6)”. Benedykt XVI zacytował również św. Augustyna, który zauważa: „Jedno z dwojga winnej latorośli się przynależy; albo winny krzew lub ogień; jeżeli [latorośl] nie jest w winnym krzewie, będzie w ogniu, aby więc w ogniu nie była, niech będzie w winnym krzewie”. Czego symbolem jest ogień? Potępienia. Piekła. Wybór należy do każdego z nas. W ostatecznym rozrachunku możemy wygrać swoje życie – przeżyć je owocnie i zbawić się, albo przegrać je i się potępić. Jest zbawienie i potępienie, niebo i piekło. Zbawia się ten, kto umiera w przyjaźni z Chrystusem, potępia się, kto umiera odcięty od Niego (winnego krzewu) przez ciężki grzech. Czasu naszej śmierci nie znamy.

Patrząc na otoczenie, widzimy niestety wielu na prostej drodze do potępienia. Tak skostnieli przez stałe opowiadanie się po stronie zła (uważając je z uporem maniaka za dobro), że teraz na samo słowo Jezus, krzyż, Kościół, spowiedź reagują „alergicznie”, albo adekwatniej byłoby powiedzieć „jak diabeł na święconą wodę”. Kto by ich miał zbawić? Te bożki, wokół których kręciło się całe ich życie: pieniądze, popularność, władza, przyjemność, nowoczesność, postęp? Ci różni guru? Te różne ruchy? A to, że nie wierzą w istnienie piekła – czy to oznacza, że go nie ma? Pismo św. mówi wyraźnie, że jest! Pycha przynosi skutki najtragiczniejsze z możliwych.

Powróćmy do wcześniej postawionego pytania. Dlaczego Kościół jest „najpiękniejszym darem Bożym?”. Ponieważ – mówi Benedykt XVI – „…jako głosiciel słowa Bożego i szafarz sakramentów jednoczy nas z Chrystusem prawdziwą winoroślą”. W Kościele otrzymujemy najcenniejsze, bezcenne dobro – życie Boże. Zaszczepione ono zostaje w nas w sakramencie chrztu, pomnażane w innych sakramentach, przywracane w sakramencie pokuty, jeżeli zdarzy się nam utracić je przez grzech ciężki. Wszystko to dzieje się w Kościele i tylko w Kościele.

Klękam przed kapłanem

„Niektórzy, spoglądając na Kościół – mówił dalej Benedykt XVI – zatrzymują się na jego aspekcie zewnętrznym. Kościół wówczas jawi się tylko jako jedna z wielu organizacji w społeczeństwie demokratycznym. […] Jeżeli później dochodzi jeszcze bolesne doświadczenie, że w Kościele są ryby dobre i złe, pszenica i kąkol, i jeżeli spojrzenie zatrzyma się na rzeczach negatywnych, wówczas już się nie dostrzega wielkiej i głębokiej tajemnicy Kościoła. […] Przestaje wówczas cieszyć nawet radosny hymn: »Jestem wdzięczny Panu, że swą łaską wezwał mnie do swego Kościoła«, który śpiewały z przekonaniem całe pokolenia katolików”. Pasują te myśli jak ulał nie tylko do niemieckiej, ale i naszej rzeczywistości. Faktycznie media dbają o to, żebyśmy dostrzegali w Kościele tylko ryby złe i kąkol, a nie ryby dobre i pszenicę. Przez to wielu przestaje dostrzegać „wielką i głęboką tajemnicę Kościoła”. Na czym ona polega?

Wytłumaczę Ci to prostym językiem mojego osobistego doświadczenia. Pomimo obrzucania kapłanów kalumniami ja i tak czasami miałbym ochotę całować po rękach swojego proboszcza. On mnie ochrzcił, on mnie nauczył modlitwy, nauczył, co dla Boga jest dobre, a co złe, on mnie przygotował do spowiedzi, Komunii świętej, on mnie nią karmił – i wiele innych. Przez niego otrzymałem skarby niewypowiedzianie wielkie i, po Bogu, jemu jestem przede wszystkim winien wdzięczność. Wobec ogromu otrzymanych darów zupełnie nie mają dla mnie znaczenia jego ludzkie słabości. Zilustruję, co mam na myśli, przykładem. Gdybyś wygrał na loterii 10 milionów złotych, to nie powiedziałbyś: „Nie, dziękuję, nie przyjmuję, bo ten pan, który ma mi je wręczyć, jeździ, jak na mój gust, zbyt luksusowym samochodem”. Nie powiedziałbyś tak, prawda? Wielu jednak tak czy podobnie mówi, gdy chodzi o dobra duchowe, znacznie zresztą cenniejsze niż materialne. Obrażają się na tych, od których mogliby je otrzymać, i nie przychodzą, ponieważ tamci nie są idealni.

Nie wnikam też zbytnio w to, jak żyje kapłan, u którego się spowiadam. Przecież nie ja będę odpowiadał za jego grzechy, o ile je popełnił. Klękam przed nim z najwyższym szacunkiem, ponieważ przez niego działa Pan Bóg, nawet jeśli jest grzesznikiem. Kiedy on mówi: „I ja odpuszczam tobie grzechy”, są mi odpuszczone. Gdyż to sam Chrystus przez niego wypowiada te słowa i gładzi grzechy. Ten ksiądz ma sakrament kapłaństwa i dlatego jest mi potrzebny, niezbędny. Do zbawienia! Co teraz odpuszczone, to nie będzie liczone w dzień sądu. Cóż bardziej pocieszającego na tym naszym ziemskim padole?!

Kościół jest „święty” nie dlatego, że wszyscy do niego należący są święci. Jest pszenica, ale i trochę kąkolu zarówno wśród duchownych, jak i świeckich. W każdym z nas jest pszenica i kąkol, to znaczy dobro i zło. Kościół jest ludzką instytucją (bo składa się z ludzi), ale co ważniejsze również nadprzyrodzoną, Boską – założoną przez Chrystusa, w której On jest obecny i działa. W jaki sposób działa? Daje człowiekowi nowe życie, przemienia go, naucza, umacnia go w dobrym, chroni go od zła, przebacza mu grzechy. Innymi słowy, uświęca nas – bynajmniej nie idealnych, ale słabych i skłonnych do zła ludzi. Potrzebujemy tej Bożej pomocy jak powietrza, aby żyć lepiej, piękniej, szlachetniej i w końcu się zbawić. Po to został Kościół ustanowiony.

Czyja strata?

Ukazały się niedawno dane sondażowe wskazujące, że w ciągu ostatnich kilku lat kilkanaście procent Polaków straciło zaufanie do Kościoła. Przykro, szkoda! Oczywiście z wielkim zadowoleniem, zacierając ręce, cytowały te dane główne media, ponieważ ich ciężka praca, polegająca na rzucaniu błotkiem, wylewaniu pomyj oraz propagowaniu hasełka „róbta, co chceta”, nie poszła na marne.

Sprawa nie jest jednak tak prosta, jak się niektórym wydaje. Kościół to nie partia polityczna, której znaczenie zależy od poparcia wyborców. Nie „jedna z wielu organizacji w społeczeństwie demokratycznym”, do której przynależność dla jednych ma znaczenie, a dla innych nie ma – w zależności od osobistych upodobań. Tu jest zupełnie inaczej. Zupełnie! Tak jak w przypowieści o winnym krzewie – wypiszesz się, odetniesz, stracisz zaufanie – jesteś jak odcięta latorośl. I czyja to strata?... Każdy musi dbać o swoją wiarę. Nie dać sobie odebrać zaufania do Kościoła, który – jak wiadomo – miał, ma i będzie miał śmiertelnych wrogów. Wąska jest droga prowadząca do życia wiecznego, mówi Pan Jezus (Ewangelia wg św. Mateusza 7,14). Chociaż piekło (sataniści, walczący ateiści, masoni, komuniści, liberałowie, itp.) nie przemoże – zgodnie z Bożą obietnicą – Kościoła, przemoże jednak – według słów Chrystusa – wielu należących do niego. Niestety wielu: „…szeroka jest brama i przestronna droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą” (Ewangelia wg św. Mateusza 7,13).

Jak bardzo, z jaką pieczołowitością dba się dzisiaj o pewne rzeczy: o poprawienie swoich finansów, o zdrowie, kondycję, figurę, „żeby być modnym”, „żeby się podobać”, „żeby dorównać koleżankom”, żeby mieć najnowszy sprzęt elektroniczny. Jak pilnie szuka się środków do osiągnięcia tych celów. Z jaką uwagą i pokorą słucha się rad i z jakim poświęceniem wprowadza je w życie… A ile uwagi, wysiłków i czasu poświęca się sprawie swojego zbawienia? Jak słucha się rad dobrego Ojca? Jak czerpie ze zbawczych środków, które zostawił nam w założonym przez siebie Kościele? A chodzi przecież o najważniejsze zadanie, przed jakim stoimy: o zrealizowanie celu naszej ziemskiej egzystencji. Bo po co żyjemy? Przede wszystkim po to, aby kiedyś, w nieznanym nam momencie, przejść do życia wiecznego z Bogiem – Źródłem miłości, pokoju, prawdy, piękna, mądrości, wszelkiego dobra. Dla tych, którzy poważnie traktują swoje zbawienie, Kościół jest niewątpliwie „najpiękniejszym darem Boga”.

Jan Bilewicz

Zamów w sklepie

sklep.milujciesie.org.pl

Zamów prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany prenumeratą papierową kliknij tutaj

Zamów e-prenumeratę

Jeśli jesteś zainteresowany pobraniem całego Numeru w formacie PDF



Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w kwietniu 2015 r.


Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku


Top

Poleć tę stronę znajomemu!


Przeczytaj teraz: