|
|||
|
Autor: Świadectwo, Jesteśmy małżeństwem od dwudziestu kilku lat, mamy dwójkę dzieci. W swoim otoczeniu od zawsze uchodziliśmy za dobre, chrześcijańskie małżeństwo. To dobre małżeństwo przechodziło jednak swoje wzloty i upadki i nie było wolne od kryzysów... Bardzo bolesny i poważny kryzys (mam nadzieję, że ostatni) przeżyliśmy kilka lat temu. Kiedy teraz patrzę wstecz i pytam, dlaczego tak się stało, widzę jasno, że powodem tej sytuacji był grzech – grzech egoizmu, nieuporządkowania i zniewolenia. To, co się wtedy działo, było dla mnie czymś strasznym; nie wierzyłam, że dzieje się to w moim małżeństwie, że dotyka to właśnie mnie, moje małżeństwo i moją rodzinę. Cierpieliśmy strasznie, raniliśmy się strasznie, nie byliśmy zdolni do rozmowy, do jakichkolwiek kompromisów. Z czasem nie mieliśmy nawet siły i odwagi, by na siebie patrzeć. Wołałam wtedy w bólu i niedowierzaniu do Pana: „Dlaczego ja? Przecież zawsze byłam przy Tobie!…”. To cierpienie i doświadczenie powaliło nas na kolana. Zaczęliśmy codziennie odmawiać Koronkę do miłosierdzia Bożego, dołączyłam do tego piękną modlitwę o uzdrowienie małżeństwa, którą znalazłam w czasopiśmie „Miłujcie się!”. Bywało tak, że nie mogliśmy już razem się modlić; wtedy sama padałam na kolana i wyłam, błagając o miłosierdzie. To był dosłowny szturm do nieba; poruszyłam niebo i ziemię – przez internet wysłałam kilkadziesiąt próśb o modlitwę do znajomych i nieznajomych, do księży i wspólnot modlitewnych. W międzyczasie podzieliliśmy się swoim nieszczęściem ze Znajomymi. Ci pokierowali nas do pewnego kapłana, ten znowu do pewnej wspólnoty i pewnego małżeństwa. Było dużo rozmów, były rekolekcje małżeńskie, ale przede wszystkim cały czas była modlitwa… I choć czasem wydawało się, że nic już nie da się zrobić, była ogromna ufność w miłosierdzie Boże. Nie wiem dokładnie, jak długo to trwało, wiem tylko, że uwolnienie od grzechu i uzdrowienie naszego małżeństwa nastąpiło nagle, w jeden dzień. Nie musieliśmy rozmawiać, nikt nikomu nie musiał ustępować, nie potrzebowaliśmy kompromisów, bo wszystko stało się jasne, proste i czyste. Otwieraliśmy razem z mężem szeroko oczy na to, co się działo. Nawet w najpiękniejszym dla małżonków okresie – w miesiącu miodowym – nie było nam tak dobrze ze sobą jak właśnie wtedy. Z wielką czułością i tęsknotą wspominamy z mężem ten przepiękny okres naszego życia. Nigdy nie zdołamy odwdzięczyć się Panu za tę Jego cudowną interwencję w nasze życie, za cudowne uzdrowienie i przemianę naszych serc i ciał. Niech więc to świadectwo będzie jakąś formą wdzięczności i jednocześnie zachętą dla innych, by codziennie, tak jak my, odmawiali Koronkę do miłosierdzia Bożego, powierzając Jezusowi trudne sprawy swoje, swoich bliskich, znajomych, przyjaciół, kapłanów. Pan Jezus powiedział siostrze Faustynie, a poprzez nią każdemu z nas: „O, jak wielkich łask udzielę duszom, które odmawiać będą tę koronkę… Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z moją wolą” (Dz. 1731). Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych – wystarczy Mu zaufać i dać sobie i Jemu czas! Krystyna Artykuł opublikowany za zgodą Miłujcie się! w listopadzie 2015 r.
Czytaj inne artykuły Chrześcijańskie po Polsku
|
|