Chrześcijańska biblioteka. Boska Komedia. Czyściec: Pieśń XII. Chrześcijaństwo, katolicyzm, ortodoksja, protestantyzm. Boska Komedia.
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Czyściec: Pieśń XII
   

Spis Treści: "Boska Komedia"


Ku kołu II. Obrazy u wyjścia. Anioł zdejmuje z czoła poety pierwsze P.

Jak pług ciągnące woły równym ruchem,

Nim słodki mistrz mię nie ostrzegł słowami,

Krok w krok stąpałem z tym przygiętym duchem.

Lecz kiedy rzekł mi: «Rzuć go a idź dalej,

Bo tu jest dobrze żaglem i wiosłami

Gnać, ile można, swą łódkę po fali».

Wyprostowałem całe moje ciało,

Jako chcącemu iść prędzej przystało,

Choć myśli miałem przygięte w tej chwili:

I szliśmy szybko, ja i mistrz Wirgili,

Dowodząc oba, jak lekcyśmy byli!

W końcu rzekł do mnie: «Spuść na dół twe oczy,

A lżej ci będzie wędrować tą drogą,

Widząc grunt, jakim twoja stopa kroczy».

Jak nad sklepioną kościołów podłogą

Dla przedłużenia umarłych pamięci

Płaskorzeźbami wyrażają groby

Zeszłych ze świata popiersia osoby;

Obraz ich w sercach pobożnych żal budzi,

Rozpamiętując pamięć zmarłych ludzi,

Często nam w oczach, aż łza się zakręci:

Tak droga między otchłanią i górą

Wzrok mój nęciła niejedną figurą,

A każda z stokroć większym życiem kuta

I podobieństwem podług sztuki dłuta.

Widziałem tego, co piękniej stworzony

Od wszystkich stworzeń, które z nim na głowę

Spadały z nieba jak skry piorunowe.

Tam Bryjareusz leżał z drugiej strony,

W pierś Jowiszowym grotem ugodzony;

Przytłaczał ziemię swoim skrzepłym ciałem.

Wokoło ojca stoją Mars, Pallada,

W ich ręku jeszcze broń tryumfu świeci,

Patrzą, jak olbrzym na proch się rozpada.

U stóp Babelu Nemroda widziałem,

Stał, poglądając jako obłąkany

Na tłum narodów w Sennarze zebrany.

Niobe! wzrok mi zabiegł łzą gorącą,

Pośród tej drogi widząc cię płaczącą

Między siedmiorgiem twych umarłych dzieci.

Saulu! tam własny miecz w twe piersi wbity,

Jak na Gilboe; odtąd gór tych szczyty

Schną niezwilżane ni rosą, ni deszczem.

Arachne! jak tam tyś wyschła i zwiędła!

Widziałem ciebie zmienioną w pająka,

Smutny po niciach twych się krosien błąka,

Któreś, niestety, na swą zgubę sprzędła.

Twój, Raboamie, strach mię wstrząsał dreszczem,

Gdy tam uciekasz jak zbieg w twym rydwanie,

Nim cię lud własny skazał na wygnanie.

Rznięta marmuru wyrażała szyba,

Jako Alkmeon własną matkę zmusza

Przypłacić drogo zgon Amfiarausza;

Jako synowie wściekli Sanheriba

W świątyni głowę ojcowi ucięli

I samotnego trupa odbieżeli;

Jak Asyryjczyk, gdzie go popłoch niesie,

Pierzchał po zgonie twym, Holofernesie!

I Cyrus dłutem był rznięty w marmurze,

Od Massagetów zabity królowej;

Ta zda się mówi do odciętej głowy:

«Tyś krwi łaknęła, we krwi cię zanurzę».

Widziałem Troję w gruzach i w popiele:

O Ilijonie dumny! jak niewiele

Miejscaś tam zajął w płaskorzeźby ramach,

W dymie twych gmachów i w skruszonych bramach.

Arcymistrz pędzla i dłuta do razu

Snadź tam malował i dłutował z głazu

Wszystkie postaci tak pełne wyrazu.

Żywi jak żywi, zmarli jak umarli,

Wszyscy się zdali, gdy ich depcąc nogą

Z schylonym czołem szedłem ową drogą.

Wy, coście w pysze swe głowy zadarli,

Synowie Ewy! nie zniżajcie czoła,

Idąc, niech duma, co was tak unasza,

Ujrzy na końcu, jak zła droga wasza!

Już wkoło góry uszliśmy niemało,

I słońce wyżej ponad nami stało,

Czego zajęty wzrok nie dostrzegł zgoła:

Kiedy idący ciągle wprzód tą skałą

Rzekł: «Podnieś głowę, a idź sporszym krokiem,

Patrz, oto ku nam idzie anioł gończy,

Szósta dnia sługa już swą służbę kończy.

Uczcij go całą osobą i wzrokiem,

Niech go z pokorą dusza twoja wita,

Myśl, że dzień taki więcej nie zaświta».

Nie ciemną dla mnie zdała się ta mowa,

Korzystaj z czasu, chciał rzec przez te słowa.

Biało odziana szła piękna istota,

Twarz jej jak gwiazda poranna migota.

Anioł otworzył ramiona, a potem

Wpół otworzonem powiał skrzydłem złotem,

Mówiąc: «Tu chodźcie, oto bliskie schody,

Tu oczyszczeni idą jak na gody».

Jak odpowiedzieć niewielu jest w stanie

Na tak urocze i święte wezwanie!

Przecz ludzie wzlatać tam wyżej stworzeni,

Spadają lada wiatrem potrąceni?

Anioł wprowadził nas w skały wydroże,

Przy wejściu skrzydłem uderzył mię w czoło;

I przyrzekł podróż lekką i wesołą.

Jak na tę górę stopa łatwiej wschodzi,

Gdzie święty kościół i krzyż, godło boże,

Nad florenckimi panują murami;

Bo ściana góry porznięta schodami,

W czasach szczęśliwszych, gdy obyczaj stary

Szanował wagi, rachunki i miary,

Tak się przez schody pochyłość łagodzi

Stoczona z kręgu drugiego opoki,

Choć ją z obu stron ściska głaz wysoki.

Gdyśmy wchodzili w skał ciasne wąwozy,

Z uroczych głosów zabrzmiał śpiew w mym uchu:

*Błogosławieni są ubodzy w duchu*.

O jak te ścieżki różne od piekielnych!

Gdy tu wchodzimy wśród pieśni weselnych,

Tam pośród jęków i okrzyków zgrozy.

Ledwo wstąpiłem na te schody święte,

Zda się, że ciało było ze mnie zdjęte,

Stokroć lżej po nich szedłem niż płaszczyzną.

— «Mistrzu, mów, jaki tu ciężar spadł ze mnie,

Że mi tak lekko stąpać i przyjemnie?»

On odpowiedział: «Gdy skrzydło anioła

Wszystkie P w końcu zetrze z twego czoła,

W ślad dobrej woli stopy się poślizną,

Nie czując trudu, jaki teraz znoszą,

Im wyżej, z większą wstępując rozkoszą».

Na wzór rzecz jakąś na głowie niosących,

Którą, nie mogąc domyśleć się sami,

Podejrzewają z gestów przechodzących;

Domysł co prędzej chcąc sprawdzić rękami,

Póty szukają, aż nim rąk ich czynność

Wypełni wiernie ich oczu powinność;

Zaraz do czoła sięgnąłem palcami,

I gdy znalazłem mniej jedną literą,

Jakimi anioł me czoło naznaczył,

Ten, co gest nowy zauważać raczył,

Wódz mój radością uśmiechnął się szczerą.


Spis Treści: "Boska Komedia"

Pobierz: "Boska Komedia"

Źródło: http://wolnelektury.pl

Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія.

Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.


W górę

Poleć tę stronę znajomemu!

Przeczytaj teraz: