Chrześcijańska biblioteka. Boska Komedia. Czyściec: Pieśń XXIV. Chrześcijaństwo, katolicyzm, ortodoksja, protestantyzm. Boska Komedia.
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Czyściec: Pieśń XXIV
   

Spis Treści: "Boska Komedia"


Papież Marcin IV i inni. Przedostatnie P znika z czoła.

Gdy tak wciąż idziem i wciąż rozmawiamy,

Szliśmy wypustem granitowej ściany,

Szybko jak okręt dobrym wiatrem gnany.

A zmarłych zda się po dwa razy cienie,

Wiedząc, żem żywy, przez oczu swych jamy

Pokazywały swoje zadziwienie.

«Ten cień» mówiłem «z naszego powodu,

Snadź w niebo swego nie nagli pochodu.

Mów, gdzie Pikarda? Mów, gdy łaska twoja,

W tłumie, co na mnie zwraca wzrok tak głodny,

Czy jest choć jeden mąż uwagi godny?»

Foreze mówił: «Piękna siostra moja

I taka dobra! Duch jej w zachwyceniu

Cieszy się w raju tryumfu koroną».

I dodał potem: «Tu nam nie wzbroniono

Wzajem nazywać siebie po imieniu,

Tak podobieństwo nasze głód sfałszował».

Wskazując palcem: «Patrz, jak wyschły głodem

Buonadżunta, z miasta Lukki rodem.

Patrz, ten najchudszy, jakby z krzyża zdjęty,

W ramionach swoich trzymał kościół święty,

Frank ten węgorze warzył w słodkim winie,

Nie myślił, kładąc je żywcem w naczynie,

Że będzie takim postem pokutował».

Koleją wielu po imieniu woła,

Z nazwanych żaden ani zmarszczył czoła.

Widziałem między tylu żarłokami

Ubalda, jak żuł powietrze zębami,

Bonifacego, co na uczty, gody,

Arcybiskupie marnował dochody.

Markiza z Forli, co z pełnego dzbana

Pragnienie gasił do zmroku od rana.

Podobny temu, co w tłumie rad bada,

Kto jemu więcej do serca przypada,

Wybrałem sobie znajomego z Lukki:

On imię jakiejś wyjąkał Gentuki

Gardłem zranionym przez ogień suchotny.

«Duchu,» doń rzekłem «jeśliś tak ochotny

Rozmawiać ze mną, gdy ci głos nie drażni

Wyschłej gardzieli, chciej mówić wyraźniej».

Duch zaczął mówić: «Niewiasta zrodzona,

Której lic jeszcze nie kryje zasłona,

Przez nią podobasz mieszkać w moim mieście;

Z tą przepowiednią pójdziesz tam nareszcie.

Jeśli co błędnie usta moje mruczą,

Przyszłe wypadki same cię pouczą.

Lecz mów, azali w tobie nie widzimy

Tego, co wydał na świat nowe rymy,

Gdzie na początku jest wiersz: »Piękne panie!

Co pojmujecie tak żywo kochanie«?»

A ja: «Gdy miłość natchnie mego ducha,

Co myśl z jej mowy wewnętrznej podsłucha,

Co ona mówi, ja tylko to piszę».

«O bracie!» rzekł on «z tego, co ja słyszę,

Postrzegam węzeł, co poetów tylu

Zatrzymał z dala od twojego stylu,

Zwłaszcza Notera, mnie i Guitona.

Spod pióra twego tryska pieśń natchniona,

Kogo natchnienia lot wyżej porywa,

Dwóch stylów z sobą ten nie porównywa».

Rad w sobie, zamilkł: jak jeden za drugim

Ptak zimujący nad brzegami Nilu

Zrywa się, leci, ciągnie pasem długim,

Tak wszystkie duchy, wszystkie, co tam były,

Zwracając twarze swój pochód nagliły,

Lekkie zarazem chudością i wolą.

Jak biegącemu gdy nogi zabolą,

Znużony swoich spółbiegaczów rzuca,

Zanim odetchną zmordowane płuca:

Tak i Foreze za trzodą szczęśliwą,

Z tyłu, opodal szedł za mną leniwo,

I mówił do mnie: «Kiedyż cię zobaczę?»

— «Nie wiem,» odrzekłem «jak żyć będę długo,

Lecz w chęci rad bym tu pielgrzymkę drugą

Odbyć co prędzej: bo moja kraina,

Gdzie pędzą życie z dnia na dzień tułacze,

Smutna jest, bliska grozi jej ruina».

«Idź!» rzekł «już widzę zwierzę, jak Donata,

Ogonem wlecze w otchłań zatracenia,

Gdzie żadnym grzechom nie ma przebaczenia.

Koń jak wiatr pędzi, kurz trupem zamiata,

Wstrząsł się, trup wagą swojego ciężaru

Okaleczały runął w przepaść jaru.

Tym sferom krążyć maluczko po niebie,

(I spojrzał w niebo) aż sam ujrzysz z trwogą

To, co me słowa jaśniej rzec nie mogą.

Czas w tym królestwie drogi, żegnam ciebie!

Idąc tak we dwóch, choć się chętnie dzielę

Z tobą mym czasem, tracę go za wiele».

Jak kiedy jazda na jazdę naciera,

Jeździec rycerskim uniesion zapałem,

Z szeregu naprzód pomyka się cwałem,

I cześć pierwszego natarcia odbiera;

Foreze od nas wielkim skoczył krokiem.

Jam tylko z dwoma pozostał na drodze,

Oba tak wielcy w poezyi wodze!

Gdy już nie mogłem doścignąć go okiem,

Tak jak ścigałem myślą jego słowa,

Spostrzegłem, oto stała jabłoń nowa,

Pełna owoców; a duchów gromada

Tworząc ruchome koło drzewa wieńce,

Z krzykiem ku liściom wyciągała ręce;

Jak małe dzieci próżnych pełne chęci,

Gdy je nadzieja podarunku nęci,

Każde swe prośby strzeliste przekłada;

Proszony od nich, nic nie odpowiada,

Tylko nad nimi trzyma cacko w dłoni

Drażniąc ich żądze jak owoc jabłoni.

Od tego drzewa duchy w skok odbiegły,

Jak gdyby swego błędu nie postrzegły;

Pod jabłoń głuchą na ich łzy i prośby

Myśmy podeszli: — «Ani kroku bliżej!

Przechodźcie dalej, jabłoń jest tam wyżej,

Z której owocu skosztowała Ewa,

Ta latoroślą jest tamtego drzewa».

Liść szumiał głosem, nie wiem czyjej, groźby.

Samotrzeć szliśmy, krocząc bliżej strony,

Gdzie brzeg był skały więcej podniesiony.

«Pomnijcie» mówił głos «na płód nieczysty

Z chmury poczęty, o piersi dwoistej,

Co po pijanu napadł Tezeusza.

Miękkość Hebreów niech zgrozą porusza,

Czerpaniem wody z potoku zdradzona,

Gdy w Madyjanie grzmiał miecz Gedeona».

Tak wyższym brzegiem kamiennych pokładów

Idąc, słuchałem dość licznych przykładów

Grzechu obżarstwa; jego plagi srogiej.

Potem wychodząc na pośrodek drogi,

Na tysiąc kroków szliśmy zamyśleni,

Milcząc i tonąc w domysły wątpliwe.

«Gdzie to idziecie, myśląc, wszyscy troje?»

Głos rzekł; ja czoło uchyliłem moje,

Jak robią w strachu zwierzęta lękliwe;

Chcąc wiedzieć, kto to był, podniosłem głowę.

Nigdy szkło w ogniu tak się nie czerwieni,

Nie więcej błyszczą roztopy kruszcowe,

Jako duch, który tak kończył przemowę:

«Tędy, gdy chcecie, idźcie w imię Boga,

Tędy idących do pokoju droga».

A widok jego pozbawił mię wzroku.

Ku mistrzom moim przybliżyłem kroku,

Jak człowiek uchem pytający ciszy,

Idzie w kierunku głosu, jaki słyszy.

Jako majowy powiew, poseł zorzy,

Wonią traw, kwiatów przewiewa świat boży,

Taki wiatr, czułem, uderzył mi w czoło,

Poczułem lekkie poruszenie skrzydła,

Pióra wiejące wonnością kadzidła.

I głos poczułem mówiących wokoło:

«Błogosławieni, łaska boża z tymi,

Których krew w sercu zbytkiem żądz nie dymi.

Co tyle łakną powszedniego chleba,

Ile rozsądnie głód nasycić trzeba».


Spis Treści: "Boska Komedia"

Pobierz: "Boska Komedia"

Źródło: http://wolnelektury.pl

Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія.

Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.


W górę

Poleć tę stronę znajomemu!

Przeczytaj teraz: