Chrześcijańska biblioteka. Boska Komedia. Czyściec: Pieśń XXXI. Chrześcijaństwo, katolicyzm, ortodoksja, protestantyzm. Boska Komedia.
Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną.                Nie będziesz wzywał imienia Boga twego nadaremno.                Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.                Czcij ojca swego i matkę swoją.                Nie zabijaj.                Nie cudzołóż.                Nie kradnij.                Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.                Nie pożądaj żony bliźniego swego.                Ani żadnej rzeczy, która jego (bliźniego) jest.               
Portal ChrześcijańskiPortal Chrześcijański

Chrześcijańskie materiały

 
Czyściec: Pieśń XXXI
   

Spis Treści: "Boska Komedia"


Dante spowiada się przed Beatrycze. Zanurza się w strumieniu i przekracza go. Beatrycze zdejmuje zasłonę.

«Ty, który stoisz poza świętą rzeką»,

Tymi mówiła Beatrycze słowy,

Zwracając do mnie samo ostrze mowy,

A której cięcia tak bolą i pieką.

«Mów, czy to prawda? wielkie oskarżenie,

Spowiedzią twoje oczyszczaj sumienie».

Stałem zmieszany, ze zbytku wzruszenia

Głos mój, nim wyszedł, stracił siłę brzmienia.

Czekała trochę, potem tak mówiła:

«Mów, nie myśl długo, twych błędów wspomnienia

Jeszcze ci woda Lety nie zgładziła».

Strach tak potężnie głos we mnie zatłumiał,

Że ledwom ciche *Tak* wymówić umiał,

Że trzeba było patrzeć okiem umieć,

Chcąc po ust ruchu jego dźwięk zrozumieć.

Majdan gwałtownie gdy naciągnie ręka,

Zarazem struna i łuk cały pęka,

Strzała mniej szybko dobiega do celu;

Takem złamany był od wrażeń wielu,

Tyle wzdychałem i płakałem tyle,

Że głos w swym przejściu spóźnił się o chwilę.

Wtem ona: «Kiedy iskrę po iskierce

Wciąż dorzucając do twych żądz niewinnych,

Miłością dobra zatliłam twe serce,

Po którym żądza nie widzi dóbr innych;

Mów, jaki łańcuch lub przekop głęboki

Na drodze dobra zatrzymał twe kroki,

Żeś musiał stracić nadzieję iść dalej?

Jakie korzyści i jakie pieszczoty

Urzekły ciebie, że wstyd cię nie pali

Ciągle uganiać tak błędne przedmioty?»

Westchnąłem gorzko, usta zmordowane,

Jąkając słowa krótkie i urwane,

Ledwo dość miały sił do odpowiedzi.

Płacząc, mówiłem: «Obecne rozkosze

Dawny mój zapał studziły po trosze,

Odkąd twarz twoja skryła się przede mną».

A ona: «Szczerym bądź w twojej spowiedzi,

Nie zmniejszysz winy, tłumacząc ją ciemno,

Gdy ją skroś widzi oko spowiednika.

Wiedz, gdy wyznanie grzechu się wymyka

Ze skruszonego żalem ust grzesznika,

Tu kamień młyński z wiekuistej rady

W obrocie swoim tępi ostrze szpady.

Jednak chcąc wstydu oszczędzić dla ucha

I gdybyś potem uznając rzecz marną,

Słuchać mógł syren z większym hartem ducha,

Słuchaj, a odsuń wszelkie łez twych ziarno.

Tam ciało moje w mogile zamknięte

Mogłoby natchnąć cele życia święte;

Nigdy natury albo sztuki dzieło

Większą rozkoszą ciebie nie natchnęło,

Jak moje piękne, gdzie żył duch mój, ciało,

A które teraz w proch się rozsypało.

Gdy przez śmierć moją arcyrozkosz taka

Znikła dla ciebie, czyż piękność czasową

Po mojej mogłeś pożądać na nowo?

Na pierwszy postrzał kłamliwych słodyczy

Tyś był powinien wzrok zatopić w niebie,

Wiedzieć, że stamtąd ja patrzę na ciebie,

Ja, duch wcielony w byt już niezwodniczy.

Nie powinieneś był zwyczajem ptaka

Spuszczać twych skrzydeł, by czekać ran nowych

Z oczu dziewczyny lub z jej ust różowych,

Lub od uciechy równie krótkotrwałej.

Ptak dziecię czeka na dwa, trzy wystrzały,

Lecz w oczach ptaka, co z dawna porosły

W pierze i pióra, może mieć lot wzniosły,

Daremnie łowiec nastawuje sieci.

Darmo łuk ciągnie, strzała nie doleci».

Jak gdy do winy przyznają się dzieci,

Milczą i prosto stoją przed starszemi,

Tylko ich oczy wstyd spuszcza do ziemi;

Podobnie stałem, a ona tak pocznie:

«Gdy mnie słuchając bolejesz widocznie,

Podnieś twą brodę, boleść, co cię tłoczy,

Poczujesz żywiej patrząc w moje oczy».

Dąb czerstwy z mniejszym upada oporem

Przed huraganem albo pod toporem,

Jak ja podniosłem brodę z jej rozkazu:

Gdy twarz przez brodę, całość przez część zowie,

Słów gorzkich żądło poczułem do razu.

W chwili, gdym moje podnosił źrenice,

Przestali rzucać kwiaty aniołowie,

Wzrok mój nieśmiały padł na Beatrycę

Patrzącą w gryfa postać promienistą,

W jednej osobie z naturą dwoistą.

Choć pod zasłoną stała poza rzeką,

Od siebie samej piękniejsza daleko

I tym piękniejsza, że wdziękami swemi

Drugich piękności nie ćmiła na ziemi.

Żal jął boleśnie piec mię jak pokrzywą,

Żem ją zapomniał, kochając tak żywo,

Dla marnych uciech, światowej głupoty.

W serce me żądło ukłuło zgryzoty,

Padłem omdlały; co się we mnie działo,

Ona, przyczyna, znała boleść całą.

Potem zewnętrzne gdym odzyskał zmysły,

Nade mną stała ta samotna dama,

Której mi oczy uprzednio zabłysły.

I jakby biorąc mię w swoją opiekę,

«Wstań, wstań,» mówiła «a idź za mną dalej».

Po same usta wciągnęła mię w rzekę,

Ręką mnie wlokąc za sobą, a sama

Jak lekka łódka szła lekko po fali.

Gdyśmy do brzegu szczęśliwego przyszli:

«Oczyść mię!» słodki psalm dźwięczał przez chwilę,

Słodyczy nuty pióro nie określi.

Głowę mą piękna objęła kobieta

I zatopiła mnie w wodę o tyle,

Żem się przez usta jej napił do syta.

Tak skąpanego przedstawiła z wody

Czterem tancerkom przecudnej urody,

Które mię swymi oplotły rękami,

Mówiąc i nucąc zgodnymi głosami:

«Tu nimfy, w niebie jesteśmy gwiazdami;

Pierwej nim przyszła na świat Beatryce,

Nas przeznaczono na jej służebnice.

My zaprowadzim ciebie przed jej oczy;

Gdybyś ich światła mógł znieść ogień żywy,

Oto na stronie stoi niewiast troje,

Które wzrok mają więcej przenikliwy,

Ich wzrok zaostrzy mdłe spojrzenie twoje».

Tak głosem brzmiącym jako śpiew uroczy,

Zarazem wszystkie śpiewając mówiły:

Mnie przed popiersiem gryfa postawiły,

Gdzie Beatrycze stała ku nam twarzą.

I rzekły: «Nie szczędź wzroku, bo tu z nami

Przed znajomymi stoisz szmaragdami,

Skąd już ci miłość ciskała swe strzały».

Wtem żądz tysiące, co jak skry się żarzą,

Wzrok mój w promiennych oczach zatapiały,

Które bez przerwy na gryfa patrzały.

Jak słońce w szklannych lub wodnych przeźroczach,

Postacią jedną, to drugą widomie

Gryf się promienił w Beatrycy oczach.

Zważ, czytelniku, moje zadziwienie,

Gdy gryf, widziałem, stojąc nieruchomie,

Sam się przekształcał w swój obraz obfity:

Podczas gdy pełna wesela i trwogi

Dusza ma pokarm kosztowała błogi,

Który nas sycąc pobudza łaknienie.

Snadź z wyższych szczebli znowu trzy kobiety

Zstąpiły na brzeg lekkimi stopami,

Na wzór aniołów z tańcem i pieśniami.

Pieśń była taka: «Pojrzyj, Beatryce,

Twój wierny patrzy w twe święte źrenice,

Przeszedł mil tyle, aby cię oglądać.

Przez łaskę, jeśli możem łaski żądać,

Odsłoń mu usta, niech twą piękność drugą

Pozna na końcu, nie kryj jej tak długo!»

O! ty, światłości blasku wiekuistej,

Kto pił z Parnasu studni przeźroczystej,

A pijąc ciągle, zbladł, wysechł z pragnienia;

Któż by nie zadrżał bojaźnią tajemną,

Ważąc się kreślić ciebie, gdy przede mną,

Gdzie sfer melodią niebo się ocienia,

W powietrzu jasnym, spod kwiatów obłoku,

Siebie odkryłaś, błysnęłaś mi w oku!


Spis Treści: "Boska Komedia"

Pobierz: "Boska Komedia"

Źródło: http://wolnelektury.pl

Читайте також: Данте Аліг'єрі. Божественна комедія.

Читайте также: Данте Алигьери. Божественная комедия.


W górę

Poleć tę stronę znajomemu!

Przeczytaj teraz: